Gorō Miyazaki wyciągnął wnioski z klęski swojego debiutu, „Opowieści z Ziemiorza” – do dziś najgorzej ocenianego filmu w historii Studia Ghibli. Jego drugi obraz, „Makowe wzgórze”, jest niemal kompletnym zaprzeczeniem pierwszego. Akcja dzieje się nie w magicznej krainie, ale na przedmieściach Tokio w 1963 roku; zamiast filozoficznych pretensji, widz otrzymuje wnikliwą analizę społeczną, wreszcie nie ma tu zawiłej intrygi, tylko prosta, wdzięczna historia miłosna. Reżyser sprawnie balansuje po usianej pułapkami fabule i mówi już własnym głosem. Odnosi się to także do celowo mniej efektownej, niż w sztandarowych dziełach Studia Ghibli stronie wizualnej oraz znakomicie wykorzystanej ścieżki dźwiękowej.
Trudno tutaj konkurować z dorobkiem, jaki wypracowany został podczas wieloletniej współpracy Hayao Miyazakiego i Joe Hisaishiego, jednak już w „Opowieściach z Ziemiorza” widać było duże wyczucie młodszego reżysera względem muzyki. „Makowe wzgórze” nie przynosi więc zawodu, a nawet pozytywnie zaskakuje.
Fakt, iż akcja filmu toczy się w konkretnym miejscu i czasie, a także wśród młodzieży, ma spory wpływ na brzmienie ścieżki dźwiękowej. Kompozytor Satoshi Takebe nawiązuje do jazzu i rock'n'rolla. Temat Dzielnicy Łacińskiej – klubu dla licealistów, prowadzony przez figlarny klarnet, wsparty mocną sekcją perkusyjną i trąbkami – ma w sobie jazzowy luz, podkreślony momentami wyraźnie improwizowanymi. Dużą swobodę niesie też ze sobą dowcipne „Fickle as the Weather” z zabawnie brzmiącym banjo, czy wreszcie podrywający do tańca twist w „The Big Cleanup”.
Ostatecznym podkreśleniem specyfiki czasu i miejsca jest wykorzystanie oryginalnej piosenki z epoki – „Sukiyaki” z roku 1961. Wokalista, Kyu Sakamoto brzmi trochę jak nasz rodzimy Jerzy Połomski, a sam przebój urokliwie trąci myszką. Gorō Miyazaki w ogóle chętnie sięga po piosenki, co znajduje swoje odzwierciedlenie na płycie. Pojawiają się zarówno oryginalne, jak i zaaranżowane na potrzeby filmu. Część z nich stanowi element akcji, gdyż są wykonywane przez uczniów liceum, do którego uczęszczają główni bohaterowie. Trudno je z tego względu w pełni docenić bez znajomości obrazu.
Najważniejszą piosenkę stanowi jednak „Summer of Farewells” – łagodna ballada, podkreślająca liryczny wymiar kompozycji. „Makowe wzgórze” jest w końcu filmem o miłości, stąd bardzo wiele subtelnych, czułych utworów, silnie zarysowujących swoją odrębność względem weselszych fragmentów. W warstwie lirycznej całkowicie dominuje fortepian, co budzi skojarzenia z Joe Hisaishim. Satoshi Takebe podobnie tworzy lekkie, zwiewne utwory o przejrzystej strukturze i dużej melodyjności. W najsilniejszy sposób wyróżniają się nostalgiczne „Looking Back” i napisane z nieco większym rozmachem „Longing for Mother’s Return”. Natomiast oniryczne „A Dream” wydaje się ewidentnym hołdem dla nieco starszego kolegi, a ściślej ilustracji niezmiernie podobnej sceny z „Nausiki z Doliny Wiatru”.
Ogromną zaletą kompozycji Takebe jest duża liczba tematów, zaaranżowanych w ciekawy, przystępny dla słuchacza sposób. Ścieżka dźwiękowa mieni się wieloma barwami, kompozytor nie waha się na potrzeby choćby jednego utworu sięgnąć po wyrazisty instrument – akordeon czy gitarę elektryczną. Wszystko to świetnie wypada w obrazie, wyraźnie zaznaczając swoją obecność. Co ciekawe, film wkracza też w samą ścieżkę dźwiękową. Na płycie wielokrotnie pojawiają się wyłowione z akcji dźwięki, jednak tak umiejętnie wplecione, iż nie są, jak to często bywa, drażniącym dodatkiem, a ciekawym elementem wzbogacającym muzykę.
Mimo tak dużej liczby, często silnie się różniących elementów, udaje się uniknąć chaosu. Co prawda nie ma w „Makowym wzgórzu” jednego tematu na tyle mocnego, by spajał całą ścieżkę, lecz poszczególne fragmenty zazębiają się. Dzięki umiejętnemu montażowi skoki między nastrojami i konwencjami wypadają bez zgrzytów. Satoshi Takebe dobrze przy tym wyczuł, jaka muzyka najlepiej będzie służyła filmowi. Ścieżka dźwiękowa celowo odwołuje się do pewnych muzycznych tradycji, ucieka przy tym od hermetyczności i pozostaje uniwersalna. Ma do zaoferowania pełną gamę emocji, ubranych w ciekawą, atrakcyjną formę. Warto tę ofertę przyjąć.
Solidny, acz bardzo typowy i mało wyrazisty score, jednak w takim ciepłym anime gra to ładnie.