Jan A.P. Kaczmarek jest kompozytorem, na którego ścieżki dźwiękowe polscy entuzjaści muzyki filmowej zawsze czekają z niecierpliwością. W końcu niewielu mamy rodzimych twórców muzyki filmowej z Oscarem na koncie i świetnymi koneksjami w Hollywood. Amerykańska fabryka snów i tworzący tam kompozytorzy to, dla większości z nas, odległy świat rządzący się swoimi prawami. Znamy go dzięki nazwiskom legendarnych kompozytorów, sławnych aktorów i ogromnym budżetom powstających tam filmów. Świadomość, że artyście pochodzącemu z Polski udało się odnieść tam sukces sprawia, że wszystkie jego kolejne dokonania są śledzone ze wzmożoną uwagą. Podświadomie w stosunku do takiego twórcy rosną także oczekiwania. Wszyscy liczą, że zdobywca Oscara będzie zachwycał każdą swoją kolejną kompozycją, zwłaszcza, jeśli pochodzi ona z filmu, w którym grają takie sławy jak Claire Danes, Meryl Streep, Glenn Close czy Toni Collette…
A taką właśnie obsadę ma jeden z ostatnich projektów Jana A.P. Kaczmarka – "Wieczór". Twórcą filmu jest Lajos Koltai, słynny węgierski operator, który od kilku lat realizuje się także jako reżyser. Jego debiutem był "Los Utracony", do którego muzykę napisał Ennio Morricone. "Wieczór" do drugi film Koltaia jako reżysera i pierwszy nakręcony w USA. Można się tylko cieszyć, że Węgier po współpracy z legendarnym Włochem zdecydował się na zatrudnienie, najpopularniejszego obecnie, polskiego kompozytora. "Wieczór" jest dramatem opowiadającym o młodości niejakiej Ann Grant Lord, chorej na raka starszej kobiety, która w trakcie pewnego weekendu sprzed lat, spotkała miłość swojego życia. Leżąc na łożu śmierci wspomina ten czas, przywołując w snach jego dramatyczne wydarzenia.
Muzyka z "Wieczoru" pokazuje wszystko to co Jan A.P. Kaczmarek ma najlepszego. Przy pierwszym jej przesłuchaniu chyba każdemu przejdzie przez głowę myśl: "gdzieś już to słyszałem". I faktycznie. Subtelne smyczki, harfa, fortepian i kobiecy wokal. Najnowszą partyturę polskiego kompozytora pod względem stylistyki i melodyki można by umieścić gdzieś pomiędzy "Niewierną" i "Marzycielem". To muzyka bardzo intymna i spokojna, ale jednocześnie posiadająca pewną lekkość i bezpretensjonalność. W odniesieniu do treści filmu, można się tutaj pokusić nawet o porównanie do kołysanki. Główna bohaterka dryfuje między snem i jawą przypominając sobie młodość i ślub swojej przyjaciółki. Muzyka Jana A.P. Kaczmarka jest niczym kołysanka nucona jej do snu za pomocą delikatnych dźwięków harfy i fortepianu. Wrażenie to potęguje ciepły wokal Justyny Steczkowskiej pojawiający się gdzieniegdzie niczym jakaś senna zjawa.
Mimo że na płycie niewiele jest muzyki Jana A.P. Kaczmarka, bo niespełna 20 minut, to trudno oprzeć się wrażeniu, że jej głównym bohaterem jest Leszek Możdżer. Fortepianu jest tutaj więcej niż na jakiejkolwiek innej ścieżce dźwiękowej tego kompozytora. Nazwisko Możdżera jest związane z największymi sukcesami Jana A.P. Kaczmarka, więc nic dziwnego, że zdobywca Oscara kontynuuje tę współpracę przy każdej możliwej okazji – warto wspomnieć, że tylko w tym roku obaj panowie pracowali już przy dwóch filmach ("Wieczór" i "Hania"). Na soundtracku z "Wieczoru" znajdziemy aż cztery utwory wyłącznie na fortepian, będące de facto wariacjami głównych tematów wykonywanymi przez Leszka – "Before The Wedding", "Memories Of The Evening", "The Dream Continues" i "Remembering Buddy". Te cztery utwory to uczta dla uszu. Mimo że łącznie trwają niespełna 10 minut, to można ich słuchać w nieskończoność i za każdym odkrywać jeszcze jeden genialny dźwięk czy dysonans. Te cztery kawałki to ten typ kompozycji, dla których warto kupić całą płytę…
..mimo, że lista utworów na tejże płycie pozostawia wiele do życzenia. Po raz kolejny muzykę instrumentalną potraktowano, bowiem jako zwykły dodatek – stylowy przerywnik, który można wstawić między piosenkami. Muzyka źródłowa, która pojawia się w filmie i na płycie, budzi mieszane uczucia i trochę razi niekonsekwencją. Większość akcji filmu rozgrywa się w latach 50’, co znajduje swoje odzwierciedlenie w piosenkach – jazzowych standardach z tamtych czasów. Utwór "Time After Time" stanowi istotny element fabuły obrazu, chociaż wykonuje ją w nim sama Claire Danes, a nie Ella Fitzgerald, jak na płycie. Dwie piosenki Peggy Lee też znajdują uzasadnienie w uwielbieniu, jakie w filmie zdradza do tej piosenkarki główna bohaterka. Pozostałe piosenki to także utwory "z epoki" służące w filmie za rekwizyty podkreślające klimat czasów. Jedynym odstępstwem od tej reguły wydaje się być Michael Buble (współczesny i bardzo ceniony wykonawca) śpiewający "I’ve Got The World On A String". Co ciekawe piosenka ta pojawia się w filmie, jako muzyka źródłowa, w scenie z lat 50’ gdy główni bohaterowie tańczą w jej rytm. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że w tych czasach Michaela Buble nie było jeszcze na świecie…
Całego soundtracku słucha się dość nierówno. Przypomina mi się tutaj trochę przypadek "Kobiety w błękitnej wodzie" gdzie płytę, ze świetną partyturą Jamesa Newtona Howarda, zepsuto przez zamieszczenie kilku kiepskich piosenek na jej końcu. Tutaj sytuacja wydaje się jeszcze gorsza, bo obiecującą partyturę Jana A.P. Kaczmarka przyprawioną genialną grą Leszka Możdżera, posiekano filmowymi rekwizytami w postaci starych piosenek. Tego typu płyty zawsze wywołują u mnie zdumienie i pytanie "kto ma tego słuchać?". Bo w końcu za mało tutaj muzyki instrumentalnej dla entuzjastów partytur filmowych, a przecież na rynku jest mnóstwo, dużo lepszych, składanek z odświeżonymi hitami z lat 50’. Osobom mającym podobne dylematy pozostaje jedynie odpowiednie zaprogramowanie odtwarzacza i posłuchanie zaledwie 20 minut prawdziwej muzyki filmowej, jaką znajdziemy na tej płycie. To zdecydowanie za mało, ale mimo wszystko warto, bowiem tandem Kaczmarek-Możdżer znów nie zawiódł.
Racja, bezsensowne połączenie dobrej oryginalnej partytury z piosenkami. Za kompozycję Kaczmarka 4, za samą płytę 3.
Score może mało odkrywczy, ale ładny i przyjemny, choć za cały album, więc niż 3 się nie należy.