Małżeństwo to zgodnie z obecnie panującym prawem zatwierdzony prawnie i/lub społecznie związek mężczyzny i kobiety regulowany zasadami, obyczajami, przekonaniami i postawami wyznaczającymi prawa i obowiązki małżonków oraz status ich ewentualnego potomstwa. Ale w USA do lat połowy lat 60. należałoby do tego dopisać tej samej rasy, bo małżeństwa mieszane nie były tolerowane przez ówczesną społeczność. Historię jednego z tych małżeństw (Richarda oraz Mildred Loving) postanowił opowiedzieć w swoim ostatnim filmie Jeff Nichols. „Loving” pozostaje solidnym dramatem z miłością i rasizmem w tle, porządnie wykonanym oraz dobrze zagranym. Problem w tym, że poza tą solidnością się nie wybija.
Za to troszkę (nawet więcej niż troszkę) zaskakuje muzyka, za którą odpowiada nadworny kompozytor reżysera – David Wingo. Znany z dość oszczędnego produkowania dźwięków za pomocą elektroniki, tutaj częściej korzysta z żywego instrumentarium, co jest ogromną niespodzianką. Jak w otwierającym całość podniosłym „Proposal”, zdominowanym przez poruszające smyczki. W podobnym, choć bardziej melancholijnym tonie, wybrzmiewa „Sheriff” oraz „Time Passing” z tykającą perkusją oraz nieoczywistymi brzmieniami fortepianu. Uroczysta atmosfera, dodająca bardziej poważnego, wręcz historycznego znaczenia wydarzeniom, pojawia się jeszcze w krótkim „Phone Call”, „Farmhouse” czy finałowym „Home”.
Nie oznacza to jednak, że maestro zrezygnował ze swojego stylu. Pulsująca, atmosferyczna i polana sosem ambientowym oprawa pełni tutaj rolę underscore’u – jak w niepokojących, niemal świdrujących uszy „Arrest” i „Call the Lawyer”. Zdarza mu się także te fragmenty ubarwić, czy to rytmiczną perkusją („Leaving Home”), tamburynem („D.C.”, podparte jeszcze akustyczną gitarą) czy gitarą elektryczną (mieszające obydwa światy „Hand Off” lub nerwowe „Brick” á la „Midnight Special”). Napięcie jest też podkreślone intensywniejszą grą instrumentów (końcówka „Baseball Game”) lub znanymi z poprzednich dzieł "tykaniami" („Leaving D.C.”), przypominając rasowy thriller/horror. Czyli bardziej klasycznie w brzmieniu, choć bardzo intrygująco.
„Loving” to zdecydowanie jedna z przystępniejszych prac Davida Wingo, chociaż niepozbawiona mroczniejszych fragmentów underscore’u. Ale nawet one zostały zrobione w zjadliwy sposób, efektywnie budując poczucie zagrożenia czy lęku. Niby niepozorny, bardzo liryczny, wręcz delikatny to materiał (tak jak również wieńcząca całość piosenka w wykonaniu Bena Nicholsa), ale bardzo angażujący emocjonalnie i pełen klimatu. I za to dostaje troszkę naciąganą czwórkę.
0 komentarzy