Jan A.P. Kaczmarek nie rozpieszcza swoich słuchaczy. Bardzo rzadko wydaje płyty ze swoją muzyką, a kiedy się to już dzieje, są one trudno osiągalne. "Wojna i Pokój" wydana w Włoszech do tej pory nie doczekała się dystrybucji w Polsce, a najświeższy "Hachi" dostępny jest wyłącznie w Japonii. Mimo to muzyka polskiego kompozytora zawsze warta jest zachodu, a trud zdobywania oryginalnych płyt jest sowicie nagradzany. Najlepszym tego przykładem jest właśnie "Hachi". Krążek wydany w Japonii jakością wykonania usatysfakcjonuje najbardziej wymagającego kolekcjonera, a jego zawartość przywoła emocje i brzmienia najlepszych prac tego kompozytora. Pod względem muzycznym "Hachi" ugruntowuje bowiem styl Kaczmarka i pokazuje jego niezwykłą intuicję w wiązaniu obrazu ze ścieżką dźwiękową.
Reżyserzy współpracujący z Janem A.P. Kaczmarkiem jednym głosem potwierdzają niezwykły talent polskiego kompozytora do 'opowiadania muzyką'. W kilkuminutowym utworze ilustrującym jedną scenę, potrafi on zawrzeć najróżniejsze emocje bez uszczerbku na autonomii i komunikatywności kompozycji. "Hachi" potwierdza to już w utworze otwierającym film – "Japan". Podróż tytułowego bohatera filmu (małego pieska) z Japonii do USA, ilustrowana jest tu dynamiczną, pełną kolorytu i zwrotów akcji muzyką, która sprawia wrażenie początku jakiejś wielkiej przygody. Dodatkowym atutem Jan A.P. Kaczmarka jest umiejętność łączenia muzyki z obrazem za pomocą drobnych zabiegów melodycznych i aranżacyjnych. W "Japan" można między innymi usłyszeć niskie, rytmiczne dźwięki fortepianu imitujące uderzenia w wielki dzwon w jakiejś nieznanej japońskiej świątyni – rewelacyjny pomysł i symbol orientu jeszcze kilkukrotnie pojawiający się na płycie.
W "Hachi" muzyka w ciekawy sposób prowadzi konwersację z obrazem. Jej temat przewodni (jeśli można go tak nazwać) jest ściśle związany z jedną z głównych postaci obrazu – profesorem Parkerem Wilsonem. Ten wykładowca muzyki, kilkukrotnie jest w filmie pokazany podczas komponowania muzyki lub doglądania próby baletu ("Dance Rehersal"). Szczególnie ta druga sceneria zdaje się kształtować temat przewodni filmu, którym jest prosta, niemal pozytywkowa, melodia grana na fortepianie. W identyczny sposób skonstruowany został temat głównego bohatera "Spotkania" – obie kompozycje mają wiele wspólnych cech podkreślających minimalistyczny styl Jana A.P. Kaczmarka i jego tendencję do pewnych rozwiązań melodycznych. Jeśli do tego doda się tematykę "Hani" można łatwo zauważyć sposób, w jaki kompozytor konstruuje swoje melodie, bawiąc się zaledwie kilkoma nutami w ramach swojej definicji minimalizmu. Obserwując karierę Jana A.P. Kaczmarka i jego wcześniejsze prace, można dojść do wniosku, że zachodzi w jego przypadku tendencja do upraszczania tematyki. To zjawisko dość popularne we współczesnej muzyce filmowej, niestety niezbyt korzystne w kontekście jej rozpoznawalności i przebojowości. To właśnie z tego powodu najnowsze prace tego kompozytora ciągle pozostają w cieniu jego wcześniejszych dokonań. Gdyby utwory z "Hachi" wymieszać z wcześniejszymi ścieżkami dźwiękowymi Kaczmarka, z pewnością wiele osób miałoby problemy z rozpoznaniem ich pochodznia.
"Hachi" jest także kolejnym spotkaniem Jana A.P. Kaczmarka z Leszkiem Możdżerem. Dotychczasowa współpraca obu artystów zrodziła wiele kompozycji, które zachwyciły słuchaczy na całym świecie. Ich najnowsze dzieło niestety pozostanie nieco w tyle, nieznacznie obniżając poziom, do jakiego przyzwyczaił ten duet. Materiał tematyczny "Hachi" jest zdecydowanie bardziej wstrzemięźliwy od takich prac jak "Niewierna" czy "Marzyciel". Leszek Możdżer tradycyjnie tworzy tutaj wariacje melodii skomponowanych przez Kaczmarka, jednak można odnieść wrażenie, że pianista ma trudności z wydobyciem z nich uniwersalnej jakości, która zachwyciłaby słuchacza. W rezultacie kolejne wariacje przykuwają uwagę przede wszystkim głównymi wyznacznikami stylu Możdżera, charakterystycznymi motywami, triolami, transpozycjami, które pojawiały się już wcześniej w trakcie współpracy obu artystów. Monotonny, minimalistyczny materiał tematyczny Jana A.P. Kaczmarka jest tu jedynie odskocznią, z której pianista kieruje się ku brzmieniom "Marzyciela" czy "Evening". Sprawia to niemiłe wrażenie déjà vu, powtarzalności i stylistycznej pułapki, w którą nieświadomie wpada kompozytor.
I niestety głównym zarzutem wobec "Hachi" jest właśnie podobieństwo do poprzednich prac Jana A.P. Kaczmarka. Elementy zaskakujące, nowe i świadczące o rozwoju kompozytora, można policzyć na palcach jednej ręki. Nie przeszkadza to jednak ścieżce dźwiękowej doskonale spisywać się w filmie, z którym współgra wręcz idealnie. Polski kompozytor posiada niezwykłą intuicję, która pozwala mu rozumieć potrzeby obrazu. Problem w tym, że zaspokojenie tych potrzeb ogranicza się często do wyboru rozwiązań z repertuaru, który znany jest już od dawna. Tyczy się to zarówno konstrukcji tematów, doboru harmonii, wagi orkiestracji jak i solistów. To właśnie dlatego, mimo że "Hachi" jest muzyką poprawną i trafną pod każdym względem, nie potrafi zachwycić tak, jak robił to Jan A.P. Kaczmarek jeszcze kilka lat wcześniej w "Marzycielu" i "Niewiernej".
"Hachi" to bardzo dobra praca, z ciekawymi wariacjami Leszka Możdżera (z których większość nie pojawia się w filmie) i solo Marka Szpakiewicza na wiolonczeli. Można zatracić się w jej sielankowym i nieco nostalgicznym nastroju. Są tutaj kompozycje, od których trudno się oderwać i które warte są trudu, z jakim zdobywa się tę płytę. Dla miłośników Jana A.P. Kaczmarka to pozycja obowiązkowa, która dostarczy sporo ciekawych przemyśleń na temat twórczości tego kompozytora. Dla pozostałych będzie to kolejna porcja przyjemniej muzyki filmowej, której warto poświęcić więcej czasu.
0 komentarzy