Taniec zawsze pociągał filmowców. Nic dziwnego, bo przecież taniec to ruch, dynamika, energia. Nie inaczej jest w przypadku francuskiej animacji „Balerina” – klasycznej opowieści o realizacji marzeń w XIX-wiecznym Paryżu. To kino zdecydowanie dla młodego widza, który zaczyna swoją przygodę z X Muzą – z pięknymi scenami tańca, dobrym dubbingiem polskim (standard!) oraz prostym przesłaniem.
Dla wielu zaskoczeniem może być wybór autora muzycznej oprawy tej animacji, gdyż żabojady postawiły na… Klausa Badelta. Dziwne? Absolutnie nie, gdyż niemiecki kompozytor od wielu, wielu lat tworzy dla kina francuskiego. Nieważne, czy są to thrillery („Dla niej wszystko”, „Pustka”), filmy sensacyjne („22 kule”), komedie romantyczne („Heartbreaker. Licencja na uwodzenie”, „Wyszłam za mąż, zaraz wracam”) i nieromantyczne („Mikołaj Nieświęty”) czy blockbustery („Wrota Bohaterów” Luca Bessona). Animacja dla maestro też nie jest obca, o czym przekonał się każdy, kto widział „Łowców smoków”.
Jednak wkład Niemca jest tutaj skromny i wydawca skupił się bardziej na piosenkach wykorzystanych w filmie. Cóż mogę powiedzieć – to współczesny pop, oparty na elektronicznej perkusji oraz (jedynym naturalnie brzmiącym) fortepianie w wykonaniu mniej znanych twórców (wyjątkiem jest Demi Lovato ilustrująca taneczną konfrontację). Do tego dochodzi jeszcze elektronika oraz smyczki. O dziwo, to brzmienie dobrze odnajduje się na ekranie, choć wydawać może się nieadekwatne do historycznych realiów. Obowiązkowo dostajemy też kompozycję z baletu (ograne, ale zawsze przyjemne „Jezioro Łabędzie”) oraz skoczny motyw celtycki – również wykorzystany w scenie tańca.
Pracę Badelta reprezentują tylko cztery utwory na płycie, chociaż każdy z nich odpowiednio zaznacza swoją obecność w filmie. Co nie jest zaskakujące, dominuje delikatne, niemal liryczne brzmienie orkiestrowe z obowiązkowymi smyczkami oraz fortepianem. Tak jest w otwierającej ten skromny wycinek „Ballerinie” – początek banalny, ale chwytający za serducho, w połowie przyspiesza oraz nabiera bardziej epickiego charakteru (tamburyn, flety i perkusjonalnia), w czym pomagają dęciaki oraz subtelne wokalizy. Kluczowa jest tutaj melodia pozytywki (środek tego utworu oraz koniec „Dreams and The Music Box”), pokazująca miłość do tańca głównej bohaterki.
Maestro buduje też sprawnie suspens, na czym opierają się dwa ostatnie fragmenty osnute na galopujących na złamanie karku smyczkach („Escaping the Orphanage”), wspieranych przez klawesyn, flety i liczne elementy perkusyjne. Nawet harfa ma tu swoje pięć minut (początek mrocznego „The Liberty Chase” z ciężkimi wiolonczelami). Trudno odmówić tej muzyce gracji oraz elegancji, nawet jeśli brzmi dość znajomo.
Pozornie „Ballerina” to dziwaczna, eklektyczna mieszanka piosenek, muzyki źródłowej i ilustracyjnej. Badelt solidnie wywiązuje się ze swojego zadania, piosenki osobom bardziej wrażliwym mogą sprawić ból uszu, a materiał źródłowy idzie swoją własną ścieżką. Można poczuć się nieco zagubionym, ale jakimś dziwnym cudem udaje się to wszystko skleić w jedną spójną całość. Niby nic wielkiego i nowego, jednak daje sporo satysfakcji. Solidne, liryczne dzieło Badelta.
0 komentarzy