Producenci „Ukrytych działań” doszli chyba do wniosku, że skoro są trzy główne bohaterki, to zatrudnijmy trzech kompozytorów do tego dzieła. I tak do produkującego film Pharella Williamsa dołączyła sama legenda kina, Hans Zimmer, dla którego rok 2016 był katastrofalną porażką (bezsensowne mordobicie między Batmanem i Supermanem) oraz bardzo powoli rozwijający swoją karierę Anglik Benjamin Wallfisch – kolejny z podopiecznych RCP, więc nie spodziewałem się zbyt wiele. Efekt jednak bardzo pozytywnie zaskoczył.
Pierwsza rzucająca się w uszy melodia dotyczy matematyczki Katherine Johnson. Dominuje stonowany fortepian (gra na nim sam Herbie Hancock) oraz bardzo subtelne smyczki. Wprowadza ona nas w niemal błogi nastrój, a obecność takich instrumentów jak harfa, cymbałki, a także żeńska wokaliza, mają podkreślić jak dużą moc i talent ma w sobie ta kobieta. Czegoś takiego nie powstydziliby się minimaliści.
Drugi motyw dotyczy całego NASA oraz pracy kobiet w tej agencji (a dokładniej w Zespole Obliczeniowym) i jest on pośrednio fundamentem underscore’u. Słychać go w „Mission Control” oraz „Special Task Group”, gdzie fortepian tym razem przyspiesza (niczym u Hornera) i wpleciona zostaje elektronika. Pod koniec drugiego utworu dorzucona zostaje też samotna, elgijna trąbka oraz wybrzmiewa podniosły finał.
Są jeszcze obowiązkowe szybkie wejścia smyczków, które są znane z wielu score’ów Niemca (m.in. „Mroczny rycerz”). Kompozycje te odnoszą się do przygotowań lotu w kosmos Johna Glenna („Redstone”, „Launch” czy bardziej dramatyczne „Rocket Peril”), co dodatkowo podkreśla delikatny chórek. Napięcie kreowane jest z kolei za pomocą jazzowego entourage’u – jak w przebojowym „Call Your Wives” (dęciaki oraz bas robią dobrą robotę) i „Ladies March”, czy budującym niepokojący klimat „That’s Just The Way Things Are”.
Sporo miejsca zostaje oddane również bardzo delikatnej liryce, opisującej dość skromne życie prywatne postaci. Tutaj czuć echa Thomasa Newmana z charakterystyczną dla tego kompozytora fakturą fortepianową („Slice of Pie”), a także na pozwalające złapać krótki oddech żeńskie wokalizy („With All The Wings”). Pojawiają się w dość ważnych momentach dla każdej z bohaterek (proces o możliwość studiowania w białej szkole – „Mary and the Judge”, czy oświadczyny – „Proposal”). Niby nic odkrywczego i brzmi to ładnie, ale brakuje większego zaangażowania emocjonalnego.
I tu jest największy problem „Hidden Figures”. Trudno odmówić trójcy Williams-Zimmer-Wallfisch sprawnego rzemiosła oraz dobrego zgrania z wydarzeniami ekranowymi, ale to wszystko już gdzieś wcześniej słyszeliśmy. Panowie dobrze się bawią, a gdy trzeba podnieść napięcie, to i na tym polu wygrywają pierwszorzędnie (tytułowa kompozycja pod koniec jest zrobiona w niemal epickim stylu – fanfary, perkusja). Ładne, delikatne i klimatyczne dzieło, częściowo zmazujące wpadki roku ubiegłego. Tylko i aż tyle – za do daję trzy i pół nutki.
0 komentarzy