Hobbit, The: An Unexpected Journey – Special Edition
Kompozytor: Howard Shore
Rok produkcji: 2012
Wytwórnia: WaterTower Music
Czas trwania: 127:42 min.

Ocena redakcji:

 

Peter Jackson długo kazał czekać widzom na „Hobbita”. W pewnym momencie istniała obawa, że zechce pobić wynik J.R.R. Tolkiena, który opublikował „Władcę Pierścieni” 17 lat po wydaniu przygód Bilba Bagginsa. O ile jednak pisarz bez większego problemu pisze cokolwiek w dowolnym czasie, reżyser, jeśli chce utrzymać tę samą obsadę, nie może sobie na to pozwolić. Długi okres oczekiwania ma natomiast jedną istotną zaletę: wzbudza zainteresowanie. Dla producentów to zapowiedź dużych zysków, ale i pułapka – wraz z zainteresowaniem wzrastają oczekiwania, a te czasem trudno zaspokoić.

 

Głosy fanów z całego świata świadczą o tym, że „Hobbit: Niezwykła podróż” ich oczekiwania w dużej mierze zaspokoił. Tym niemniej, odrzucając całą ekscytację wynikłą z samego powrotu do Śródziemia, należy trzeźwo zauważyć, iż jest on znacząco słabszy od którejkolwiek części „Władcy Pierścieni”. To niezłe, epickie kino, ale rojące się od niepotrzebnych błędów właściwie na każdym polu – również w kontekście ścieżki dźwiękowej.

 

shore-2044542-1590000988Niewątpliwie miłośnicy muzyki filmowej oczekiwali na dzieło Howarda Shore’a w niemniejszym stopniu, niż kinomani na obraz Jacksona. „Władca Pierścieni” do dziś pozostaje w tym gatunku osiągnięciem niezwykłym i jak na razie najwybitniejszym w XXI wieku. Kanadyjczyk stworzył fascynującą symfonię przytłaczającą liczbą tematów, bogactwem orkiestracji, intrygującymi rozwiązaniami ilustracyjnymi. Ten efekt był oczywiście nie do powtórzenia, „Hobbit” miał za zadanie rozszerzyć muzyczne uniwersum Śródziemia, liczono jednak, że Shore wykaże się porównywalną inwencją i w znaczący sposób odświeży schematy z pierwszej trylogii.

 

Po obejrzeniu filmu i przesłuchaniu ścieżki dźwiękowej konstatacja jest niestety prosta: inwencją się nie wykazał i odświeżać najwyraźniej niczego nie chciał. Zaskakujące jest, jak często i w jak znaczący sposób pierwsza część „Hobbita” czerpie z materiału stworzonego na potrzeby „Władcy Pierścieni”, zwykle zresztą zupełnie niepotrzebnie. Jaki jest sens na przykład powtarzanie w skali niemal jeden do jednego tematu Shire w „Old Friends”? Z jakiej przyczyny każde pojawienie się elfów natychmiast każe odezwać się tematowi Lorien? Dlaczego Czarnoksiężnik z Dol Guldur został ściśle związany z tematem Mordoru? Owszem, wszyscy pewnie i tak wiedzą, że chodzi o Saurona, ale z Dol Guldur do Mordoru daleko. Poza tym Gandalf jeszcze tego nie wie i wolałbym jako widz dzielić jego niepewność, niż uzyskiwać gwarancję od kompozytora muzyki.

 

Jest zupełnie zrozumiałe, iż nawiązania do „Władcy Pierścieni” musiały się znaleźć. Niedającego się podrobić szlachetnego brzmienia orkiestry, wywiedzionego z pierwszej trylogii, słucha się zresztą z wielką przyjemnością, ale trudno uzasadnić, czemu tak często i tak ostentacyjnie powracają dawne tematy i pomysły aranżacyjne. Trudno określić, ile w tym winy Shore’a, a ile Petera Jacksona, lecz komuś najwyraźniej zabrakło subtelności. Skłaniałbym się przy tym do obarczenia winą reżysera, który chętnie w „Niezwykłej podróży” kopiuje rozwiązania, jakie wypracował filmując przygody Froda. Nie zważa natomiast na to, czy są dopasowane do nowego dzieła, czy nie. Jest po temu jeszcze jeden znaczący argument – temat główny.

 

Co zadziwiające, nie wyszedł on spod ręki Kanadyjczyka, a zespołu kompozytorskiego, któremu przypadło napisanie muzyki do pieśni „Misty Mountains”. W wersji instrumentalnej stanowi ona wiodący temat filmu. Nie jest to może oczywiste, gdy słucha się płyty ze ścieżką dźwiękową, ale nie budzi już wątpliwości podczas seansu. Jackson wykorzystuje ten temat, gdzie tylko może i znowu często niepotrzebnie, spychając melodie Shore’a na dalszy plan. Byłoby zaskakujące, gdyby nie frustrowało to kompozytora i pozwala sądzić, iż jego wolność przy pisaniu muzyki była tym razem mocno ograniczona.

 

Trzeba przy tym przyznać, iż temat „Misty Mountains” jest świetny, ma rozmach, przestrzeń i nostalgiczną nutę – skrojony został w sam raz na epicką opowieść o krasnoludach, które powracają do swojej ojczyzny. Shore jednak też napisał kilka niezłych tematów. Wyróżniają się: elegancki temat Thorina („Axe or Sword?”), pełen niepokoju, szarpany temat Radagasta („Radagast the Brown”), wreszcie pomocniczy (względem tematu Shire), ciepły temat Bilba („Dreaming of Bag End”). Wzorem „Władcy Pierścieni” swoje tematy i temaciki mają jednak wszystkie elementy Tolkienowskiego świata. Niestety, muzycznie wyjątkowo słabo wypadł Gollum. Szkoda, gdyż sekwencja z nim jest bodaj najlepsza w całym filmie, a towarzyszy jej kompozycja pozbawiona wyrazu.

 

hobbit-2146164-1590001330Znów więc pojawiło się sporo melodii, które aż się proszą o odkrycie i docenienie. Żadna z nich jednak nie zbliża się nawet do poziomu tematów z „Władcy Pierścieni”, są bowiem zbyt oczywiste, nie tak interesujące i znacząco mniej porywające. Jeśli miałoby się wskazać na najbardziej irytującą wadę partytury Shore’a, to, obok braku świeżości, byłaby to pewnie słaba emocjonalność. Brakuje też małych perełek – nie tyle tematów, co zaskakujących zwrotów orkiestry, które utrzymywałyby słuchacza w ciągłym napięciu. Nie oznacza to jednak, iż „Hobbit: Niezwykła podróż” do muzycznego świata Śródziemia wnosi jedynie parę średnich motywów. Zasadniczo jest nieco lżejszy, obficie czerpiący z anglosaskiego folku i bardziej zrytmizowany. Symbolem tego jest zaskakujący w brzmieniu temat Radagasta – pozbawiony epickiego rozlania orkiestry, a obdarzony dynamiką i nerwem. Kompozytor z większą uwagą buduje perkusyjne poszycie utworów, chętnie sięga po rozedrganą czelestę. Dzięki temu daje wyraz niespokojnym czasom będących tłem wyprawy i nerwowemu stosunkowi Bilba do przygody jako takiej.

 

Wreszcie słowo należy się piosence towarzyszącej napisom końcowym. Ponieważ konstrukcja „Hobbita” jest identyczna, jak „Władcy Pierścieni”, piosenka znaleźć się musiała. Po raz pierwszy jednak nie wykonuje jej kobieta, co przy krasnoludzkiej historii jest w pełni uzasadnione. „Song of the Lonely Mountain” oparte zostało (oczywiście) na temacie „Misty Mountains”, z tym, że zaaranżowanym na popową modłę. Bliżej mu do rozrywkowej ballady „Into the West”, niż tajemniczego „May It Be” czy rozdzierającego „Gollum’s Song”. Jest to konwencja, która nie do końca mnie przekonuje – wydaje się bardziej amerykańska, aniżeli śródziemna. Nie da się jednak „Song of…” odmówić siły i emocjonalności, a poza tym wpada w ucho i urzeka wojowniczymi okrzykami w tle oraz błyskotliwym wykorzystaniem perkusji.

 

Nie jest to więc ścieżka dźwiękowa słaba sama w sobie, chociaż w porównaniu z „Władcą Pierścieni” (czy ostatnimi pracami Shore’a, jak „Hugo” czy „Cosmopolis”) rozczarowuje. Tym, co znacząco utrudnia jej odbiór i decyduje o ostatecznej ocenie jest paradoksalnie bardzo bogate wydanie. Do wyboru są dwie wersje: zwykła i specjalna – obydwie obdarzone tą samą wadą: dwiema płytami. Zapowiadało się to jako niezwykła gratka dla miłośników muzyki do pierwszej trylogii, a skończyło na zawodzie. Ze zgromadzonego materiału można było wykroić jeden bardzo porządny krążek, a powstały dwa raczej nużące. Nie sądzę przy tym, by wersja zwykła z powodu nieco krótszego czasu trwania miała dużą przewagę. I tak jest nieprzyzwoicie długa, a zarazem pozbawiona udanych utworów dołączonych do wydania specjalnego w charakterze bonusu. Na rynku powinna się zaś znaleźć klasyczna wersja 70-minutowa. Taką z przyjemnością nie raz włożyłoby się do odtwarzacza (na końcu proponuję listę utworów, która byłaby dla takiego wydania wystarczająca).

 

Byłoby przesadą stwierdzenie, iż kompozycja Howarda Shore’a okazała się klęską. Na pewno nie jest tak dobra, jak oczekiwano i jak mogłaby być. Sporą część winy należy zrzucić na reżysera, który stał się niewolnikiem stylu „Władcy Pierścieni” i kopiuje wszystko od sposobu filmowania po wykorzystanie muzyki, ocierając się o autoparodię. Uzasadniony jest przy tym optymizm – w drugiej części Shore zostanie uwolniony od tematu „Misty Mountains” i od znajomych okolic. Nie będzie już Shire i Rivendell, będzie Mroczna Puszcza, Esgaroth, Dal, no i smok. Wszystko to siłą rzeczy wymaga pewnych innowacji. Nie wiem, czy maestro wykaże się na tyle pomysłowością, by rzeczywiście uzasadnione okazało się kolejne wydanie złożone dwóch płyt, ale wystarczy, by raz czy drugi udało mu się porwać swoją muzyką słuchacza. Nie ma już wygórowanych oczekiwań – tym łatwiej może pozytywnie zaskoczyć.

 

Lista utworów wystarczających na wydanie jednopłytowe:

1. My Dear Frodo, 2. A Very Respectable Hobbit, 3. Old Friends, 4. Erebor, 5. Axe or Sword, 6. The Dwarf Lords, 7. Misty Mountains, 8. The Adventure Begins, 9. The World is Ahead, 10. Radagast the Brown, 11. Roast Mutton, 12. Warg Scouts, 13. The Hidden Valley, 14. The White Council, 15. Over Hill, 16. A Thunder Battle, 17. Under Hill, 18. Riddles in the Dark, 19. Out of the Frying-Pan, 20. Song of the Lonely Mountain, 21. Dreaming of Bag End

 

Autor recenzji: Jan Bliźniak
  • 1. My Dear Frodo
  • 2. Old Friends (Extended Version)
  • 3. An Unexpected Party (Extended Version)
  • 4. Blunt the Knives – The Dwarf Cast
  • 5. Axe or Sword?
  • 6. Misty Mountains – Richard Armitage, The Dwarf Cast
  • 7. The Adventure Begins
  • 8. The World Is Ahead
  • 9. An Ancient Enemy
  • 10. Radagast the Brown (Extended Version)
  • 11. The Trollshaws
  • 12. Roast Mutton (Extended Version)
  • 13. A Troll-Hoard
  • 14. The Hill of Sorcery
  • 15. Warg-Scouts
3
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

21 komentarzy

  1. Alex

    no to czekamy wreszcie na recenzje Władcy Pierścieni 😀

    Odpowiedz
  2. Brian

    Były kiedyś :/

    Odpowiedz
  3. Unfinished

    Zgadzam się z zarzutami dot. muzyki, natomiast zupełnie nie rozumiem co autor uważa za „niepotrzebne błędy”, którymi film się „roi”. Owszem, jest w nowym „Hobbicie” kilka nieśmiesznych żartów, wiele odstępstw od książki, ale to samo można powiedzieć o trylogii „Władcy pierścieni”. Mnie w nie raziły one na tyle, by w jakikolwiek sposób odbierały przyjemność z seansu.

    Poprawcie „Thora” z siódmego akapitu, bo razi po oczach.

    Odpowiedz
  4. Mefisto

    Błąd poprawiony, dzięki.
    Co do LOTRa to był faktycznie, ale spokojnie – wróci 🙂 Jeszcze trochę recenzji ze starej strony do przeniesienia zostało, ale już powoli zbliżamy się do końca, także cierpliwości 🙂
    Co do recenzji – długa, niczym sam soundtrack 🙂 Ale z większością zarzutów się zgadzam, poza paroma momentami płaskie to i mało efektowne, nie poraża i nie angażuje słuchacza jak Władca. Szkoda.

    Odpowiedz
  5. J.B.

    Recenzja ścieżki dźwiękowej nie była miejscem na dokładne wypunktowanie błędów filmu (i tak, jak słusznie wytyka Mefisto, jest długa niczym łańcuch Gór Mglistych). Nie chodzi mi ani o nieśmieszne żarty, bo akurat ciężki i przaśny humor pasuje do krasnoludów, ani o sam zamysł dołożenia paru wątków, gdyż są one zgodne z innymi tekstami Tolkiena. Zresztą zmiany w fabule to nie jest przecież błąd, pytanie tylko jak i dlaczego zostały dokonane. Recenzję filmu można przeczytać na moim blogu (www.alfred.blog.onet.pl), tam dokładnie tłumaczę, co mi się nie podobało i dlaczego. Tam też liczę na polemikę. Wiem, że wiele osób się tym filmem zachwyca i nie mogę powiedzieć, iż mi się nie podobał, ale to zupełnie nie ta klasa, co „Władca Pierścieni”.

    Odpowiedz
  6. slowa.dwa

    Po pierwsze: świetna, uczciwa recenzja
    Po drugie: błąd w drugim akapicie – podtytuł to Niezwykła podróż

    Odpowiedz
  7. Unfinished

    Dzięki za odpowiedź i link do bloga (Świetna analiza bród krasnoludów 🙂 ). Zgadzam się, że „Hobbit” nie jest filmem tak genialnym, jak WP, ale z ostateczną oceną wstrzymuję się do powstania dwóch kolejnych części, być może wtedy będzie można dokonać pełniejszej oceny nowej trylogii Jacksona.

    Odpowiedz
  8. J.B.

    Rany, nie wiem, skąd mi się ta „niebezpieczna” wzięła, poza faktem, że faktycznie była niebezpieczna ;). Dziękuję i poprawiam.

    Odpowiedz
  9. voithuus

    „Rozedrgana czelesta w „Radagast the Brown”. To „klepanie” to na pewno nie ten instrument. Czelesta o ile się nie mylę to instrument klawiszowy.

    Odpowiedz
  10. DanielosVK

    Świetna recenzja, choć do końca się z nią nie zgodzę. Fakt, starych tematów jest tu nieco za dużo – 7-8 aż, a niektóre pojawiają się za często. Nie można jednak nie zauważyć aż 11 nowych tematów – nie wszystkie rzucają się mocno w uszy, to prawda, ale niektóre wg mnie działają na wyobraźnię i wcale nie zawodzą swoją nikłą emocjonalnością, jak twierdzi recenzent. Mówię tu przede wszystkim i nostalgicznej melodii dla Bilba (symbolizującej pewnie jego tęsknotę za Shire), dostojnym motywie Thorina, oczywiście o motywie krasnoludów, a przede wszystkim – Radagasta. „Radagast the Brown” to z resztą wg mnie najlepszy utwór na płycie i wg mnie w żaden sposób nie odbiega poziomem do LotRa, wręcz przeciwnie – śmiało mógłby się tam znajdować, nie odbiegając poziomem (oczywiście gdyby Radagast się w LotRze pojawiał). Zawodzi nieco muzyka akcji, która jest w porównaniu do wybitnej trylogii nieco zbyt uproszczona, choć wg mnie nadrabia świetnym finałem w postaci „Brass Buttons” i „Out of the Frying-Pan” (szczególnie chór pod koniec). Zgodzę się też z recenzentem, że mogło to się wszystko bez bólu pomieścić na jednej płycie (choć mi, fanboyowi, takie dwie w ogóle nie wadzą) i z tym, że 2 i 3 cz. powinny być dużo lepsze od tej, nadto aż przepełnionej odwołaniami do starych miejsc. Ja daję temu score’owi jednak z czystym sercem czwórkę. Daleki od doskonałości, ale wg mnie udany powrót do Śródziemia. Jeśli o recenzję chodzi to pojawiło się też kilka błędów rzeczowych – najbardziej rzucił mi się w oczy ten o rzekomym braku tematu Golluma – mieliśmy go już w LotRze, a i tutaj się pojawia dwa razy – w „Riddles in the Dark” i „Brass Buttons” (bynajmniej nie mówię o temacie Pierścienia, który również się w obu kawałkach przewija).

    Odpowiedz
  11. J.B.

    voithuus – nigdzie nie napisałem, że w temacie Radagasta jest wykorzystana czelesta i owszem jest to instrument klawiszowy.
    DanielosVK – porównaj temat z Shire i temat Bilba – różnica w emocjonalności jest aż nazbyt widoczna. Mnie by też temat Ragadasta do LotRa raczej nie pasował, nawet w kontekście „Hobbita” trochę minęło nim się z nim oswoiłem. Nie czuję się też specjalistą od niezliczonej liczby tematów Śródziemia, ale w życiu nie obił mi się o uszy jakikolwiek temat Golluma. Czy mógłbyś wskazać, o którym fragmencie „Riddles in the Dark” mówisz i w którym utworze z LotRa on się także pojawia?

    Odpowiedz
  12. DanielosVK

    Jeśli porównamy temat Shire z ciepłym, optymistycznym tematem Bilba – to owszem, porównanie wypada na korzyść Shire (nic dziwnego z resztą, w końcu to geniusz). Ja mam na myśli jednak drugi temat Bilba, melancholijny, podejrzewam, że symbolizujący jego tęsknotę za Shire i Bag End. Ten ma zupełnie inny charakter niż temat Shire i wg mnie jest bardzo emocjonalny i w żaden sposób nie odstaje.
    Jeśli zaś chodzi o temat Golluma – w „Riddles in the Dark” pojawia się w 4:25. Myślę, że szukanie go w LotRze nie ma sensu, bo jestem pewien, że jako spory fan Shore’a na pewno tę melodię kojarzysz (trochę się z resztą zdziwiłem, że nie wiedziałeś o temacie Golluma).
    Swoją drogą – przyznam rację, że w 2 i 3 cz. znikną Shire, Galadriela, Rivendell etc. i dzięki temu tych tematów już nie powinno być. Skąd jednak teoria, że zniknie temat krasnoludów? Przecież w 1 cz. jest on tematem głównym, odpowiednikiem tematu Drużyny Pierścienia z Władcy Pierścienia. Dlaczego miałby zniknąć?

    Odpowiedz
  13. J.B.

    Hm, nigdy nie traktowałem tego tematu jako tematu Golluma. Muszę uważnie przyjrzeć się jego rozwojowi w LotRze by zaspokoić moje wątpliwości. Samo „Riddles in the Dark” nie przynosi odpowiedzi (tytuł zobowiązuje), gdyż jest przesiąknięte tematem Pierścienia. Konteksty w LotRze przyniosą odpowiedzi. Co do tematu wyprawy (wolę to określenie, z krasnoludami utożsamiając humorystyczne „An Unexpected Party”) – nie użyłem określenia „zniknie”, bo nie zniknie na pewno. Użyłem określenia „Shore zostanie uwolniony”, bo nie będzie to już zapewne temat wiodący, więc zniknie (!) niejako obowiązek doklejania go do każdego ważnego momentu. Pojawi się raz czy drugi jak temat Drużyny w kolejnych LotRach i na tym koniec. Twarzą kolejnych ścieżek będą inne tematy i liczę, że to Shore się pod nimi podpisze. P.S. Galadriela wróci w części III 😛 .

    Odpowiedz
  14. DanielosVK

    A nie możesz mi po prostu uwierzyć? Mi, fanboyowi Shore’a i LotRa z krwi i kości? 😀
    Ja ten temat traktuję jako temat drużyny krasnoludów, a temat z „An Unexpected Party” jako, hm… „temat zabawy krasnoludów”. 😛 Ale oczywiście nazewnictwo jest dowolne. Ciekawe, jak Adams je nazwie?

    Nie wiem, czy bym wysuwał analogię do LotRa w wypadku głównego motywu. W Dwóch Wieżach najwięcej było tematu Rohanu, bo tam działa się akcja i wszystko kręciło się wokół tego. W Powrocie Króla był to temat Gondoru. Ale co w 2 i 3 cz. Hobbita miałoby zastąpić temat drużyny? Bo, szczerze mówiąc, cięzko mi to sobie wyobrazić. Oczywiście żywię nadzieję, że takowy temat się pojawi, ale mam wątpliwości, czy są ku temu możliwości.
    ad. P.S. ale Shore nie będzie miał tyle okazji do epatowania tematem Lothlórien. A przynajmniej mam taką nadzieję. 😛

    Odpowiedz
  15. Dexter

    J.B. – temat Golluma jest opisany w książeczkach dołączonych do wydań Complete Recordings LotRa.
    W FotR można go usłyszeć w Prologue: One Ring to Rule Them All (5:50) 🙂

    Odpowiedz
  16. J.B.

    Trochę Adamsowi nie ufam, on takie śmieszne małe coś, czego prawie nie słychać w „Old Friends” nazywa „Tematem Gandalfa”, to jest dopiero fanboy ;). Dexter – nie miałem styczności z Complete Recordings do LotRa, jak rozumiem, to temat, o którym pisze Danielos? Pozostaję sceptyczny, bowiem nie chcę zmieniać tego akapitu, dopóki nie uzyskam stuprocentowej pewności. Danielos – łatwo sobie mogę wyobrazić temat Smauga jako wiodący w części drugiej. Co do części trzeciej nie wiem, bo nie potrafię przewidzieć, co będzie zawierała, skoro z zamierzenia dotyka raptem około 30 stron powieści, ale tam już temat krasnoludziej wyprawy będzie pod każdy względem nie na miejscu.

    Odpowiedz
  17. Dexter

    J.B. – tak, to ten temat, o którym pisze Danielos. W książeczce do FotR jest opisany jako „The Pity of Gollum (Sméagol’s Theme)”, a w dalszych częściach wyróżnione są nawet 2 tematy, co wiąże się oczywiście z charakterem Golluma – oprócz wspomnianego, pojawia się „Gollum’s Menace (Gollum’s Theme)”, który usłyszeć można np. w utworze Lost in Emyn Muil (2:10) 😉

    Odpowiedz
  18. DanielosVK

    Akurat Adams ma chyba pojęcie o score’ach Shore’a jak mało kto. A ta mała melodia to rzeczywiście jest temat Gandalfa. Bardzo skromny, ale jest. Widać to w filmie – często, gdy pojawia się Gandalf, w tle przewija się ten temat.

    Odpowiedz
  19. Krystian

    Dla mnie bomba. Może nie dorównuje trylogii, ale wciąż trzyma wysoki poziom.

    Odpowiedz
  20. Andrew

    Muzyka poprawna i niestety nic więcej.

    Odpowiedz
  21. Frodo

    Super

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...