Bartosz Chajdecki jest rzadkim przykładem kompozytora, który dzięki mozolnej pracy i talentowi, zaistniał w świadomości nie tylko zagorzałych miłośników muzyki filmowej, ale i szerokiego grona "zwykłych" słuchaczy. Zaskakująca popularność jego muzyki z "Czasu honoru" i liczne prośby fanów o jej wydanie na płycie, bez wątpienia wywołały poruszenie w małym i dość skostniałym światku polskiej muzyki filmowej. Bartosz Chajdecki to postać, o której istnieniu, jeszcze trzy lata temu, zapewne niewiele osób wiedziało, mimo że jego dorobek artystyczny jest imponujący. Współpraca z Yale School Of Drama, New York School Of Visual Arts czy Teatrem Samuela Beckett’a to tylko niektóre z osiągnięć tego artysty. Pracę kompozytora przy "Czasie honoru" rozpoczął niezależnie od swoich wcześniejszych dokonań, uczciwie wygrywając konkurs na to stanowisko. Swoją muzyką zdobył nie tylko zaufanie producentów serialu, ale i ogromnej rzeszy widzów, których pełne zachwytu opinie wypełniły Internet.
Na czym zatem polega sukces ścieżki dźwiękowej z "Czasu honoru"? Bartosz Chajdecki komponując tę muzykę, w sposób w jaki to zrobił, stworzył coś na co od lat czekało wielu polskich entuzjastów tego gatunku. Napisał partyturę, która bez kompleksów przerysowywuje obraz, inteligentnie wykorzystuje Hollywoodzkie wzorce i czerpie z pełnych rozmachu amerykańskich partytur dwóch ostatnich dekad. Chajdecki dość zdecydowanie odciął się od dorobku starszego pokolenia kompozytorów, którzy od lat dyktowali sentymentalny ton polskiej muzyki filmowej i stworzył drapieżną ścieżkę dźwiękową, pełną emocji i chwytliwych tematów. W całej tej fascynacji zachodem, zachował jednak tożsamość i bardzo wyraźnie zakorzenił swoje dzieło w tej części europy, stawiając przede wszystkim na malancholijne smyczki i różnorodną rytmikę (polonez, walc). Niespełna trzydziestoletni kompozytor, wychowany na ścieżkach dźwiękowych Hansa Zimmera, Johna Williamsa i Jamesa Hornera, stworzył muzykę, która idealnie trafiła w gust widzów młodego pokolenia (jego pokolenia).
Muzyka z "Czasu honoru" różni się od ścieżek dźwiękowych z filmów i seriali, które do tej pory były do dyspozycji entuzjastów tego gatunku. Różnice te dotyczą przede wszystkim konstrukcji kompozycji i sposobu ich prezentacji na płycie. Muzyka do serialu tworzona była w kawałkach, które później składane na stole monterskim przez Annę Malarowską (konsultanta muzycznego), dopasowywane były do materiału filmowego. Aby wszystkie elementy tej układanki do siebie pasowały, całość została między innymi skomponowana w tonacji a-moll – i taką ją słyszymy na płycie, choć dla niewprawnego ucha nie jest to zauważalne. Materiał zawarty na płycie został specjalnie na nią zmontowany przez kompozytora, z takich właśnie kawałków układanki, komponowanych i nagrywanych przez 3 sezony serialu.
Po głębszym wsłuchaniu się w krążek, można wyczuć pewną "inność" jego zawartości, w stosunku do form znanych z innych ścieżek dźwiękowych. "Czas honoru" to muzyka, która nie była tworzona wzorem swoich amerykańskich odpowiedników, gdzie kompozytorzy piszą na bieżąco świeże kompozycje do każdego odcinka serialu. Pod tym względem większość znajdujących się na płycie utworów bardziej wypadałoby nazwać muzyką programową, niż stricte filmową. To utwory inspirowane scenariuszem, treścią serialu i emocjami – pisane jeszcze przed powstaniem obrazu. Można w nich wyczuć sporą swobodę w konstruowaniu ich przebiegu i rozwoju. Z drugiej strony wkrada się w nie miejscami pewna statyczność, która potrafi znużyć. Takie utwory jak "Łapanka", "Getto" czy "Oczekiwanie" zawierają momenty, które sprawiają wrażenie zawieszonych w próżni; dźwiękowych plam wynikających z jakiegoś automatyzmu. Klasyczna kompozycja ilustracyjna, dedykowana konkretnej scenie, jest tutaj zaledwie jedna ("Egzekucja") i zdecydowanie wyróżnia się na tym tle.
W pewnym sensie Bartosz Chajdecki stał się więźniem funkcjonalności, elastyczności i uniwersalności, jakich oczekiwano od jego muzyki. Kompozytor postanowił jednak walczyć z ograniczeniami jakie wymusił na nim specyficzny system tworzenia muzyki do serialu i urozmaicił ją na wszelkie sposoby. Skoro cała ścieżka dźwiękowa musi być w tej samej tonacji, Bartosz Chajdecki eksperymentuje z rytmiką. Efektem tego jest chociażby "Polonez", który okazuje się idealnym zaakcentowaniem patriotyzmu obecnego w serialu. Skoro ścieżka dźwiękowa ma być napędzana brzmieniem orkiestry, kompozytor wynajduje nieszablonowe sposoby wydobywania dźwięków z klasycznych instrumentów. Tym samym wiolonczele i skrzypce wielokrotnie uderzają drzewcem smyczka o struny (con legno) dodatkowo dynamizując sceny akcji ("Ucieczka" i "Pogoń"). Kiedy doda się do tego wszystkiego niezwykłą umiejętność pisania chwytliwych melodii, "Czas honoru" okazuje się bardzo udaną muzyką na wysokim poziomie.
Na płycie jest mnóstwo ciekawych pomysłów orkiestracyjno-melodycznych, bardzo przejrzystych i chwytliwych, które sprawiają, że całość nie jest monotonna. Elektryzujące chóry, dynamiczna akcja, silne emocje i chwytliwe melodie – Bartosz Chajdecki wie, czego oczekuje współczesny słuchacz muzyki filmowej. Nieuniknione są jednak drobne podobieństwa do amerykańskich soundtracków, jak chociażby "Ucieczka" miejscami kojarząca się z "Why So Serious" Hansa Zimmera z "Mrocznego Rycerza". Takich momentów nie jest jednak wiele i nie zakłócają one odbioru całości (podobnie zresztą jak i koszmarna okładka płyty). "Czasu honoru" słucha się więc bardzo dobrze, choć miejscami w dłuższe kompozycje wkrada się nużący mechanizm, statyczność i płaskie brzmienie – rzeczy, których nie słychać w serialu pod warstwą efektów dźwiękowych. Dla fanów serialu ten soundtrack to zdecydowanie pozycja obowiązkowa, a dla wieloletnich entuzjastów muzyki filmowej iskierka nadziei na narodziny nowego talentu na krajowej scenie.
Dobry score, ale mnie nieco miejscami drażni ta ckliwość i patos.
Nieziemska muzyka! Wszystkie fragmenty są bajeczne, ale gdybym musiała wybierać, najprzyjemniej słucha mi się Poloneza, Warszawy, Pogoni, Spotkania i Czasu honoru. Coś cudownego.
Przede wszystkim cenię sobie ten album za różnorodność, bo to jedna z najbardziej pożądanych przeze mnie cech w muzyce. Następnie mamy bardzo dobre, zapadające w pamięć tematy. Ponadto dochodzi świetne budowanie napięcia, niezły dobór i kompozycja albumu i mielibyśmy soundtrack idealny! Niestety, jak zostało wspomniane w recenzji, brzmienie – w porównaniu do ścieżek zagranicznych nawet sprzed wielu lat – jest dość ubogie, zapewne za sprawą małego składu orkiestry. Jest również sporo zapożyczeń stylistycznych od hollywoodzkich weteranów gatunku, szczególnie Zimmera i jemu podobnych. Niemniej jednak soundtrack godny uwagi i, co można powiedzieć z perspektywy czasu, przełomowy w karierze Chajdeckiego.
Solidna praca. Najwyżej oceniam raczej Okupację i Zagrożenie, naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. Chajdecki nie ma się czego wstydzić przed „ikonami” hollywoodu. Gdyby tak mogła jeszcze powstać z tego suita na bogatą orkiestrę… Myślę, że efekt byłby zdumiewający, bo ta muzyka ma ogromny potencjał. Podoba mi się wzmianka w recenzji o „mnóstwie ciekawych pomysłów”. To prawda, i będzie wspaniale, jeśli pomysły te będą dalej rozwijane. Mam nadzieję, że kompoztyor tych szans nie zaprzepaści i doczekamy się albumów godnych 5 gwiazdek.