Recenzja na temat:
„Dlaczego podoba mi się ścieżka dźwiękowa do filmu Francisa Forda Coppoli 'Jack'?”
Pewnie niewiele osób załapie ten komediodramat ze znanym komikiem, Robinem Williamsem w roli tytułowej, z twórczością reżysera „Godfathera”. Bo tak to już jest, że porażki odchodzą szybko w zapomnienie. A „Janek” (tłumacząc na swojski) był porażką podwójną, poniewarz przepadł zarówno u krytyków, jak i widzów. Wszystkie negatywne zdania są jednak trochę nie fair w mojej opinii, bo choć filmowi daleko do arcydzieła, przed którym tłumy biją pokłony i rozdają Oskary, to jest nawet spoko. Naiwny, lecz pełen energii świat dziecka w dosłownym pryzmacie dorosłości jest oryginalny, uroczy i śmiechowy, a obsada z takimi nazwiskami, jak wspomniany pan Williams, Bill Cosby oraz trzy niezłe dup piękne panie: Jennifer Lopez, Fran Drescher i Diane Lane sprawiają, że seans to udany. Ale moją największą uwagę skupiła na sobie ilustracja muzyczna autorstwa nieżyjącego już kompozytora, Majkela Kamena.
Partytura maestro świetnie oddaje emocje towarzyszace nam podczas filmu, jak i niezaspokojony głód jego bohatera – duży głód życia. Podczas kiedy jego rówieśnicy opychają się w Macu bez namysłu, on w swym szybko starzejącym się ciele stara się chwytać każdy dzień. Carpe diem! Ścieżka dwię dźwek dzwien ilustracyjna ma w sobie właśnie taką radość życia, a jej dynamiczne i bardzo bardzo oryginalne wykonanie brzmi jak nieprzerwana zabawa (wyjątkami dwie smutne melodie pełne refleksji nad pogarszającym się zdrowiem Jacka – typowo dramatyczne „Jacks Collapse” i przykrótkie „Time to Grow Up”). Zabawa pełna dziecięcej wrażliwości i optymizmu, jaki udziela się widzowi i/lub słuchaczowi, a wcześniej udzielała się także twórcom podczas nagrywania nut.
Kamen i s-ka (orkiestra All Star z L.A., The San Francisco Saxophone Quartet, The Little Man’s Chowder and Marching Society Band and Orchestra i odgrywający pierwszy na płycie utwór a la brazylijska samba – „Jack Conga” – The Fabulous Morty Show) szaleją tutaj na full wypas, korzystając z tradycyjnych instrumentów (flet, skrzypce, waltornia, klarnet, trąbka, perkusja, wiolonczela, basy, dzwoneczki…), jak i nieco mniej oczywistych maszyn muzycznych (akordeon, harmonijka, mirliton – rodzaj piszczałki czy calliope – gwizdek na parę). Często do głosu dochodzą też… głosy ludzkie nucące melodie, a także klaskanie, pukanie, gwizdanie i inne pospolite odgłosy. Dzięki temu wszystko brzmi naturalnie, nieco dobrodusznie, ale też i głupkowato. Niekiedy muzyka przypomina wręcz dowcip, psikus, żart, zgrywę – ale taką, która zamiast oburzenia wywołuje uśmiech na twarzy. To wszystko kumuluje się w znakomitym utworze, pt. „The Children's Crusade”, gdzie pod koniec dzieciaki grające w filmie wykrzykują zawarte w podtytule pytanie. Po prostu czad!
Oczywiście nie zabrakło także fragmentów o bardziej klasycznej formie i wykonaniu (notabene warto wspomnieć, że płytę poświęcono pamięci Michaela Breiera i choreografa, Guia Andrisano). Takie są właśnie końcowe dwa tematy – zwycięska fanfara „Back to School” oraz dostojna sujta „Valedictorian”. Ich klimat bardzo dobrze uzupełnia wcześniejsze, szalone melodie i nie czuć pomiędzy nimi konfliktu.
Reasumując, bardzo podoba mi się ta ilustracja, bo jest taka inna od tego, co słyszymy na co dzień. Poza tym jest także bardzo optymistyczna i daje niesamowity power, chęć do życia – co zgadza się z wymową filmu FF Coppoli, w którym to spisuje się na szóstkę (i nie ukrywam, że taka też ocena by mię interesowała ;). Poza filmem także warto jej posłuchać, bo jest naprawdę zajefajna i żyje własnym życiem. Nie wiem czy wszyscy będą tak samo usatyswa usatysfakcjonowani płytą, co ja, bo ta jest ona niesamowicie krótka i specyficzna. Dla mnie jednak właśnie w tym tkwi jej siła. To muzyka o naprawdę wielkim duchu, dobra na każdego doła. Warto zalajkować!
P.S. Na koniec zwrucę jeszcze uwagę na piosenką przewodnią filmu – „Star” Bryana Adamsa, którą można usłyszeć podczas czołówki i na koniec filmu. Natomiast lista pozostałych utworów źródłowych znajduje się TU.
Kompozycji nie znam, ale się zapoznam. 5 stawiam za recenzję :D. Tylko skąd A+przy tylu błędach?
No właśnie starałem się nie przesadzić 🙂 W sumie faktycznych byków jest tu jedynie trzy, reszta to pomniejsze wpadki, więc może by przeszło A. A plus za dobre chęci 😉
Świetna recenzja, choć przyznam, że muzyki nie słuchałem jeszcze. No jest motywacja by to nadrobić 😉