"Miasto Aniołów" należy do moich ulubionych filmów, czyli do takich, które oglądam, kiedy tylko mam ku temu okazję. Dzieje się tak głównie dlatego, że rzadko spotyka się filmy posiadające tak mistyczny, tajemniczy nastrój i potrafiące ukazać nowe spojrzenie na miłość. Nie ma tutaj powtarzania dawno utartych schematów, które by sprawiły że widz ma wrażenie, że już to kiedyś widział. Ten film jest także piękny ze względu na muzykę w nim zawartą. Zajął się nią sam Gabriel Yared – kompozytor pochodzący z Bejrutu, miasta, którego położenia większość z nas zapewne nie zna. Kompozytor karierę zaczynał we Francji, gdzie został zauważony przez Hollywoodzkich twórców. Efektem tego było powstanie świetnych ścieżek dźwiękowych do filmów "The Talented Mr. Ripley", "Cold Mountain", czy nagradzany nagrodami Oscara i Golden Globe "Angielski Pacjent". I oto w 1998 roku powstała ścieżka do filmu "Miasto Aniołów", która od razu została nominowana do nagrody Grammy. Czy zasłużenie?
Opisywane tutaj wydanie tej muzyki jest tak zwanym Expanded Score, obejmującym większość materiału muzycznego użytego w filmie. Od poprzedniego, oryginalnego wydania, różni się ono zasadniczo. Otóż nie ma tutaj żadnych piosenek, a jedynie niemal godzina muzyki autorstwa Gabriela Yareda. Na płycie znajduje się 37 utworów o różnej długości. Trudno byłoby mi opisywać po kolei każdy z nich, dlatego też pozwolę sobie na przedstawienie tylko tych, moim zdaniem, najlepszych. Do takich z pewnością należą: "Touching Approuch / Shopping at Central Market", "Sleepless Night", "In the Park". Są to niezwykłe utwory grane na gitarze barytonowej w stylu Pata Metheny'ego. Oba są oparte na tej samej, niezwykle optymistycznej melodii, którą można było usłyszeć także wielokrotnie poza filmem. Ja osobiście słyszałem któryś z tych utworów siedząc kilka dni temu w sali kinowej, w poznańskim Multikinie, gdy czekałem na projekcję filmu. Ten sam motyw pojawia się jeszcze pod sam koniec ścieżki w utworze "Conclusion". Na płycie można usłyszeć jeszcze kilka takich pozytywnie nastawiających utworów, ale w wykonaniu lub z towarzyszeniem fortepianu.
Jednak największe wrażenie zrobił na mnie utwór pod tytułem "Skyscraper Rooftop". Bez wahania mogę powiedzieć, że jest to kompozycja, która zadecydowała o tak wysokiej ocenie tej ścieżki dźwiękowej. Złożyło się na to kilka czynników, ale może najpierw krótki opis tego utworu. Zaczyna się dość spokojnie, a wręcz smutno, od sekcji smyczkowej. Po kilku sekundach w tle słychać szept dużej ilości ludzi. Melodia narasta i w pewnym momencie przyłączają się bębny wybijające dość szybki rytm. Te trzy elementy powoli przybierają na sile, aby w pewnej chwili smyczki umilkły. I wtedy następuje katharsis. Niezrozumiałe do tej pory słowa wypowiadane przez chór okazują się modlitwą. I to nie byle jaką, bo to nasze polskie "Zdrowaś Mario"! Przez kilka sekund możemy słuchać naszego języka, gdy nagle w połowie zdania wszystko cichnie, pozostawiając nas w stanie osłupienia. Łatwo można sobie wyobrazić, co się działo w mojej głowie, kiedy dotarło do mnie to, co właśnie usłyszałem. Oto bejrudzki kompozytor postanowił wykorzystać w amerykańskim filmie fragment modlitwy mówionej przez chór po polsku. Dla mnie efekt tego był piorunujący. Jest to bez wątpienia najlepszy utwór na tej płycie. Cała reszta kompozycji to w większości subtelne i delikatne melodie spełniające raczej funkcję tła w "Mieście Aniołów"… Ich obrazowość doskonale pozwala wyobrazić sobie sceny, z których pochodzą. Wszystkie stoją na bardzo wysokim, światowym poziomie.
Ostatecznie muszę przyznać, że jest to niezwykła ścieżka dźwiękowa. Nie należy ona do kompozycji, które rzucają od razu na kolana, lecz po dokładnym przesłuchaniu i przemyśleniu zasługuje na wysoką notę. Pośród niezwykle klimatycznych i nastrojowych utworów znajdują się takie, które potrafią chwycić za serce i pozostać w pamięci na bardzo długo. Kompozytor świetnie wykorzystuje takie instrumenty jak gitara klasyczna czy fortepian, aby stworzyć niepowtarzalny nastrój, a z drugiej strony nie obawia się zaangażować dźwięków elektronicznych, a nawet gitary elektrycznej. Dużą rolę odgrywają tutaj także chóry – pojawiające się niespodziewanie, ale w zasadzie w najbardziej odpowiednich momentach. Mimo dość krótkich utworów nastroje nie zmieniają się zbyt drastycznie, zatem zachowana jest pewna płynność w tej materii. Dlatego też polecam tę ścieżkę dźwiękową do dokładnego przesłuchania i kontemplowania tego, co oferuje nam muzyczna historia upadku pewnego anioła…
0 komentarzy