Ostatnimi czasy Hollywood żyje aferami dotyczących molestowania seksualnego. Wszystko zaczęło się od oskarżeń wobec producenta Harveya Weinsteina, doprowadzając do kolejnych eksplozji i sensacji. Tak też było z aferą dotyczącą Fox News oraz jej szefa Rogera Ailesa, który zmuszał wszystkie swoje pracownice (dziennikarki, realizatorki, producentki) do stosunków seksualnych w zamian za karierę. O tym – a dokładniej o początku końca afery – postanowił opowiedzieć reżyser Jay Roach w filmie „Gorący temat”. Zatrudnił oscarowego scenarzystę od „Big Short”, w rolach głównych pojawiły się topowe aktorki (Charlize Theron, Nicole Kidman, Margot Robbie), zaś efekt końcowy… no cóż, mnie nie zachwycił, chociaż film ogląda się dobrze. Samą historię głębiej i ciekawiej pokazał jednak serial „The Loudest Voice” z Russellem Crowe.
Jednym z jaśniejszych elementów całej produkcji – obok aktorstwa oraz realizacji w stylu zbliżonym do ostatnich dzieł Adama McKaya – pozostaje oprawa muzyczna. Reżyser od wielu lat współpracuje z Theodorem Shapiro, jednak maestro ostatnio pozwalał sobie na eksperymenty i wychodził ze swojej komediowej skorupki. Tutaj też to pokazuje, zaś sama praca przy tym dziele również była dość nieszablonowa.
Ze względu na lekko paradokumentalny charakter, w filmie muzyka wydaje się ograniczona do minimum. Przewija się gdzieś w tle, choć by czasem ją usłyszeć, trzeba uważnie się wsłuchiwać, bo miks jest niezbyt dobry. Instrumentarium jest bardzo skromniutkie (fortepian, elektronika, perkusja, skrzypce), lecz konstrukcja bardzo oryginalna i można ją podzielić na dwie grupy.
Pierwsza powiązana jest z samym Ailesem oraz pracą w jego imperium, gdzie tempo jest bardzo szybkie. I tą dynamikę słychać za pomocą smyczkowego ostinato, perkusji oraz ambientowej elektroniki (mocne „The Tour”, lekko militarne „The End Times”, pozornie eleganckie „Chills and Fevers” czy mroczne „Deposition”).
Uwagę przykuwa przy tym coś zupełnie innego. Otóż maestro wykorzystał w swojej ilustracji (w kontekście #metoo brzmi to dwuznacznie)… trzy kobiety, by udzieliły głosów do wokaliz: Caroline Shaw, Petrę Haden i Suzannę Hoffs. Ich głosy brzmią bardzo delikatnie, a ich cel jest prosty – wejście w skórę naszych bohaterek, które ukrywają przed wszystkimi swoje problemy w pracy („The Elevator Trio”, „Accusers’ Waltz”). Każde wejście naszych dam towarzyszy odkrywaniu kolejnych szczegółów afery.
Chociaż film nie eksponuje tej ilustracji tak bardzo, jak byśmy tego chcieli, to od czego jest album? Mamy tu nieco ponad 45 minut muzyki ułożonej achronologicznie, co akurat w tym przypadku jest zaletą. Maestro, pomimo korzystania z dwóch w/w metod, robi wszystko, byśmy nie czuli znużenia podczas odsłuchu. Mamy więc fragmenty pozornie podniosłe („Roger Is Out”), pojawia się odrobina jazzu polanego elektroniką („The Murduch Boys”), kompozytor buduje też nerwową atmosferę smyczkami z trzaskającą perkusją („Problems with Woman”). Najciekawsze są jednak momenty scalenia tych metod, jak w „Breaking” czy gwałtownym „Explode”.
Nie mogę wyjść ze zdumienia słuchając kolejnych ścieżek Theodore’a Shapiro. „Bombshell” pokazuje, że ten twórca ma do zaoferowania o wiele więcej niż prace przy lekko głupawych komedyjkach. Jeszcze większym zaskoczeniem jest fakt, iż muzyka z tego filmu trafiła na shortlistę tytułów walczących o nominację do Oscara. Jeszcze piętnaście lat temu można byłoby to potraktować jako kawał, ale teraz sprawy poszły w zaskakującym kierunku. Ocena mówi sama za siebie.
0 komentarzy