Less Than Zero – score
Kompozytor: Thomas Newman
Rok produkcji: 1987
Wytwórnia: nieznana (bootleg)
Czas trwania: 35:19 min.

Ocena redakcji:

 

Zanim Robert Downey Jr. zaczął strzelać w publikę ciętymi ripostami Tony’ego Starka, a we wrogów laserami jego ironmenowskiej zbroi, był w poważnym dołku narkotykowym. A zanim tam się stoczył grał w różnorakich komediodramatach młodych, narwanych i często… mających problemy z używkami ludzi. Jednym z takich filmów jest właśnie „Less Than Zero” – zapomniany już dziś w sumie film, oparty na prozie Breta Eastona Ellisa (choć w rzeczywistości mający z nią niewiele wspólnego) oniryczny kryminał z przesłaniem. W dość podobnych, ‘sennych’ klimatach oscylował w danej chwili także Thomas Newman, którego wczesne ilustracje charakteryzowały się właśnie taką morfeuszowską estetyką, toteż nic dziwnego, że to właśnie jego wybrano na kompozytora „Mniej niż zero” (choć może sprawy inaczej by się to potoczyły, gdyby twórcy usłyszeli wcześniej Lady Pank…).

 

t_newman-9436877-1590001035Nie powinien także dziwić fakt, iż ostatecznie pracy kompozytora nie wydano (jak i większości jego partytur z lat 80. ubiegłego stulecia). Choć w filmie spisuje się ona przyzwoicie i trafnie oddaje jego specyficzną atmosferę, to jednak swą atrakcyjnością przegrywa z materiałem źródłowym, na jaki składają się m.in. hity Aerosmith czy Roya Orbisona. A je już wydano – wytwórnia Def Jam/Columbia wypuściła ońgiś soundtrack z 11 piosenkami. Trochę szkoda, iż zabrakło nań choćby fragmentu ilustracji Newmana, gdyż na pewno ubarwiłaby krążek. Tutaj jednak przychodzi z pomocą zgrabny bootleg epoki internetu – trafnie zamykający się w nieco ponad półgodzinie materiału oraz, przede wszystkim, posiadający zaskakująco dobrą jakość nagrania.

 

I te dwa elementy wpływają bardzo pozytywnie na wrażenia z odsłuchu, który mija szybko i w miarę przyjemnie. Duża w tym jednak zasługa i samej natury ilustracji, która, choć niepozbawiona słabszych, mocno ilustracyjnych i mniej ciekawych momentów, powolutku sączy się z głośników, tyleż intrygując, co wprawiając nas w miły stan rozluźnienia. Newman, lubujący się w takich, nie do końca oczywistych klimatach z pogranicza snu i jawy, celnie obrał tu łagodny ambient za swe narzędzie. W dodatku kompozytor niemal (acz nie do końca) zrezygnował z agrasywnych, często asłuchalnych eksperymentów elektronicznych, od których przecież nie stronił w początkach kariery. Zamiast tego pozwolił raczej muzyce swobodnie płynąć, co jakiś czas stopniowo narastając i zabarwił ją bardziej tradycyjnymi elementami, np. wielbionymi przez siebie smyczkami i fortepianem oraz pojedyńczymi instrumentami perkusyjnymi.

 

Klimat oniryczności potęguje także fakt, iż na dobrą sprawę nie ma tu tematów z prawdziwego zdarzenia, ani też barwnych, typowych dla kompozytora, porywających melodii. I choć zdarzają się bardziej chwytliwe nuty, przypominające o tym, z kim mamy do czynienia – jak np. „Rekindled Love” – to przeważa raczej swego rodzaju muzyczny miraż, złożony z prostych, hipnotycznych brzmień i emocjonalnych faktur, aniżeli pełnoprawne motywy poprowadzone od A do Z, które po seansie będziemy mogli bez problemu zanucić i/lub ustawić jako dzwonek w komórce. Idealnym tego przykładem jest tu zresztą jedyny powracający co jakiś czas fragment, który wyraźnie bierze ilustrację w nawias („Six Months Later” – „Maybe In The End, The Answer Is The Same”) oraz stanowi temat/myśl przewodnią całej kompozycji – wolno rozwijający się, acz nie usypiający kawałek, który zdaje się rozbrzmiewać bez większego celu, i który po stosownym zawieszeniu w kulminacji danej ścieżki nagle urywa się. Bez konkluzji, bez wyjaśnień, bez dopowiedzeń. Taka właśnie jest ta muzyka – enigmatyczna i skąpana w półmroku, ale zarazem poetycka, emanująca nutką optymizmu na drugim planie.

 

Myślę, że przeciętny słuchacz nie dostrzeże tu nic ponad… przeciętność – i dla niego trójka zdaje się być notą idealną. Ale fani kompozytora, oraz amatorzy nieco bardziej ambientowych i relaksujących kompozycji, mogą spokojnie naciągnąć ocenę, nawet i do pełnej czwórki. Ode mnie ten solidny, acz raczej nie zapadający w pamięć bootlegowy snuj otrzymuje natomiast trzy z plusem – wielce odprężającym plusem.

 

 


P.S. Można też trafić na inne okładki oraz tytuły utworów opisywanego bootlega – jedna z nich powyżej, natomiast górny obrazek, to już twór domowej roboty.

Autor recenzji: Jacek Lubiński
  • 1. Six Months Later
  • 2. Clay & Julian Reminisce
  • 3. Searching For Julian
  • 4. Blair & Clay Reunited / It's Not Like You Remember
  • 5. Rekindled Love
  • 6. I've Brought You A Present
  • 7. A State Of Perpetual Uselessness
  • 8. Overdose
  • 9. Drive To Palm Springs
  • 10. A Drug / Fueled Elevator Straight To Hell
  • 11. You Don't Look Happy
  • 12. Escape from Palm Springs
  • 13. 50.000 / Julian Asks For Help
  • 14. Julian Gives Good Head and Is Dead
  • 15. Maybe In The End, The Answer Is The Same
3
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

1 komentarz

  1. Dave

    Awesome

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...