Nasz świat ciągle się zmienia. Kiedy przypomnimy sobie z lekcji historii jak wyglądał on niespełna tysiąc lat temu, trudno wręcz uwierzyć w obecny stan naszej cywilizacji. Człowiek przez wieki walki o przetrwanie doskonale podporządkował swoje otoczenie, do własnych potrzeb. Niestety w wielu przypadkach było to związane z ingerencją w środowisko naturalne. Wypalanie amazońskich dżungli, stosowanie sztucznych nawozów, próby jądrowe, emisja toksycznych oparów do atmosfery przez coraz liczniejsze fabryki, bezpowrotnie zmieniły naszą planetę. Mało, kto zdaje sobie sprawę z tego, że właśnie nadszedł czas abyśmy ponieśli konsekwencje tych zmian. Najpoważniejszą z nich jest bez wątpienia globalne ocieplenie. Wiąże się ono z wieloma niepokojącymi zjawiskami, które w ostatnich latach nękają nasz świat. Jednym z najgłośniejszych, był niewątpliwie huragan Kathrina, który nie tak dawno sprawił, że Nowy Orlean praktycznie przestał istnieć.
O tym wszystkim i jeszcze wielu innych efektach ludzkiej ingerencji w środowisko naturalne, opowiada film "An Inconvenient Truth". Jest to dokument, będący zapisem kampanii Ala Gore’a mającej na celu uzmysłowić ludzkości, jak istotnym problemem naszej cywilizacji jest globalne ocieplenie. Nazwisko Gore, może wielu osobom kojarzyć się z urzędem prezydenta USA – jest to skojarzenie jak najbardziej właściwe. Jak sam o sobie żartobliwie mówi bohater filmu: "kiedyś byłem następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki". Al Gore w roku 2000 był rywalem George’a W. Busha w wyborach na stanowisko prezydenta właśnie tego kraju. Ostatecznie po dość kontrowersyjnym, sądowym rozstrzygnięciu, urząd ten objął Bush, mimo że Gore zdobył większą ilość głosów… W filmie "An Inconvenient Truth" poruszana jest kwestia tychże wyborów, jednak to temat zagrożeń wynikających z efektu cieplarnianego jest dominujący. Można tutaj zobaczyć fragmenty, dość nietypowego wykładu prowadzonego przez Gore’a, które przeplatane są urywkami z jego życia. Miałem okazję obejrzeć ten film i przyznaję, że przedstawiona w nim wizja naszego świata, nieco mną wstrząsnęła. Sam obraz, pod względem technicznym, na pewno nie należy do arcydzieł, ale jego treść jest szokująca i daje sporo do myślenia.
Autorem ścieżki dźwiękowej do tego filmu jest niejaki Michael Brook. To postać praktycznie nieznana w świecie muzyki filmowej, bo i przy niewielu filmach ten artysta pracował. Brook jest rozpoznawany przede wszystkim jako producent muzyczny i świetny gitarzysta. Swego czasu współpracował ze słynnym Brianem Eno, ale i wydał także kilka solowych płyt – wśród nich były również soundtracki.
Muzyka z filmu "An Inconvenient Truth" zdaje się bezbłędnie definiować styl jej twórcy. Jak już wspomniałem Brook jest świetnym gitarzystą, który dużo eksperymentuje z tym instrumentem, wydobywając z niego niezwykłe dźwięki. Ta ścieżka dźwiękowa jest tego najlepszym przykładem. W każdej kompozycji pojawia się gitara w najróżniejszych postaciach. Raz jest to gitara klasyczna, raz elektroniczna a jeszcze innym razem dźwięk tak przetworzony elektronicznie, że jedynie w bardzo małym stopniu kojarzący się z tym instrumentem. Takie zabawy z brzmieniem gitary bardzo przypominają mi ścieżkę dźwiękową Davida Holmesa z filmu "Protokół 46". Tam również podstawę instrumentalną całej muzyki stanowił dźwięk gitary poddany najróżniejszym modyfikacjom. Dzięki takiemu ograniczeniu środków wyrazu, muzyka wydaje się bardzo prosta, ale jednocześnie zyskuje sporo metafizycznej głębi. Mnóstwo tutaj niedomówień i dźwięków zawiedzonych w powietrzu, które kreują nastrój pewnego niepokoju.
Jest to muzyka niezwykle skromna nie tylko pod względem instrumentarium, ale też stylistyki. Michael Brook świadomie zmierza w stronę minimalizmu i ambientu, co nie jest zaskakujące w kontekście jego dawnej współpracy z Brianem Eno. Przypomnę, że Eno jest ikoną muzyki ambient, jako odrębnego gatunku, charakteryzującego się oszczędnością środków i kreowaniem delikatnych pejzaży dźwiękowych. Głównym założeniem takiej muzyki jest kompletne wtopienie się w środowisko i ostatecznie stanie się jego częścią. W rezultacie ambient to muzyka, która mimo świadomości jej istnienia nie powinna być zauważalna, ani zbytnio skupiać uwagi. Między innymi taka jest muzyka Michaela Brooka z "An Inconvenient Truth". Nie ma tutaj żadnych tematów czy motywów a jedynie rozległe pejzaże zalewające słuchacza falą kojących dźwięków.
Taka muzyka doskonale spełnia swoją funkcję w filmie, będąc swego rodzaju, relaksującym przerywnikiem, pomiędzy kolejnymi częściami wykładu Ala Gore’a. Pojawia się ona głównie scenach przedstawiających prywatne życie "byłego, następnego prezydenta USA" oraz różne krajobrazy pokazujące piękno naszej planety. Także emocje, które kreuje muzyka są bardzo stonowane, choć oczywiście zauważalne. Nie ma tutaj żadnych patetycznych uniesień czy skrajnie ponurych brzmień. Całość delikatnie oscyluje między klimatem pewnego skupienia, niepewności a bardziej pozytywnych i poczciwych dźwięków. Nadaje to całej muzyce niezwykłej intymności. Podobne odczucia miałem słuchając muzyki Asche & Spencer zarówno z "Monster’s Ball" jak i "Stay". Jeśli do tego dorzuci się jeszcze świetne "Million Dollar Hotel", czy nawet "Brokeback Mountain" to otrzymujemy pełen obraz charakteru muzyki Michaela Brooka.
Czas więc na małe podsumowanie. Nie ukrywam, że taki typ muzyki, bardziej do mnie trafia niż ryk stuosobowej orkiestry i chóru. Ścieżka dźwiękowa Brooka ma niezwykłą prostotę, która daje słuchaczowi wiele przestrzeni dla własnej interpretacji. Nie ma tutaj przysłowiowego uderzenia w grubą strunę, a raczej lekkie szarpanie cienkiej struny naszej świadomości. To muzyka bardzo intymna, której najlepiej słucha się w skupieniu i samotności. W tej jej prostocie tkwi siła ale i słabość. Pobieżne przesłuchanie płyty, może doprowadzić słuchacza do wniosku, że jest to krążek bardzo monotonny i zwyczajnie słaby. Brak tematów i zróżnicowania instrumentalnego będzie to zresztą potwierdzał. Mimo to całość ma w sobie coś, co wyróżnia tę muzykę z tłumu bardzo podobnych, które obecnie powstają. Trochę jej brakuje do wyżej wymienionych dzieł Asche & Spencer czy "The Million Dollar Hotel", ale ciągle jest to muzyka warta polecenia. Za to sam film, koniecznie trzeba obejrzeć. Zawarta w nim (prawdziwa) wizja przyszłości naszego świata jest, co najmniej przerażająca…
„Najpoważniejszą z nich jest bez wątpienia globalne ocieplenie. Wiąże się ono z wieloma niepokojącymi zjawiskam” ach ta propaganda medialna…Odechciewa się dalej czytać:(