Ten film z udziałem "Dużego Willa" to, trzeba przyznać, nawet przyjemna i, co ważniejsze, w miarę śmieszna komedia romantyczna. Duża w tym zasługa aktorów, ale także i muzyki. W trakcie oglądania filmu oprawa muzyczna przyciąga uwagę i bardzo dobrze współgra z konkretnymi scenami, a także z ogólnym klimatem produkcji. Kiedy więc swego czasu wychodziłem z sali kinowej, nie dziwiły mnie uwagi innych osób, traktujące o zakupie płyty z muzyką. Mnie bowiem też naszła ochota, by takowy soundtrack sobie sprawić…
Zacznijmy jednak od tego, iż pierwotnie muzykę do filmu skomponował George Fenton. Została ona jednak porzucona na rzecz piosenek z opisywanej płyty (na której zresztą jest sporo braków). Z oczywistych względów nie ma i nie będzie osobnego krążka z kompozycją Fentona. Nie spotkałem się także, ani nie słyszałem, o żadnym bootlegu z tą partyturą, choć istnienia takowego nie wykluczam. Co prawda na wydaniu DVD z filmem istnieje dodatek w postaci przywróconego początku z muzyką Fentona właśnie, ale generalnie na tym rola jego pracy się kończy i koniec końców kompozycja ta właściwie nie ma racji bytu. Z jednej strony szkoda – z drugiej naprawdę trudno wyobrazić sobie co poniektóre sceny ze zwykłą ilustracją miast wykorzystanych ostatecznie piosenek, co sugeruje jednak dobrą decyzję producentów.
Ale co do opisywanego soundtracku, to niestety muszę stwierdzić, iż jest on średni… i to bardzo. To, co w filmie sprawdza się doskonale, na płycie nie brzmi już tak dobrze. Tym większa szkoda, gdyż liczyłem na naprawdę solidną porcję muzyki, a dostałem zwykłego przeciętniaka. Na pewno na uwagę zasługuje pięć pierwszych piosenek – “One Thing", "Don't You Worry 'Bout a Thing", "This Is How I Feel", "Ooh Wee" i "Now That We Found Love" to bez wątpienia te kawałki, które najbardziej wpadają w ucho i kojarzą się z samym filmem. Nie ma się co rozpisywać na temat każdej z nich – to po prostu niezłe, miejscami dobre granie, zamykające się w kręgu rock/pop/hip-hop. Z tej całej piątki najlepsze wydało mi się "Now That We Found Love". To piosenka najbardziej taneczna i najsympatyczniejsza, a pochodząca z samego finału. Z innych utworów wart uwagi jest jeszcze "You Can Get It If You Really Want" Jimmy'ego Cliffa, ale to już numer stary i znany, choć nadal jary.
Wszystkie inne kawałki albo w ogóle mi się nie podobały, albo już dawno wyleciały z głowy, a co za tym idzie – nie są zbyt dobre. Dziwi także (bo raczej nie jest mocno odczuwalny) brak jakiejkolwiek piosenki Willa 'Hitcha' Smitha. Zabieg to przecież powszechny, że raper grający główną rolę (lub jedną z głównych) dorobi się także na tantiemach z soundtracku. Tu nie zastosowano tego zabiegu, co jednak specjalnie nikogo raczej nie przejęło…
Mimo wszystkich zarzutów, soundtrack trzyma w miarę równy poziom rytmiczno-klimatyczny. I choć niektóre utwory są wyraźnie gorsze od reszty, to jednak całość wypada znośnie, w czym pomaga także w miarę krótki czas trwania albumu. Tyle, że – jak już pisałem – jest on wciąż bardzo przeciętnym wydawnictwem. Każdy jednak lubi co innego i wiem, że niektórym osobom się spodoba (bądź już się spodobał). Zatem, w zależności od jej zastosowania, efekt będzie różny. Na imprezie i podczas jazdy autem płyta spełni swoje zadanie i wypadnie dobrze (acz nie rewelacyjnie). Jednak zupełnie osobno, tak do zwykłego posłuchania i poczucia jeszcze raz filmowego klimatu, jest dużo gorzej… Nie będę więc ani zachęcał, ani odradzał. Reszty dopełni ocena.
P.S. Tekst ten jest poprawioną i uzupełnioną wersją recenzji napisanej dla portalu film.org.pl.
TU z kolei spis wszystkich piosenek w filmie wykorzystanych.
0 komentarzy