Stało się! Po 10 latach nieprzerwanej popularności, zakończono emisję jednego z najlepszych komediowych seriali zza oceanu (choć gdy piszę te słowa, jest już dawno po fakcie). Mowa oczywiście o kultowym sitcomie "Przyjaciele", który posiada liczne rzesze fanów także i u nas. W związku z tym wydarzeniem (choć oczywiście niekoniecznie) ktoś (albo coś 😉 wypuścił w świat opisywaną pozycję, którą ostatecznie nazwano "The Ultimate Soundtrack". Krótko mówiąc jest to zbiór piosenek, które przez lata przewinęły się przez poszczególne odcinki, czasem gdzieś w tle, a czasem dosadnie zaznaczając swoją rolę (należy jednak zaznaczyć, iż każda z tych piosenek gościła w serialu tylko przez krótką chwilę). Jak widać uzbierało się tego aż dwa krążki – choć trudno tu mówić o krążkach, gdy muzyka dostępna jest jedynie w internecie – co z kolei przekłada się na ponad 30 utworów i aż 2 godziny muzyki. Niestety nie całej…
Ale zacznijmy od tego, co tutaj się znalazło. A znalazło się tego sporo – prawdziwy muzyczny przekrój przez serial. Jest na tyle dobrze, że każdy sezon ma co najmniej jednego przedstawiciela w postaci piosenki. A ponieważ serial zamyka się w okresie 1994-2004, tak więc obok prawdziwych klasyków typu "With Or Without You", "All By Myself", "Wicked Game" czy "Wonderful Tonight" możemy usłyszeć też parę nowości, że wymienię choćby "Fallin'", "Let Me Blow Your Mind" i "Ride With Me". Gatunkowo zaś przoduje tutaj rock i pop, czasem wpadnie pojedynczy przedstawiciel innego gatunku. Cieszy to, że choć raz nie dominuje hip-hop i rap, choć i takie kawałki tu znajdziemy (np. ww "Let Me Blow Your Mind").
Oczywiście nie mogło zabraknąć serialowego przeboju w postaci piosenki "I'll Be There For You", która jest jego znakiem rozpoznawczym. Na koniec dostajemy także wariację na temat najpopularniejszej piosenki Phoebe – jednej z bohaterów serialu – "Smelly Cat". Ponieważ piosenka ta charakteryzuje się tym, że nie ma początku, środka, ani końca, a do tego jest bardzo krótka, toteż "Smelly Cat Medley" jest swoistym zbiorem kilku wykonań i aranżacji tejże. I trzeba przyznać, że sklejone zostało to ładnie do kupy i słucha się przyjemnie. Wszystkie te piosenki są jednak w mniejszym lub większym stopniu znane, ale trzeba przyznać, że z taką samą radością przesłuchałem wyeksploatowane do cna kawałki ("With Or Without You" czy też "Funky Town" – obecne także na soundtracku do "Shreka 2"), jak i te już nieco zapomniane ("Take A Bow", "Horse With No Name" czy "Untitled"). Kolejnym plusem jest to, że w zasadzie nic tu się nie kłóci i całość płynnie przechodzi z jednego utworu do kolejnego. I choć często bywa tak, że tuż po smutnej piosence dostajemy bardzo wesołą, to jednak większych zgrzytów nie zauważyłem.
I tak wracamy do minusów. Niestety pomimo słowa "Ultimate" w tytule, jest ich wiele. Pierwszym takim minusem jest to, że absolutnie nie ma tutaj mowy o tym, że jest to cała muzyka, jaka przewinęła się przez serial. Są to raczej te ważniejsze kawałki. Niby trudno wymagać, żeby ktoś zebrał absolutnie cały muzyczny dorobek "Friends" (w końcu serial liczy sobie ponad 200 odcinków i prawie każdy wykorzystuje jakąś melodię), tym bardziej, jeśli jest to czyjaś prywatna robota. Myślę jednak, że można się było bardziej postarać. Drugim minusem są powtórki. Pomijając to, że nieśmiertelny przebój The Rembrandts po prostu musiał się tu pojawić, to mamy tu kilka piosenek, które już ukazały się na oficjalnych płytach. I tak "Good Intentions", "Stain Yer Blood", "Sexuality" i "Shoe Box" obecne są na pierwszym soundtracku, natomiast "Trouble With Boys", "Question Everything" i "Smelly Cat Medley" na drugim. A skoro tak, to po co było to powtarzać, zamiast dać coś nowego?
Działa to też w drugą stronę, bo skoro są takie powtórki, to czemu nie ma i innych, jak np. niezłego "Big Yellow Taxi" czy "It's a Free World Baby". Trzecim minusem jest brak jakichkolwiek serialowych powiązań. Samo "I'll Be There For You" i "Smelly Cat Medley", to w porównaniu z oficjalnymi wydaniami bardzo mało. Tam mieliśmy wplątane w całość teksty bohaterów albo piosenki Phoebe – tu nic takiego nie ma i trochę szkoda. A skoro przy Phoebe jesteśmy, to chętnie zobaczyłbym też na takiej płycie więcej jej piosenek. Ma ich naprawdę dużo, są one zabawne, krótkie i melodyjne, co sprawiłoby naprawdę świetny dodatek. Można też było wstawić jakiś montaż melodii instrumentalnych, które w serialu wykorzystane są jako przerywniki. Niejednokrotnie słyszałem tam bardzo ciekawe fragmenty. Ostatnim minusem będzie ilość utworów. Fakt, dwie godziny to dużo, ale myślę, że zarówno jedną, jak i drugą płytę można było spokojnie dopchać do 20 fragmentów – nawet kolejnymi powtórkami.
W ostatecznym rozrachunku płyta jednak broni się bardzo. Muszę przyznać, że świetnie bawiłem się słuchając krążków. Jako fan serialu miałem kupę zabawy przypominając sobie konkretne fragmenty i sceny, które dany motyw ilustrował w takim bądź innym odcinku, lub też usiłując sobie przypomnieć skąd który pochodzi. Z kolei jako "zwykły" słuchacz dostałem po prostu sporo dobrej i wciągającej muzyki – cóż z tego, że w większości starej i znanej? Sporym atutem jest także to, że nie musiałem za to płacić bóg-wie-ile. Tak więc jeśli będziecie mieli okazję zdobycia tej pozycji, to skorzystajcie z niej – nawet kosztem wydań oficjalnych. W innym przypadku nie ma o czym mówić.
P.S. Ponieważ w internecie nie spotkałem się z żadną ładną okładką – postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Ostatecznie zrobiłem trzy dość sympatyczne moim zdaniem covery – wszystkie można zobaczyć powyżej.
Wszystkie sezony obejrzałem w sumie ze trzy razy… dziesięć lat mojego życia. Swego czasu piosenkę tytułową miałem ustawioną jako dzwonek w telefonie… 😉