Piotruś Pan od dawna wydawał się być spisany na straty. Przedstawienia teatralne, filmy, filmy animowane to wszystko było już dobrze znane i nie mogło nikogo zaskoczyć. Jednak w 1991 coś drgnęło, pojawił się rewelacyjny pomysł – a co gdyby główny bohater dorósł? Gdyby miał dzieci, a Kapitan Hak wciąż byłby żądny zemsty? Takie pytania zadawali sobie scenarzyści filmu "Hook". Odpowiedzią na nie było całkowicie nowatorskie rozwinięcie przygód Piotrusia Pana. Powstał wielki projekt, który miał się stać światowym hitem. Nie żałowano na niego pieniędzy zatrudniając największe gwiazdy Hollywood: Robina Williamsa, Julię Roberts i jednego z najlepszych reżyserów, Stevena Spielberga. Niestety film zgubił właśnie jego rozmach. Scenariusz okazał się zbyt trudny dla dzieci, które miały być głównym odbiorcą filmu. Natomiast dorośli po prostu nie chcieli przyznać się, że też czasem lubią bajki.
Wszyscy wiemy, że ścieżki dźwiękowe najbardziej ograniczane są przez same filmy. Jeśli obraz nie zdobędzie popularności soundtrack również skazany jest na zagładę. Ile to genialnych ścieżek nie zdobyło Oskara czy Złotego Globu, a nawet nominacji, tylko dlatego, że były napisane do kiepskiego obrazu? Zgodnie z ta zasadą muzyka do "Hooka" nie powinna zdobyć popularności, a jednak!
Hook to przede wszystkim bogactwo tematyczne. Powoduje ono, że ścieżka wcale się nie nudzi. Od ciekawych lekko marszowych motywów, przez niezwykle delikatne i liryczne aż po wesołe i skoczne melodyjki. To wszystko możemy znaleźć na tej płycie. Już jej pierwszy utwór przyciąga swoją energią. Wysoko grające dzwonki i szybkie smyczki nie zdążą nawet się dobrze zadomowić w uszach słuchacza, bo po chwili do akcji wkraczają klarnet i rożek angielski. I znów zmiana, z odsieczą przychodzą trąbka i puzon. A potem znów dzwonki tyle, że ze zdwojoną siłą. Nie chce się aż wierzyć, że minęło dopiero 30 sekund "Prologu" i już tyle się wydarzyło. Z pozoru takie częste zmiany mogą rozpraszać odbiorcę i utrudniać mu czerpanie przyjemności z muzyki. Nic bardziej mylnego, od tego niezwykle treściwego utworu wręcz nie można się oderwać, wszystkie niezwykle szybkie zmiany tylko zachęcają słuchacza do zapoznania się z resztą soundtracku.
Jednym z wątków, które stanowią o wspaniałości tej płyty jest część opisująca piratów. Temat tytułowego kapitana Haka ujawnia się w całej okazałości w "Smee's Plan". Kompozycja wydaje się być chytra i cwana jak bohater, któremu jest poświęcona. Opiera się na lekkiej grze instrumentów dętych drewnianych. Motyw w niej użyty potrafi pokazać również agresywne oblicze. W końcówce "Presenting The Hook" podparty całą orkiestrą robi niesamowite wrażenie. Zresztą początek tego utworu jest nie mniej wciągający. Charakterystyczne piszczałki i pirackie smyczki aż proszą by poderwać się do tańca i pomaszerować ze zbójecką hordą w dal.
Niezwykłym powiewem świeżości jest "Banning Back Home". Brzmiący jak muzyka relaksacyjna utwór, bardzo ciekawie spisuje się w filmie a i urozmaica płytę. Ścieżka dźwiękowa pokazuje również inne niezwykle ciekawe strony. Takie jak: potężne dźwięki tuby, kotłów i talerzy, czy niezwykle wpadające w ucho delikatne i baśniowe dźwięki pianina, smyczków i dzwonków. Jak balsam na uszy działa również "The Banquet". Przyjemna melodyjka pokazuje beztroskę zaginionych chłopców.
Ta płyta to również przyjemne i potężne chóry. Jednym z ich zastosowań jest ukazanie niezwykłość podwodnego świata syren, co w filmie wychodzi znakomicie. Jednak prawdziwą moc wokali pokazuje "You Are the Pan". Siła bijąca z utworu jest nie do opisania i ogromnie wzmaga niezwykłość sceny, w której został użyty. Zaraz po nich objawia się ten niezwykły flet. Już tylko on i harfa sprawiają, że chwila, w której ich słucham wydaje się być najpiękniejsza na świecie. Jego liryka i niewyobrażalny ładunek emocjonalny pokazują geniusz Williamsa.
W stwierdzeniu, że muzyka dobrze działa w filmie nie ma całej prawdy. Ścieżka dźwiękowa, jest nierozerwalną częścią obrazu. Umiejętnie lawiruje między baśniowością, "przebiegłym" brzmieniem i świetną muzyką akcji. Potrafi wycisnąć maksimum emocji we wszystkich scenach filmu. Być może gdyby nie ona, film poniósłby kompletną klęskę. Soundtrack z "Hooka" to jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych do filmów familijnych. Jest bardzo rozwinięty emocjonalnie, tematycznie, a nawet techniczne, bo choć członem wspólnym wszystkich kompozycji jest orkiestra to odnaleźć możemy na tej płycie od wspaniałych chórów, przez potężne tuby i kotły, po przebiegłe fagoty i liryczne flety. Można narzekać na podobieństwa tej ścieżki do "Home Alone", "E.T." czy dziełami mistrzów klasyki. Można czepiać się, że jeden z utworów przypomina "The March of the Villains" z "Supermana". Jednak nawet gdyby, Williams stworzył paskudny plagiat zżynający z prac zarówno własnych jak i innych kompozytorów, znaczyłoby to, że nie warto jej słuchać i zachwycać się jej pięknem?
Genialna płyta. Wśród familijnych Williamsów Hook zajmuje u mnie trzecie miejsce, po E.T. na pierwszym miejscu i „dylogii” Home Alone na drugim miejscu. Pottery są na czwartym. Nie zgadzam się tylko z jednym. „We Don’t Wanna Grow Up” zdecydowanie na 5!