Wsiadł na zakręcie, kiedy wokół szalała burza. Nic nie mówił, tylko złowrogo się uśmiechał. Gdy zagadnąłeś, usłyszałeś tylko nazwisko, które zrazu wydało Ci się znajome. Bezskutecznie pytałeś go jeszcze o drogę i cel podróży. W końcu po jakimś czasie zapytał o papierosa. Oczywiście poczęstowałeś go, samemu wypalając ostatniego. Nagle mężczyzna przysunął się do Ciebie gwałtownie i wcisnął w dłoń niewielkie pudełko:
– Graj to – powiedział odchylając głowę do tyłu – Graj i jedź.
Sprawdziłeś zawartość – w środku znajdowała się płyta cd, którą natychmiast włożyłeś do odtwarzacza. Zrobiłeś to nie tyle ze strachu, co z ciekawości. Już po chwili pierwsze, ponure dźwięki doszły do Twoich uszu. Wśród nich od razu rozpoznałeś syntezatory i elementy perkusyjne przepuszczone przez elektronikę. Nieznajomy uśmiechnął się
– Wiesz, co lubię w tej muzyce tak bardzo? – spytał i nie czekając na odpowiedź mówił dalej – Jest taka cholernie mroczna. Nieważne, jak dynamiczny czy ilustracyjny jest dany utwór: zawsze jest niepokojąca. Osacza cię z każdej strony nie dając szans na ucieczkę. A jeśli widziałeś film, w którym stanowi ona rewelacyjny, budujący akcję podkład, to tym gorzej dla ciebie. Widziałeś film? – spytał spoglądając w Twoją stronę z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
Przytaknąłeś gasząc resztkę swojego peta. Wypuściłeś powietrze z płuc, akurat kiedy skończył się pierwszy utwór. Miał rację – niepokój od razu daje się we znaki. Kiedy mężczyzna dokończył swojego papierosa, powrócił do wywodów. I mówił tak spokojnie i cicho, żeby nie przeszkadzać muzyce. Z drugiej strony, pomimo muzyki i burzy, bardzo dobrze go słyszałeś.
– To co słyszysz – upewnił Cię we wcześniejszych przemyśleniach – to głównie perkusja, bębny i instrumenty dęte przepuszczone przez syntezatory. To za ich pomocą udało się zbudować ten rewelacyjny klimat wszechobecnego niepokoju, jaki teraz odczuwasz.
Nieznajomy umilkł ponownie, zostawiając Cię sam na sam z muzyką. Nie trwało to jednak długo.
– Wiesz, że to pierwsza praca tego kompozytora z samplami? W tamtych czasach były one strasznie drogie i dostęp do nich podczas pracy nad filmem mieli tylko nieliczni. Pewnie dlatego tyle tu eksperymentalnych dźwięków i mnóstwo underscoru, który sprawdza się tylko na ekranie. Ale ty to wiesz, prawda? – mężczyzna znowu uśmiechnął się pod nosem.
– To prawda – wtrąciłeś nieśmiało – w filmie ta muzyka brzmi wyśmienicie. Powiedziałbym nawet, że to nieodłączny element akcji, a nawet pełnoprawny bohater…
Mężczyzna roześmiał się na cały głos, tłumiąc na chwilę kolejną posępną ścieżkę oraz krople narastającego deszczu, które co chwila uderzały o karoserię auta. Rozproszyło Cię to na tyle, że omal nie skończyliście w rowie. Na szczęście w porę odbiłeś w drugą stronę, piłując podwoziem o kamieniste pobocze. Jeszcze kilka pisków opon i utwór "Dream" i udało Ci się opanować rozszalały pojazd. Mężczyzna pokręcił tylko głową i otworzył nóż sprężynowy – tuż przy Twojej twarzy. Widać miał go cały czas w ręku, bo nie widziałeś by sięgał do kieszeni.
– Zgodzisz się, że to bardzo metaliczna muzyka? Chyba z tego wynika jej niepokój i dlatego ją tak lubię – powiedział spokojnie, lawirując ostrzem wokół Twojego oka – jest taka, bo z jednej strony doskonale słychać jej sztuczność, a z drugiej idealnie pasuje do całej reszty, sprawiając wrażenie naturalnego składnika. Jest ostra kiedy trzeba i senna, trochę jak ze snu… czy też – urwał oblizując ostrze – z koszmaru…
Odsunąłeś się od niego, ale on nie zareagował. Wpatrywał się cały czas w ostrze, po którym spływała strużka jego własnej krwi.
– Ascentyczna, prawda? Ale poczekaj… – mężczyzna wstrzymał oddech.
Ty prawdę mówiąc też to zrobiłeś. Obaj, trochę nieświadomie, daliście się ponieść genialnej melodii "Cars And Helicopters", przy której zauważyłeś, że noga sama dociska pedał gazu. Kiedy utwór się skończył, mężczyzna otworzył oczy i wlepił wzrok na powrót w Ciebie. Położył nóż na desce rozdzielczej i raz jeszcze przybliżył się do Ciebie.
– Rozumiesz, co miałem na myśli? – spytał. Kiwnąłeś głową kilka razy. – Prawdziwa poezja, która miesza się z typową ilustracją. Jak na ironię, to znacznie lepsza muzyka tego kompozytora, niż wiele jego późniejszych dokonań, które zainspirowała, a przy których miał przecież więcej możliwości i doświadczenia.
Umilkł znowuż, dając Ci okazję wysłuchać w spokoju, bardzo niespokojnych finałowych ścieżek, począwszy od dynamicznego "Endgame", a na "End Credits" skończywszy. Słuchałeś wciąż z przerażeniem, ale też i z przyjemnością. Ostatnia ścieżka skończyła się dokładnie w momencie, kiedy deszcz ustąpił. Nie zauważyłeś tego – Twój wzrok skupił się na jaśniejącym horyzoncie. Zbliżał się ranek. Mężczyzna spojrzał na Ciebie i poklepał Cię po ręce.
– Zatrzymaj tu – rzekł.
Dopiero teraz zauważyłeś po lewej stronie starą stację benzynową.
– Na pewno mają tu benzynę… i papierosy – mężczyzna uśmiechnął się do siebie.
Zatrzymałeś samochód i nieznajomy otworzył drzwi.
– Zatrzymaj płytę. – powiedział na odchodnym – Jest dziś słabo dostępna, a to kawał dobrej muzyki. Co z tego, że w dużej mierze ilustracyjnej. Przyda ci się, przed tobą długa droga…
Spojrzałeś na niego niepewnie, a kiedy zamknął drzwi, ruszyłeś. W lusterku zauważyłeś, że ponownie się uśmiecha – bardziej złowrogo niż dotychczas. Docisnąłeś pedał gazu, tak na wszelki wypadek. Do Twoich uszu znowu dotarło "Headlights (Main Title)". Widać nie wyłączyłeś autopowtarzania. Nie zastanawiając się jednak nad tym, dałeś się ponieść muzyce raz jeszcze. Ascetycznie. Ale zaraz… Co to był za facet? Zamyśliłeś się na chwilę… Isham. Nazywa się Mark Isham.
0 komentarzy