Wong Kar-Wai jest obecnie uznawany za najwybitniejszego reżysera pochodzącego z Azji. Jego kariera nabrała rozpędu wraz z sukcesem filmu "Happy Together", który w roku 1997 dał mu nagrodę za reżyserię na festiwalu w Cannes. Jego pozycję ugruntowały takie obrazy jak "Spragnieni miłości" i "2045", w których ukazywał trudne oblicza miłości. Obierając jako tło tych filmów realia Hong Kongu, Wong Kar-Wai zyskał miano artystycznego ambasadora tego kraju, stając się jednocześnie synonimem nowego stylu – Hong Kong Noir. Jego dzieła charakteryzują się inteligentną grą obrazów, ich intensywnością i często eksperymentalnym montażem. Ogromne znaczenie w ich odbiorze odgrywa również muzyka, która w przypadku tego reżysera zdaje się nie posiadać żadnej reguły czy klucza. Każda jego ścieżka dźwiękowa jest zaskakująca i wręcz ekspresjonistyczna, szokując zestawieniem kompozycji, klimatów, stylistyk. Nie inaczej jest w przypadku "Spragnionych miłości".
Niemal każdy film Wong Kar-Waia można traktować jak zbiór muzycznych pocztówek. Intensywność obrazów połączona, często w dość eksperymentalny sposób, z muzyką owocuje niezapomnianymi zestawieniami, jakich trudno szukać gdzie indziej. Jedynie Woody Allen, Quentin Tarantino czy Martin Scorsese znani są z równie odważnych i błyskotliwych ścieżek dźwiękowych, bazujących na istniejących kompozycjach. Wong Kar-Wai dołącza do tego grona, balansując jednak delikatnie na granicy kiczu, która w kinie azjatyckim przebiega w nieco innym miejscu niż przyzwyczajony jest do tego europejski czy amerykański widz.
W "Spragnionych miłości" granice dobrego smaku narusza połączenie piosenek Nata Kinga Cole’a, z chińskim folklorem i tamtejszymi piosenkami z połowy ubiegłego wieku. Zestawienie amerykańskiej klasyki z przyśpiewkami niczym z Pekińskiej Opery jest próbą dla najbardziej tolerancyjnego gustu. Słuchane z płyty kreują groteskową atmosferę – niepokojącą i pełną sprzeczności. W filmie znajdują uzasadnienie w nowatorskiej stylistyce Hong Kong Noir, jakiej wyznacznikiem stał się Wong Kar-Wai. Połączenie tych wszystkich sprzeczności w zadziwiający sposób kreuje bowiem erotyczne napięcie, jakie pojawia się między dwójką głównych bohaterów "Spragnionych miłości". Niczym romantyzm wpleciony w dźwięki zatłoczonego Hong Kongu, próbujący je przekrzyczeć i w końcu zaistnieć.
Jednak najważniejszym tematem muzycznym filmu jest kompozycja Shigeru Umebayashiego, zaczerpnięta z powstałego znacznie wcześniej japońskiego obrazu "Yumeji". Prosta melodia grana na skrzypcach, która wije się wokół bardzo charakterystycznej figury rytmicznej, ma w sobie zarówno namiętność, nostalgię jak i smutek. Na elementach tej, dość prostej, kompozycji została skonstruowana cała muzyka skomponowana do filmu przez Michaela Galasso. Podstawą większości jego utworów jest zatem metrum wykorzystane przez Umebayashiego w "Yumeji’s Theme", co podczas oglądania filmu nieznośnie ujednolica muzykę ilustracyjną. Galasso dość wprawnie operuje jednak różnym instrumentarium – od gitar przez smyczki po instrumenty dęte. Często wykorzystywane przez niego solo skrzypiec również jest nawiązaniem to tematu Umebayashiego. Ostatecznie rezultat jego pracy jest przedłużeniem dzieła Japończyka, ale miejscami zadziwiająco przypomina też powstałą kilka lat później muzykę Nicka Cave’a i Warrena Ellisa do "Zabójstwa Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda" (utwór "Blue").
"Spragnieni miłości" to nietypowa mieszanka muzycznych skrajności. Jest w niej coś niepokojącego, a jednocześnie pociągającego, co sprawia że nie da jej się tak łatwo skreślić. Nie jest to ścieżka dźwiękowa łatwa w odbiorze i posiadająca sens jedynie po zapoznaniu się z filmem. Nie jest to też muzyka na każdą okazję, a poczucie jej specyfiki wymaga odpowiedniego nastawienia i okoliczności. Niemniej to pozycja z wyższej półki, która dostarcza emocji i atmosfery jakie trudno znaleźć gdziekolwiek indziej.
0 komentarzy