Captain America: The Winter Soldier
Kompozytor: Henry Jackman
Rok produkcji: 2014
Wytwórnia: Disney / Intrada
Czas trwania: 74:37 min.

Ocena redakcji:

 

Uniwersum Marvela rozwija się w tempie zaskakująco szybkim i jednocześnie godnym podziwu. Kolejne produkcje dotyczące poszczególnych herosów z ekipy Avengers nie są, wbrew pozorom, jedynie beznamiętną papką, bez ładu i składu, lecz stanowią całkiem inteligentną rozrywkę z potencjałem i bardzo ładnie się ze sobą uzupełniają. Faza Druga tego wielomilionowego przedsięwzięcia powoli dobiega ku końcowi, a jej największą gwiazdą, tudzież niespodzianką, okazał się sequel przygód Kapitana Ameryki – kompletnie odmienny od swojego radosno-awanturniczego pierwowzoru i nie bojący się zapuszczać w rejony, o których Batman ostatnio jedynie smędził w dialogach.

 

A skoro tak, to zmiana w kwestii muzyki była oczywista – nie tylko zresztą przez wzgląd na odmienny ton produkcji, lecz także przeskok w czasie akcji o jakieś 70 lat do przodu. Staroświecką, z pewnego punktu widzenia, ilustrację Alana Silvestri musiały więc, w takim czy innym stopniu, zastąpić klimaty okołozimmerowskie i/lub postbourne’owska stylistyka. Zwłaszcza to drugie ma tutaj sens, bowiem „Zimowy Żołnierz” mocno skupia się na szpiegowskich niedopowiedzeniach i tajemnicach, przywołując na myśl nie tylko poszukiwanie tożsamości przez Jasona, lecz także bezpośrednio odwołując się do złotych produkcji gatunku z ubiegłego stulecia.

 

To jednak nie Silvestri dostał szansę spojrzenia na postać Steve’a Rogersa od innej strony.  Jego miejsce zajął, wywodzący się właśnie spod skrzydeł Hansa Zimmera, Henry Jackman, który w ostatnich latach miał okazję zilustrować innego kapitana – Phillipsa, a w kinie supebohaterskim wykazał się m.in. w całkiem dobrze przyjętym „X-Men: First Class” oraz dwóch częściach „Kick-Ass”. I choć z początku można było mieć obawy, co do takiego wyboru (rotacja u Marvela zachodzi wszak często), to finalnie Jackman raz jeszcze zyskał dobrą prasę, czego rezultatem potwierdzony już angaż do trzeciej części ‘Capa’. Tym samym, wraz z Brianem Tylerem, młody Henry aspiruje do skromnego grona ‘wybrańców’ komiksowego imperium. Czy zasłużenie?

 

Mimo, iż moje pierwsze wrażenia wyniesione z tej ścieżki dźwiękowej były – podobnie jak u kolegów – mówiąc delikatnie, marne. Dopiero kolejne podejścia oraz ponowne seanse, bardzo dobrego przecież, filmu zmieniły ten stan rzeczy. Właśnie bowiem w filmie muzyczna wizja Jackmana sprawdza się nad wyraz dobrze, co jest odrobinę zaskakujące, biorąc pod uwagę, jak minimalistyczną i mało atrakcyjną drogę obrał. Jego praca, w niewielkim jedynie stopniu sięgająca do poprzedniczki, jest celowo zimna (zimowa?), by nie powiedzieć wyprana z emocji, a i tematycznie dość licha. Za wyjątkiem kilku typowo heroicznych melodii akcji („Lemurian Star”, „Taking a Stand”, „The Causeway”), podszytych zresztą podskórnie nieprzyjemnym zabarwieniem, właściwie nie ma tu na czym ucha zawiesić. Nie zmienia to jednak faktu, że Jackman wychodzi z tarczą (niekoniecznie wykonaną z vibranium) z powierzonego mu zadania.

 

Największą siłą „The Winter Soldier” jest właśnie agresywna, drapieżna aura tytułowej postaci, bardzo trafnie znajdująca ujście w spowitej oczywistą elektroniką ścieżce dźwiękowej. Krzykliwy, złowrogi motyw, jaki charakteryzuje się dzikimi ‘wrzaskami’ i ‘pomrukami’ z pozoru chaotycznych sampli, to mała perełka tej partytury. Jest on co prawda trudny w przyswojeniu i raczej nie zanucimy go pod prysznicem (choć fraza na dęciaki jest nawet melodyjna), ale za to pomysłowy, oryginalny, a przy tym dosadny i znakomicie odnajdujący się w medium, do jakiego powstał – a i poza nim radzący sobie bez problemu w świadomości słuchacza.

 

Owszem, wizja Jackmana nie jest pozbawiona odrobiny sztampy oraz wielu pokładów nijakiego underscore’u – co daje się we znaki zwłaszcza na długo za długiej płycie, z kilkoma bezbarwnymi, nic nie wnoszącymi do całości fragmentami czystej tapety („Fallen”, „Frozen in Time”, „Natasha”), przez jaką miejscami trudno jest przejść bezboleśnie. W zamian proponuje jednak klimatyczną poetykę z tzw. duszą. W tym aspekcie zbliżona jest więc do ilustracji Silvestriego, choć stoi do niej w oczywistej opozycji. Tam bowiem, gdzie Alan proponował anachroniczny romantyzm ‘starego świata’ z pogranicza steampunku, tam kompozycja Jackmana pozbawiona jest złudzeń i w dużej mierze skrywa się w cieniu bezdusznych, wręcz nieludzkich tekstur.

 

Mała iskierka nadziei/nostalgii za ‘dawnym porządkiem’ ostaje się jedynie w skromnej liryce („An Old Friend”, „Alexander Pierce”, czy, zwłaszcza, „The Smithsonian” oraz smutnym „End of the Line” z piękną, fortepianową aranżacją tematu przewodniego), jaka z oczywistych względów przemyka w większości niezauważalnie przez głośniki, nie mając szans zaskarbić sobie naszej uwagi w starciu z action scorem. Wspiera ją jeszcze okazjonalny bonus, w postaci pochodzących z innej epoki utworów źródłowych – z czego jeden zgrabnie wpleciono w fabułę. Na płycie spokojnie można je sobie jednak pominąć, skupiając się jedynie na highlightach (wierzę, iż dobrze) odwzorowanych we wrażeniometrze.

 

captain-america-winter-8255497-1590001485


Nie ulega wątpliwości, że muzyka Jackmana ma swoje problemy i, rzecz jasna, słabe strony, jakie odstraszą niejednego melomana. Trzeba mu jednak oddać, że miał konkretny, a przy tym niegłupi pomysł na soundtrack i pogratulować konsekwencji w realizacji tegoż. Suma sumarum otrzymaliśmy solidną oraz, co ważniejsze, funkcjonalną kompozycję, jaka wymaga odrobiny przekonania ze strony odbiorcy, przełamania (nomen-omen) lodów z jej albumową prezentacją, ale za to nie popada łatwo w banał i stanowi wyjątkowy przykład interesującego rzemiosła z aspiracjami. 3,5 to moja ostateczna nota. I już czekam na to, co Jackman zaproponuje w trzeciej odsłonie…

Autor recenzji: Jacek Lubiński
  • 1. Lemurian Star
  • 2. Project Insight
  • 3. The Smithsonian
  • 4. An Old Friend
  • 5. Fury
  • 6. The Winter Soldier
  • 7. Fallen
  • 8. Alexander Pierce
  • 9. Taking a Stand
  • 10. Frozen in Time
  • 11. Hydra
  • 12. Natasha
  • 13. The Causeway
  • 14. Time to Suit Up
  • 15. Into the Fray
  • 16. Countdown
  • 17. End of the Line
  • 18. Captain America
  • 19. It's Been A Long Long Time – Harry James & His Orchestra
  • 20. Trouble Man – Marvin Gaye
3
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

2 komentarze

  1. enka caffe

    Och, skusiliście mnie do przesłuchania tego soundtracku jeszcze raz! Jak na razie mam wrażenie że, choć faktycznie muzyka sprawdziła się w filmie, do słuchania jest bardzo słaba. Ot, kupa czasu mija, soundtrack się kończy, a ja z niego nic nie pamiętam.
    W ogóle mam wrażenie, że kolejni producenci filmów Marvela zamawiają muzykę na orkiestrę, chór, często też z elektroniką… ale robią to już chyba z przyzwyczajenia, bo do takich filmów to pasuje. I ani nie dociekają co wymyśli kompozytor, ani za bardzo ich to nie interesuje. Filmy Marvela mają często ŚWIETNE piosenki (Iron Man (1,2,3), Strażnicy Galaktyki to już w ogóle arcydzieło pod tym kątem), ale do pozostałej części soundtracku podchodzą jak totalni ignoranci. Skutkiem są liche ścieżki dźwiękowe, które nawet mogą mieć swoje momenty, ale niestety – to wciąż tylko momenty.

    Odpowiedz
  2. Mike Nowakowski

    Podtrzymuję swoje zdanie, które wyraziłem już jakiś czas na swoim blogu. Jeśli jesteś emo – ta ścieżka jest dla ciebie. W innym przypadku nie bierz płyty w ręce. Dobrze smakuje tylko z filmem.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Asian X.T.C

Asian X.T.C

Rocznie na całym świecie powstaje mnóstwo filmów i nie mniej ścieżek dźwiękowych jest wydawanych na płytach. Zapoznawanie się z nimi wszystkimi jest z oczywistych powodów niemożliwe, dlatego nikt tak naprawdę nie wie ile arcydzieł i naprawdę świetnych ścieżek...

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...