Intrada – to słowo-klucz tej recenzji. Jedno z lepszych i bardziej cenionych wydawnictw muzyki filmowej na rynku, które co chwila raczy fanów kolejną pracą, wygrzebaną z morza uszkodzonych taśm i odmętów hollywoodzkich archiwów. Już od ładnych paru lat wydaje szereg rzadkich i legendarnych partytur pod wspólną nazwą „Intrada Special Collection”, a jedną z pierwszych tak wypuszczonych ilustracji była „Rozmowa” Davida Shire.
Kompozytora przedstawiać chyba nie muszę – to jeden z wielkich amerykańskiej sceny muzycznej, choć dopiero niedawno powrócił do łask po wielu latach zapomnienia, dzięki „Zodiakowi” Davida Finchera. Jednak to lata 70 ubiegłego stulecia stanowiły dla niego najlepszy okres. Wtedy to wsławił się wieloma świetnymi, klimatycznymi partyturami, z których najsłynniejsze to m.in. te do „The Taking of Pelham One Two Three” i właśnie do „The Conversation” Coppoli. Sam film jest bez wątpienia jednym z najlepszych tamtego okresu i w kinie amerykańskim w ogóle. Zresztą otrzymał on Złotą Palmę w Cannes i kilka Oscarów, co mówi samo za siebie. A muzyka?
Shire co prawda nie dostał żadnych znaczących nagród za swoją pracę, ale i tak jest to jedno z jego życiowych osiągnięć. Już sam fakt stworzenia ilustracji do filmu, w którym specyficzną rolę odgrywa dźwięk (a nie można przecież zakłucać go rozbuchanymi tematami i wyrafinowanymi melodiami) i wyjście z tego zadania z tarczą jest wart uwagi. Jednak kompozytor poszedł znacznie dalej. Jego muzyka była gotowa zanim jeszcze rozpoczęto zdjęcia do filmu, a poszczególne jej fragmenty odgrywano aktorom przed każdą sceną, aby weszli w odpowiedni nastrój. Zabieg to raczej niecodzienny, a w dzisiejszym świecie filmu właściwie w ogóle nie propagowany, ale udowadnia perfekcję i genialność tej muzyki. I choć w samym filmie wychodzi ona na pierwszy plan dopiero jako podkład do napisów końcowych, to jej obecność czuć przez cały czas i umiejętnie buduje ona napięcie i relacje zachodzące na ekranie.
Opuśćmy jednak celuloid i skupmy się na krążku Intrady. Tu znajdziemy pięknie odrestaurowane 14 ścieżek, które zajmują niespełna 40 minut. Nie jest to zbyt wiele, choć nie czuje się niedosytu, a wręcz przeciwnie – muzyki jest aż nadto. Zresztą są to wszystkie tematy sceniczne, ergo właściwie cała muzyka z filmu. Wszystko opiera się na jednym, wspaniałym temacie przewodnim i paru jego aranżacjach. Jego najlepszą wersję, odgrywaną przez fortepian (stanowiący filar całej partytury), znajdziemy już na początku i jest to bez wątpienia najjaśniejszy punkt całej kompozycji, który przyciąga niczym magnes. To jeden z tych kapitalnych motywów, który nigdy się nie znudzi i można go słuchać zawsze i wszędzie. Na płycie pojawia się wielokrotnie – jeszcze w drugiej połowie „The End of the Day”, na początku „To The Office / The Elevator”, dwa razy w „Dream Sequence”, oraz w końcowym „Theme from The Conversation (Ensemble)”, gdzie odgrywany jest na saksofonie, co odzwierciedla finał filmu z tymże instrumentem. Co ciekawe Gene Hackman na potrzeby filmu faktycznie nauczył się gry na nim, choć oczywiście to nie jego grę słyszymy w tym utworze.
Poza tym temat główny posłużył za punkt wyjściowy dla lwiej części melodii, jakie tu znajdziemy, a jego najbardziej zmodyfikowaną (i jednocześnie najmniej przyjemną) wersję słychać w złowieszczym „Plumbing Problem”. Wydać się to może nieco monotonne, ale stanowi o spójności muzyki, która przez cały czas pozostaje w tym samym klimacie – z jednej strony przypominając jazzową kołysankę, a z drugiej będąc trafnym komentarzem fabularnych wydarzeń i charakterystycznym opisem głównego bohatera. A nawet kilkorga bohaterów, bo takoż nieco lżejsze i odrobinę romantyczne „Amy's Theme” to nic innego, jak tylko wariacja na temat. Pod tym względem ‘odstają’ jedynie dwa fragmenty: „Blues For Harry (Combo)” i „Harry Carried”. W obu tych przypadkach mamy do czynienia z czystym jazzem i wesołymi melodiami, które posłużyły za podkład scen luźniejszych, a więc specjalistycznych targów połączonych z bankietem i imprezy u Harry’ego. I są to jedyne momenty, w których słuchacz/widz może nieco odetchnąć, gdyż cała reszta płyty/filmu przesiąknięta jest duszną i posępną atmosferą, choć trzeba przyznać, że pięknie odegraną.
Niestety, mimo rewelacyjnego tematu przewodniego, świetnego klimatu całej kompozycji, oraz kapitalnej aranżacji poszczególnych tematów, płyta nie jest aż tak dobra, jakby się mogło z początku wydawać. Szczególnie w drugiej części albumu zauważalne jest zmęczenie materiałem, a silny underscore staje się właściwie nie do strawienia. Ścieżki takie, jak „The Confessional”, „Plumbing Problem”, czy „The Girl in the Limo” w filmie spełniają swoją rolę bardzo dobrze, jednak na płycie stają się zwykłym hałasem i są zwyczajnie zbędne. Rozumiem dobre chęci producentów i doceniam pracę ludzi od remasteringu, ale co za dużo, to niezdrowo – i mimo, że muzyka z „Rozmowy” stanowi skromną ilość, to jej dramatyczna specyfika sprawia chwilami zupełnie odwrotne, a przy tym nienajlepsze wrażenie.
Nie ma jednak tego złego…, bo już samo wydanie „The Conversation” zasługuje na najwyższą uwagę. Album może i lekko rozczarowuje i nie spełnia wszelkich pokładanych w nim nadziei, ale nie przysłania to faktu, że kompozycja Shire’a jest po prostu genialna. Najbardziej doceni ją wprawdzie wąskie grono koneserów jazzu i muzyki filmowej, oraz fani samego filmu, jednak innym także polecam, choćby dla niezapomnianego tematu przewodniego. Kto wie, może będzie to rozmowa Waszego życia…
0 komentarzy