Córka
„…najciekawsza praca w dorobku kompozytora…”
Aktorzy biorący się za reżyserię, to nie jest zjawisko nowe, ale ostatnimi laty się nasiliło. Tym razem do tego grona dołączyła Maggie Gyllenhaal (starsza siostra Jake’a), kręcąc „Córkę” na podstawie powieści Eleny Ferrante. Produkcja powstała dla Netflixa (i w wielu krajach jest przez niego dystrybuowana), a skupia się na przyjeżdżającej do Grecji Ledy. Wskutek pewnych okoliczności zaczynamy odkrywać prześladującą ją tajemnicę z przeszłości. To mroczny dramat psychologiczny, z fantastycznymi kreacjami Olivii Colman, Jessie Buckley oraz Dakoty Johnson, stawiający niewygodne pytania o macierzyństwo i trzymający w napięciu niczym rasowy thriller.
Swoją cegiełkę do budowania atmosfery dorzuca muzyka, za którą odpowiada Dickon Hinchliffe. Ten Brytyjczyk od dłuższego czasu tworzy głównie do produkcji niezależnych, pokroju „Do szpiku kości”, „Cold Souls” czy „Zatrzyj ślady”, rzadko osiągając rozpoznawalność oraz duży rozgłos (może poza trzecim sezonem „Peaky Blinders”). Czy ta produkcja może zmienić jego sytuację? Trudno powiedzieć, ale to na pewno najciekawsza praca w dorobku kompozytora.
Najbardziej wyrazistym jej elementem jest temat przewodni dotyczący Ledy („Leda”). Zupełnie jakby wzięty sprzed kilkudziesięciu lat, zaczyna się falującymi z rozmachem smyczkami, delikatnym fortepianem w tle oraz jazzową perkusją. Czuć tutaj zarówno lekkość, ale i pewną wewnętrzną siłę tej postaci. Ten motyw niejako zapełnia całą płytę w różnych aranżacjach: duet fortepian-skrzypce w „Leda Swims”, polane suspensowymi smyczkami „Pine Cone” czy okraszone wokalizą, finałowe „Let Me Tell You About All”.
Jest jeszcze drugi temat, w którym najistotniejszym elementem są falujące smyczki, pojedyncze uderzenia perkusjonaliów oraz fortepian („Mina”), co powoduje pewne uczucie niepokoju. Motyw dotyczy zarówno turystki, będącej na wakacjach z córką, ale też powiązany jest z wydarzeniami z przeszłości Ledy. Jak to jest możliwe? Bo zachowanie bohaterki wywołuje u niej wspomnienia oraz przypomina to, o czym chce zapomnieć. Nawet jeśli pojawia się odrobina romantyzmu (uroczy walc „Octopus”), jest to tylko zasłona dymna. Przypomina o tym druga połowa „Broken Glass”, monotonne, fortepianowe „The Offer” czy tykające niczym zegar „The Great Wings”.
Maestro ma też parę momentów sprawnej podbudowy napięcia. Wykorzystuje do tego głównie nasilające się smyczki w nieprzyjemnym walcu „The Affair” czy w świdrującym uszy „Unnatural Mother”. One jednak są częścią większej całości jednego z dwóch ww motywów. Ale są też krótkie, lecz intensywne momenty tapety w rodzaju „I’m Working” czy „Dance Party”. One najlepiej sprawdzają się w kontekście filmowych wydarzeń.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony „The Lost Daughter”, bo Hinchliffe pokazuje tu swoje trochę mniej oczywiste oblicze. Fantastyczny główny motyw, świetnie budowany klimat oraz bardzo krótki czas pracy (niecałe 40 minut) nie pozwalają o sobie zapomnieć. A napisanie dobrej muzyki do psychologicznego dramatu nie należy do prostego zadania.
0 komentarzy