Film „Ostatni samuraj” opowiada historię amerykańskiego weterana Wojny Secesyjnej, kapitana Nathana Algrena (Tom Cruise), który dręczony przez koszmary spowodowane przeżyciami wojennymi, przyjmuje propozycję udania się do Japonii – kraju stojącego przed trudnym zadaniem modernizacji. Erę mieczy samurajskich mają zastąpić karabiny ryglowe oraz kartaczownice Gatlinga, a tradycyjne kimono zostaje wyparte przez zachodni garnitur. Hans Zimmer, korzystając ze swojego doświadczenia przy produkcji wielkich fresków o tematyce historycznej, bez problemu wprowadza nas w klimat XIX-wiecznej Japonii za pomocą swej ilustracji.
Muzyka Niemca jest specyficzna i zapewne nie każdemu może przypaść do gustu. Bazując na tematyce filmu, Zimmer zastosował w swoich utworach charakterystyczne dźwięki, które występują w muzyce japońskiej. Mamy potężne brzmienie bębnów taiko (,,Spectres In The Fog”, ,,Ronin”), jak i cichą, melodyjną grę harfy i fletu shakuhachi (,,The Hard Teacher”). Jeżeli zaakceptujemy te rozwiązania proponowane przez kompozytora, dalsze słuchanie albumu będzie dla nas tylko i wyłącznie przyjemnością. Jeśli nie, będziemy nim po prostu znudzeni, gdyż dźwięki, o których napisałem wyżej powtarzają się praktycznie przez całą płytę. Dlatego chciałbym skupić się na utworach, które szczególnie zapadły mi w pamięć.
Pierwszym z nich jest długi, trwający ponad osiem minut ,,The Way of Life”, który wprowadza nas w świat samurajów – świat honoru, oddania, strachu przed pohańbieniem. W filmie muzyka obrazuje scenę medytacji w rodzinnej wiosce Katsumoto (Ken Watanabe). Można odnieść wrażenie, że oddaje ona myśli przywódcy legendarnych wojowników – jego troski, zmartwienia z powodu rygorystycznych zmian zachodzących w kraju, któremu służy całym sercem. W budowaniu nastroju medytacji niezwykle pomaga dźwięk skrzypiec, które w ręku Craiga'a Eastmana brzmią rewelacyjne, oraz delikatna gra fletu shakuhachi. Utwór rozpoczyna się dość spokojną melodią, która następnie przechodzi w głośniejsze nuty, co wprowadza ciekawą dysharmonię do tego, co wcześniej usłyszeliśmy.
Podobnie jak w „Gladiatorze” czy „Cienkiej Czerwonej Linii” Zimmer doskonale daje sobie radę z tworzeniem nut do scen bitewnych. Utwory „Red Warrior” oraz „The Way of Sword” są małymi arcydziełami. Pierwszy z nich ilustruje moment zaprezentowania się w pełnym rynsztunku bojowym kpt. Algrena swoim braciom-samurajom, co wywołuje okrzyk radości. Napięcie powoli wzrasta i za moment słychać głośny chór Navajo, którzy wzywają nas do bitwy. Ich głosy obrazują ducha waleczności samurajów oraz ich pogardy wobec nadchodzącej śmierci. W ostatecznym starciu, które następuje pomiędzy wojskami rządowymi i zbuntowanymi samurajami pod wodzą Katsumoto i Algrena, czuć ten utwór w każdej jej sekundzie, każdym dźwięku.
Są takie momenty, w których szturmujący żołnierzy cesarskich wojownicy stają się niemalże namacalni. W całym utworze, który jest bardzo dynamiczny pojawia się jednak również spokojniejszy moment. Wtedy akcja w filmie zwalnia i kamera ukazuje okropieństwo wojny, upadających żołnierzy i samurajów – szczególnie bliskich Algrenowi. Ich samobójczą szarżę na działa Gatlinga przedstawia „The Way of Sword”, w którym głośne brzmienie bębnów zostaje nagle przerwane, a następnie zastąpione podniosłą i rzewną grą skrzypiec. Utwór ten jest idealnie wkomponowany w to, co się dzieje na ekranie: upadające konie, rozszarpywani przez kule samuraje, konający Katsumoto oraz rozpacz japońskiego oficera, który bezradnie patrzy na rzeź rodaków z oddali. Całość dopełnia delikatny pogłos serii karabinów maszynowych…
Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o moim ulubionym utworze na płycie, jakim jest „A Hard Teacher”. Utwór ten jest najbardziej refleksyjnym momentem całej kompozycji. Ilustruje on sceny, w których główny bohater uczy się żyć w świecie diametralnie różnym od tego, jakiego dotychczas doświadczył. Odnajduje on w nim spokój, którego nie zaznał od bardzo dawna. Fascynują go spotkani przez niego Japończycy, których opisuje słowami: ,,intrygujący ludzie, od chwili przebudzenia zajmują się doskonaleniem wszystkiego, co robią”.
Nie będę ukrywał, że „Ostatni samuraj” to pod względem skomponowanej do niego muzyki przez Hansa Zimmera jedna z moich ulubionych ścieżek dźwiękowych. Każdego razu, gdy pragnę się zrelaksować puszczam na starym odtwarzaczu cd tenże album. Dla każdego miłośnika muzyki Zimmera oraz klimatu kwitnącej wiśni jest to pozycja obowiązkowa!
Tosz to arcydzieło. Ocena ogólna za niska. Wrażeniometr z kosmosu.
Eh. Cała te recenzja do jakaś lipa.
Ken Watanabe gra Katsumoto, a nie Takamoriego. Takamori to postać na której bazowano tworząc rolę dla Watanabego, tak więc nazywajmy postaci tak jak brzmią ich imiona w filmie.
Recenzent tak chwali The Way of the Sword (nazywa nawet małym arcydziełkiem), a na wrażeniometrze 3. WTF?
Dzięki za uwagi – obie wpadki poprawione 🙂
Dla mnie to absolutne arcydzieło.
Jeden z lepszych Zimmerów. I jak ocena, to tylko maksymalna.
Dlaczego tylko 3 dla Idyll’s End?