Anastasia
Kompozytor: David Newman & Stephen Flaherty, różni wykonawcy
Rok produkcji: 1997
Wytwórnia: Atlantic / WEA / Warner Bros.
Czas trwania: 53:57 min.

Ocena redakcji:

 

Amerykańscy producenci kochają remake’i starych hitów. Nic więc dziwnego, że takowego doczekała się też historia rosyjskiej księżnej, Anastasii Nikolaevny Romanovej – tym razem w formie animowanej, a więc bardziej przystępnej dla najmłodszych, choć bynajmniej nie tak infantylnej, jak można by przypuszczać (o dziwo to nie Disney, a 20th Century Fox). Całkiem zgrabne filmidło z gwiazdorskim dubbingiem okazało się umiarkowanym sukcesem, ale tradycyjnie doczekało się oscarowych nominacji w oczywistych kategoriach: najlepsza piosenka i najlepsza muzyka do musicalu lub komedii.

 

d_newman-1405737-1590001344Za score odpowiedzialny jest David Newman, który już wcześniej pokazał się z dobrej strony w kinie familijnym i rysowanym. Lecz ten angaż był chyba kwestią samego nazwiska. Wszak to właśnie słynny Alfred Newman zilustrował swego czasu najpopularniejszą wersję Anastazji, z Ingrid Bergman w roli głównej. Była więc to szansa, aby zmierzyć się z legendarną pracą ojca. Szczęśliwie jednak David nie oparł swej muzyki na dosłownych cytatach i kopiowaniu klasycznych nut, a raczej stworzył kompozycję typowo ‘pod siebie’.

 

Oczywiście, z uwagi na genezę samej historii oraz wspólne miejsce akcji, pewne podobieństwa w brzmieniu lub instrumentarium są nieuniknione (i tam i tu znajdziemy np. utwory oparte na typowym rytmie walca). Lecz nawet słuchając obu tych prac jedna po drugiej trudno jest wyłapać konkretne analogie, a ewentualne cytaty, jeśli w ogóle obecne, dostrzegą tylko najwięksi Kozacy. Przede wszystkim muzyka Newmana, jr. posiada niepomiernie większy rozmach (dużo chórów, potężna sekcja dęta), a dodatkowo wypełniona jest typowo musicalowymi naleciałościami, łączącymi się bezpośrednio z licznymi piosenkami, z których linii melodycznej maestro także korzysta. Nie brak tu również – w przeciwieństwie do mocno konserwatywnej i lirycznej, wręcz spokojnej partytury Alfreda – pokaźnej akcji, a i sama tematyka zdaje się być, mimo wszystko,  bogatsza.

 

Z drugiej strony jest to też kompozycja nieco cięższa w autonomicznym odsłuchu, co wiąże się tyle z okazjonalnym underscorem („The Nightmare”) czy skromnym mickey-mousingiem, co typowo dramatycznymi melodiami, jakie bez kontekstu niespecjalnie przemawiają do uszu melomana (bardzo ‘nijakie’ fragmenty „Speaking of Sophie” i „Kidnap and Reunion”). Nie ulega przy tym wątpliwości, że David Newman zawarł w swej ilustracji odpowiednio dużo magii i piękna, by na podobne niedogodności machnąć ręką. Szkoda jedynie, że płytowa prezentacja tej muzyki, to skromny, ledwie 20-minutowy wycinek większej całości.

 

Album oraz film piosenkami jednak stoją. Za podkład do nich odpowiedzialny jest już Stephen Flaherty  i trzeba przyznać, że wykonał świetną robotę. Jego nuty są atrakcyjne, żywe, posiadają charakter i – podobnie, jak muzyka Newmana – wiele różnych obliczy i emocji, jakie doskonale uzupełniają się ze słowami autorstwa niezawodnej Lynn Ahrens. Mamy więc do czynienia z doskonałymi przebojami, które bez problemu potrafią wryć się w pamięć odbiorcy, zwłaszcza małego. Opus magnum całego krążka to przede wszystkim prześliczne „Journey to the Past” i „Once Upon a December”, które są na tyle dobre, że nawet ich popowe aranżacje to kawał chwytliwej, niegłupiej rozrywki, jakiej słucha się z przyjemnością.

 

Poza nimi warte uwagi jest z całą pewnością także złowieszcze „In the Dark of the Night” w kapitalnej interpretacji Jima Cummingsa, który bardzo przypomina mi, a przy tym niewiele ustępuje genialnemu „Be Prepared” z „Króla Lwa” – wywołuje podobne, przyjemne dreszcze i przepełnione prawdziwą pasją. Znakomite jest też wodewilowe „Paris Holds The Key” (przywodzące na myśl analogiczne kawałki zbiorowe z „Dzwonnika z Notre Dame”) oraz współczesne „At The Beginning” – typowo promocyjny dodatek do filmu, którego mimo to słucha się wyśmienicie (świetne solo fortepianu na wstępie). Pozostałe piosenki schodzą już raczej na drugi plan, mocno w dodatku zależny od ruchomego obrazu, choć wysoki poziom jakości oraz wykonania ani razu nie zostaje w nich zaburzony.

 

Cały soundtrack to naprawdę wyborny, choć bynajmniej nie idealny, mariaż muzyki ilustracyjnej z utworami śpiewanymi. Fani każdej z tych form bez problemu znajdą tu więc coś dla siebie – zresztą score zgrabnie oddzielono od piosenek, wobec czego nic tu sobie nie przeszkadza. Generalnie jest to jedna z moich ulubionych składanek kina animowanego, do której wracam częściej, niż do więlu kanonicznych tytułów Disneya. Jest to po prostu przefajna, przystępna oraz szczera pozycja, o wyjątkowej urodzie. Taka, do której chce się wracać. Stąd moja finalna nota wynosi aż 4,5 nutki. Polecam!

 

P.S. W poszczególnych krajach na albumie można znaleźć jeszcze lokalne wersje głównych piosenek.

Autor recenzji: Jacek Lubiński
  • 1. A Rumor in St. Petersburg – Ensemble
  • 2. Journey to the Past – Liz Callaway
  • 3. Once Upon a December – Liz Callaway
  • 4. In the Dark of the Night – Jim Cummings & Creatures
  • 5. Learn to Do It – Kelsey Grammer, Liz Callaway & Jonathan Dokuchitz
  • 6. Learn to Do It (Waltz Reprise) – Kelsey Grammer
  • 7. Paris Holds the Key (To Your Heart) – Bernadette Peters, Jonathan Dokuchitz & Ensemble
  • 8. At the Beginning – Donna Lewis & Richared Marx
  • 9. Journey to the Past – Aaliyah
  • 10. Once Upon a December – Deana Carter
  • 11. Prologue – with Angela Lansbury & Lacey Chabert
  • 12. Speaking of Sophie
  • 13. The Nightmare
  • 14. Kidnap and Reunion – with Liz Callaway & Angela Lansbury
  • 15. Reminiscing with Grandma
  • 16. Finale
4
Sending
Ocena czytelników:
4 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...