Ostatnim razem mogliśmy oglądać Matta Murdocka w akcji ponad 10 lat temu, kiedy to kinowy film z Benem Affleckiem w roli głównej został dosłownie zmiażdżony przez każdego, kto widział go na własne oczy. Do niedawna była to zresztą jedyna adaptacja przygód niewidomego mściciela, który na komiksowych kartach zawitał w latach 60 ubiegłego stulecia. W przeciwieństwie do Batmana, Hulka czy Kapitana Ameryki, Daredevil nigdy nie cieszył się przesadną popularnością, a X muza nie miała nań specjalnego pomysłu.
Dopiero prężny rozwój Marvela i olbrzymie sukcesy kolejnych produkcji studia sprawiły, że przypomniano sobie o Diable z Hell’s Kitchen. Nie zaryzykowano jednak ponownie z dużym ekranem, który i tak przecież rozsadzają rokrocznie inni herosi tego samego uniwersum – Matt musiał zadowolić się telewizją. A ponieważ ta też przeszła dużą przemianę w ostatniej dekadzie, to wyszedł bardzo dobry, zaskakująco realistyczny, świetnie zagrany i diablo ciekawy, 13-odcinkowy serial, który już otrzymał zielone światło dla drugiego sezonu.
Oczekiwanie nań można osłodzić sobie filmowymi gadżetami, w tym także ścieżką dźwiękową – tak przynajmniej życzyliby sobie producenci. Niestety, soundtrack z pierwszego sezonu „Daredevila” do najprzyjemniejszych nie należy i chyba nawet najzagorzalsi fani nie będą w stanie katować go przez najbliższe 12 miesięcy. Muzyka ta niejako mimochodem wpisuje się w ogólną politykę Marvela o nijakości nut. Tym razem ich autorem świeży narybek gatunku, John Paesano, który nie tak dawno zdołał zwrócić na siebie uwagę niezłą oprawą do „Więźnia labiryntu”.
Tutaj jednakże maestro nie proponuje nic równie frapującego, ani tym bardziej angażującego. Owszem, sam temat przewodni jest całkiem charakterystyczny, nawet chwytliwy – pasuje do skąpanej w czerwieni czołówki i dobrze wybrzmiewa w samotności. Gorzej, że reszta materiału sprawia już raczej przesadnie minimalistyczne, wręcz tanie wrażenie. Podzielić go można przy tym na dwa, skrajne obozy – agresywny action score i dramatyczną lirykę.
Muzyka akcji jest dokładnie taka, jak można się po dzisiejszym mainstreamie spodziewać – hałaśliwa i naznaczona głównie elektroniką, której towarzyszy sekcja smyczkowa i parę pojedynczych instrumentów, jak gitara elektryczna. Ta ostatnia sprawdza się szczególnie w energicznym „Fogwell's Gym” – jednym z najlepszych utworów płyty. Jego największym rywalem w tej kwestii „Stick”, oparty dla odmiany niemal w całości o bębny i elementy perkusyjne; dynamiczny, konkretny i nie bez powodu przywodzący na myśl dokonania grupy KODO motyw. Podobać może się też „Hallway Fight”, gdzie szybkie bity wyznaczają rytm (znakomitej skądinąd) sekwencji walki. Ten fragment nieco męczy już jednak poza ruchomym obrazem. Pozostałe z kolei niemal kompletnie bez niego nie istnieją.
Jeśli zaś chodzi o drugą stronę medalu, to prezentuje się ona strasznie jednolicie – to tło, które tylko okazjonalnie potrafi zwrócić na siebie uwagę (przyśpieszająca końcówka „Wilson Fisk”, patetyczne „Battlin' Jack Murdock”). Z reguły pozostaje niezauważalne już podczas seansu. Z kolei na płycie dopuszcza się najgorszego możliwego grzechu – nie wywołuje żadnych emocji. Nudna tapeta, której nie służy nawet bardzo krótki czas trwania albumu.
Mimo kilku lepszych momentów, jest to idealny przykład ścieżki dźwiękowej pozbawionej charakteru. Paesano zbyt dużo miejsca poświęca nieprzyjemnym, elektronicznym brzmieniom, które poza kontekstem bywają nie do przejścia. Za mało natomiast skupia się na bohaterach i fabule, w większości opisując wszystko beznamiętnymi, banalnymi teksturami („Ben Urich”), o znikomym wpływie na klimat serii i jej odbiorcę.
Już w samym serialu muzyka szału nie robi. Soundtrack jedynie pogłębia wrażenie anonimowości, jakiemu nie pomaga także ciągła obecność topornych syntezatorów i ogólnie płaskiego, ciężkiego miksu kolejnych utworów. Nie jest to tragicznie zła pozycja, ale też i nie posiada nic, co jakkolwiek wyróżniałoby ją z tłumu. 2,5 nutki to moja finalna ocena „Daredevila”, z którego w najlepszym wypadku poleciłbym pojedyncze klipy.
Wszystko się zgadza, za całokształt takie 2.5 można by było dać.