Kino i teorie spiskowe – materiał o tyle wybuchowy, o ile dość często przewidywalny i mało zaskakujący z dzisiejszej perspektywy. Jednak w latach 70. była to woda na młyn dla filmowców, którzy, jak reszta społeczeństwa, pozostali nieufni wobec władzy, co mocno pokazała afera Watergate. Wtedy tez powstała trylogia paranoiczna Alana Pakuli, ale jednym z najciekawszych filmów z gatunku political thriller jest nakręcony w 1979 roku „Koziorożec 1” Petera Hyamsa. Jest to historia załogowej misji kosmicznej na Marsa, która… zostaje zrobiona w studiu na Ziemi. Jednak niedoszli astronauci wkrótce buntują się i uciekają… Mimo upływu lat, film trzyma w napięciu i jest świetnie zrobionym kinem z bardzo dobrą warstwą muzyczną.
Jej autorem jest, już wtedy będący legendą, Jerry Goldsmith – dla fanów muzyki filmowej postać wręcz ikoniczna, która także nie bała się eksperymentować. W samym filmie muzyka prezentuje się naprawdę bardzo dobrze, a płytowo była wielokrotnie wydawana – początkowo na winylach, przy okazji premiery, potem w 1993 r., w duecie z muzyką z „Outland”, a następnie w 2009 i 2012 r., jako re-recording. Tą listę wieńczy limitowany, rozszerzony album Intrady z roku 2005 (dziś już wyprzedany), potwierdzający tezę, że więcej niekoniecznie oznacza lepiej.
Siłą napędową partytury jest temat przewodni, który pojawia się w – a jakże! – „Main Title”. Jest on z jednej strony podniosły, lecz jednocześnie (dzięki dęciakom) budzi niepokój. Problem w tym, że temat ten zbyt często pojawia się na samym początku, choć częściowo przed monotonią ratuje słuchacza zmienna aranżacja, jak w „Abort 1” (nerwowe smyczki, różne tempo i elektroniczny początek, ‘strzelające’ dęciaki), „Mars” (piękne elektroniczne tło pod koniec) czy bardziej dynamiczne „Docking”. Często jednak kompozycje są tak krótkie, że nie zwracają na siebie uwagi („Capricorn Control” czy smętne „Working Overtime” na fortepian).
Napięcie udanie podkręca kilka dłuższych utworów, bazujących oczywiście na motywie wiodącym. Tutaj w zasadzie wyróżniają się dwie potężne kompozycje – „The Message” i „Break Out”. W obydwu przypadkach temat został tu mocno spowolniony, a dęciaki wespół ze smyczkami nadają mu suspensu. Dopiero w drugim utworze ulega on wyraźnej intensyfikacji oraz bardziej szalonej (pod koniec) gry instrumentów.
Drugi kluczowy fragment pojawia się podczas ucieczki astronautów na przez pustynię, symbolizowaną przez nieprzyjemne syntezatory. Dramatyczna muzyka akcji jest jednak także obecna w „The Desert” z wolno grającymi smyczkami oraz etniczną perkusją, a także w „The Helicopters”, które ilustruje pojawienie się latających maszyn (nerwowa gra dętych – pojawia się on jeszcze m.in. w „Hide and Seek” oraz świetnym „The Station”). Popisem rzemiosła Goldsmitha jest jednak „The Snake” ilustrujący walkę z wężem (fantastycznie grające smyczki i trąbki, w tle przewija się nawet podniosła trąbka).
Szczęśliwie nie brakuje odskoczni od underscore’owego brzmienia. Czymś takim na pewno jest temat Kay – żony dowódcy misji. Elegancki smooth jazz z delikatną perkusją oraz ładnie grającym fortepianem. Podobną rolę pełni wielce liryczne „Bedtime Story” oraz podniosłe „The Celebration” z obowiązkowo patetycznym finałem.
Głównym problemem tego wydania jest niestety przesyt. Nadmiar krótkich kompozycji mocno psuje frajdę z odsłuchu, mimo dobrej jakości dźwięku oraz niezłych aranżacji. Intrada po prostu przedawkowała tą muzykę, która mimo iż tak fantastycznie sprawdza się na ekranie, to poza nim już nie do końca (trzy i pół nutki to moja ostateczna nota). Jeśli więc chcecie mieć „Koziorożca 1” w swojej płytowej kolekcji, radzę sięgnąć po inne, krótsze wydania tej ilustracji. Zapewniam, że to nie jest żaden spisek z mojej strony. I wszystko na ten temat.
0 komentarzy