Wiek XVI to w Europie czas wielkich zmian. Z jednej strony napływający z Włoszech renesans sprowadza „odrodzone światło” po ciemnym i mrocznym średniowieczu. Z drugiej strony, w następstwie reformacji, jest to okres wojen religijnych, które przyniosły przemoc, cierpienie i śmierć wielu mieszkańcom Starego Kontynentu. Szczególnie dotkliwie odczuło to niemieckie miasto Münster położone w Nadrenii Północnej Westfalii, gdzie w roku 1534 do władzy doszli członkowie radykalnego ruchu reformacji, zwani anabaptystami. Pod przewodnictwem charyzmatycznego Jana van Leydena, ruch ten głosił szybkie nadejście sądu ostatecznego i straszliwe cierpienia w ogniu piekielnym dla wszystkich, którzy się do nich nie przyłączą. Zaledwie po roku czasu i krwawych walkach, Münster – miasto które miało być Nowym Jeruzalem – zostało odbite przez wojska katolickiego biskupa i hrabiego, Franza Waldecka. Przywódcy anabaptystów, z van Leydenen na czele, zostali skazani na śmierć, a ich ciała zawieszono w klatkach na wieży tamtejszego kościoła.
W oparciu o te wydarzenia, na początku lat 90-tych ubiegłego stulecia, niemiecka telewizja ZDF nakręciła dwuczęściowy film telewizyjny pt. „König der letzten Tage”, który przyjęto jednak z mieszanymi uczuciami. Krytycy zarzucali, że filmowcy po macoszemu potraktowali wydarzenia historyczne, koncentrując się przy tym na mniej interesujących aspektach. Mimo tych uwag, produkcje tę, w której jako van Leyden występuje mało znany wtedy Christoph Waltz, ogląda się naprawdę dobrze. Może pochwalić się ona niezłym rozmachem, o którym wiele polskich produkcji nawet dzisiaj może jedynie pomarzyć, jak i też bardzo szczegółowym odzwierciedleniem tamtej epoki. Bardzo ważną rolę przy tym pełni także muzyka Wojciecha Kilara, który rok wcześniej zasłynął na świecie kompozycją do „Draculi” Francisa Forda Coppoli. W przeciwieństwie do filmu, jego ścieżka dźwiękowa bardzo spodobała się niemieckim krytykom. I nie ma się co dziwić, gdyż jest to naprawdę niezwykły, wręcz wybitny soundtrack, który w pewnym sensie przerósł sam film– na pewno jeden z lepszych w bogatym dorobku polskiego kompozytora.
Gros zdjęć do „Króla Münsteru” powstało w Czechach i tam też, a dokładniej w Pradze, nagrano doń ilustrację. Kilar, mając do dyspozycji orkiestrę i chór Praskiej Filharmonii, w pełni wykorzystał potencjał, tworząc piękny i epicki score, który idealnie oddaje nutami wydarzenia tamtej epoki. Oczywiście długo można by się rozpisywać nad technicznymi walorami tej ścieżki – nad tym, jak Kilar doskonale potrafi opanować orkiestrę, jakie to wszystko przemyślane i jak świetnie sprawdza się w obrazie. Ale tym, co czyni tę muzykę wyjątkową jest jej niezwykle bogate brzmienie i świetne, wpadające w ucho melodie.
Na długo w pamięci pozostaje motyw przewodni „Königa…“, który w całej okazałości możemy usłyszeć w otwierającym płytę, majestatycznym „Gloria – Die Wiedertäufer”. Inne jego aranżacje przewijają się naturalnie przez cały score, jak chociażby w „Der Falche Engel”, czy też w utrzymanym w stylu epoki „Knipperdollings Tanz”. Drugim bardzo ważnym motywem muzycznym, który często się tu powtarza jest piękny, liryczny temat przypisany jednej z głównych bohaterek – Engele Kerkerinck („Engele – Melodie”, „Die Unmögliche”, „Engeles Traum”). Te dwa, przeplatające się z sobą motywy tworzą solidny fundament, na którym wznoszone są kolejne, równie dobre tematy, np. wątek Clarissy oparty o delikatny, sakralny dźwięk chóru („Agnus Dei – Clarissas Thema” i „Clarissas Tod”).
Sam chór jest jednym z najważniejszych elementów tej kompozycji. Już we wspomnianym „Gloria – Die Wiedertäufer” daje on o sobie dostojnie znać, podobnie i w temacie Clarissy, gdzie wprowadza nas w stan niezwykłego skupienia. Na tym jednak jego siła się nie kończy. Zaznacza się jeszcze w takich utworach, jak „Miserere – Die Büßer” i „Miserere – Engeles Kind”. Prawdziwą jego potęgę ukazuje jednak dopiero „Sanctus – Der Prophet”, gdzie głos chóru przeradza się w prawdziwy krzyk, o sile mogącej zachwiać niebiosami. Do niezwykłego połączenia tego nieziemskiego chóru z motywem głównym dochodzi w „Die Eroberung”, który, jak sama nazwa wskazuje, ilustruje odbicie Münster przez siły Waldecka.
Wiele jeszcze dobrego można by było o tej pozycji napisać. Ale powinno się nasunąć także i pytanie odnośnie jej wad. Trudno tu jednak wskazać jakieś konkretne minusy. Muzyka ta bowiem idealnie spisuje się w połączeniu z obrazem i – poza kreacjami Mario Adorfa i Christopha Waltza – mocno utrwala się w pamięci na długo po seansie. Wszystkie utwory zawarte na płycie prezentują jakąś wartość, a rozsądna długość albumu sprawia, iż odsłuch mija szybko i bez znużenia. Jedynym grzechem tej pozycji pozostaje więc na dobrą sprawę jej nikła dostępność. Nawet w samych Niemczech trudno dostać ten krążek – i to pomimo wznowienia sprzed kilku lat przez kanadyjskie Dominus Animae. Być może dlatego król z Münster wziąż pozostaje w cieniu sławy i kultu wampira z Transylwanii. Choć obie te prace to bez wątpienia najwyższa półka muzyki filmowej.
A gdzie tracklista? I popraw Reunion of Friends
Geniusz Glorii powala 99% twórczości Kilara na kolana. Reszta albumu też niczego sobie. Piąteczka się należy!
Gloria faktycznie świetna, ale album mnie osobiście aż tak nie fascynuje, nie jest dla mnie 'piątkowy’.
FANTASTYCZNY score. Ja jednak z wielką nadzieją czekam na wznowienie – bardzo ta muzyka zyska z pewnością na porządnym remasteringu. Gdy taki remaster wyjdzie kupię bez chwili zwątpienia 🙂