Seriale medyczne kojarzą się głównie z takimi tytułami, jak „Chirurdzy”, „Ostry dyżur” czy „Dr. House”. Zazwyczaj akcja skupia się co tydzień na jednym pacjencie, przy okazji badań którego poznajemy prywatne życie lekarzy. Zupełnie inaczej sprawa ma się z nowym dziełem Stevena Soderbergha – „The Knick”. Jest to bardziej serial obyczajowy, który przedstawia placówkę Knickerbocker z roku 1900, ukazujący rozwój medycyny do współcześnie znanego nam poziomu.
Skoro za kamerą stanął Steven Soderbergh, to za muzykę musiał odpowiadać Cliff Martinez. Jeśli jednak myślicie, iż ze względu na czas akcji odpuścił on swoje elektroniczno-ambientowe środowisko, to jesteście w błędzie. Widocznie ten kompozytor nie potrafi inaczej. Ale mniejsza z tym, gdyż Martinez tworzy utwory zarówno pod konkretne sceny (w większości operacje), jak i konkretne osoby. Jednocześnie jest to raczej subtelne tło, które nie narzuca się w trakcie seansu.
Czuć, że kompozytor stawia na klimat i parę razy celnie trafia. Jak choćby na początku „Son of Placenta Previa”, gdzie widzimy doktora Thackery (Clive Owen w żywiole) wstrzykującego sobie narkotyki w karecie. Spokojne, powolne klawisze nagle dostają kopa i przyśpieszają – niczym krew w organizmie. Ten motyw przewija się dość często (m.in. w „Abscess” czy „Not Leaving the Circus”) i łatwo zapada w pamięć.
Można odnieść wrażenie, ze ścieżka Martineza nie służy oddaniu realiów epoki, ale odtworzeniu stanu umysłów bohaterów wydarzeń. Nie brakuje tutaj odrobiny rytmizacji (skoczne „Placental Repair”), eksperymentów (wplecione bicie serca w „Will It Hurt”, warczenie w „Call Me Dad”) lub mniej przyjemnych pomruków ilustracji („Thus Speak Thack The Wise”), jednak jest to typowe dzieło kompozytora, nazywanego ‘lajtowym wcieleniem Tangerine Dream’.
Przy czym kilka postaci dostaje ciut wyraźniejsze motywy – „Aortic Aneurysm Junior” (dr. Bertie) z lekkimi dźwiękami przypominającymi zmodyfikowane cymbałki, coś na kształt skrzypiec oraz robiącej za tło perkusji. Podobnie jest w przypadku dr. Edwardsa (niby afrykańskie kotły w „Drizzled Him Good”, gdzie pod koniec dochodzi jazzowy fortepian, czy bardziej pulsujący wstęp klawiszowy w „Pretty Silver Stitches”, niczym z maszyny) oraz najbardziej zróżnicowanego „Goodnight Nurse Elkins”, które pozostaje najprzystępniejszym utworem albumu. Jest także lekkie, niemal senne „Falling Off a Bicycle Plus”, w którym słychać delikatną gitarę, odbijającej się czasem niczym echo.
Można odnieść wrażenie, że elektronika w przypadku produkcji historycznej wydaje się strzałem w stopę, jednak Martinez trzyma rękę na pulsie, a Soderbergh potrafi go wykorzystać. Poza ekranem soundtrack sprawia niekiedy dziwaczne wrażenie, a i podczas seansu potrafi wywołać niewielki dysonans. Intrygujący eksperyment, choć nie tak pionierski, jak operacje Thackery’ego. Ale potrafi porwać, dlatego ostateczna nota to 3,5 nutki.
0 komentarzy