Amazing Grace
Kompozytor: David Arnold
Rok produkcji: 2006
Wytwórnia: Sparrow Records / EMI
Czas trwania: 43:15 min.

Ocena redakcji:

To czego kompozytorzy muzyki filmowej boją się chyba najbardziej, to zaszufladkowanie do jednego gatunku filmowego. Tworzenie ścieżek dźwiękowych staje się wtedy jedynie rzemiosłem, pozbawionym jakichkolwiek wyzwań. Dlatego też każdy kompozytor stara się dbać o różnorodność swoich projektów, tak aby pokazać wszechstronność i ten "zmysł kameleona", pozwalający dostosować się do każdego gatunku filmowego. Jednym z takich kompozytorów jest David Arnold, który po serii kilku hałaśliwych ścieżek dźwiękowych do filmów o Jamesie Bondzie, został zaangażowany do dramatu pod tytułem "Amazing Grace". Obraz ten opowiada historię XVIII-wiecznego, brytyjskiego działacza politycznego, Williama Wilberforce’a, który przeszedł do historii jako czołowy wróg niewolnictwa. Swoją kampanią doprowadził on ostatecznie do delegalizacji tego zjawiska w skali światowej. Przy okazji film pokazuje historię powstania jednej z najsłynniejszych pieśni religijnych – "Amazing Grace" napisanej przez Johna Newtona w roku 1772.

 

Płyta z muzyką z "Amazing Grace" zaczyna się fenomenalnie. Delikatne partie chóralne, nakładając się na siebie, tworzą piękne harmonie, do których z czasem dołącza fortepian, smyczki i sekcja dęta drewniana. To, dość spore, odejście Arnolda od dotychczasowego stylu, zwiastuje naprawdę ciekawe wrażenia. Cała ścieżka dźwiękowa jest oparta właśnie na takim, dość klasycznym, zestawieniu instrumentów. Nie ma tutaj żadnej elektroniki, którą Arnold wciskał w niemal wszystkie poprzednie swoje partytury. Wynikająca z tego różnica w brzmieniu i ładunku emocjonalnym muzyki jest ogromna.

 

arnold-6589074-1590000987

Dominującym uczuciem podczas słuchania tego krążka jest nostalgia. Kompozytor nieustannie oscyluje między takimi emocjami jak smutek, nadzieja i lęk. Niewiele jest tutaj entuzjastycznych i patetycznych wybuchów orkiestry mogących wcisnąć słuchacza w fotel. Sekcja dęta blaszana pojawia się w zaledwie kilku kompozycjach wyrażających wzruszającą radość. Nie ma w nich żadnej przesady i pompatyczności, która przerysowywałaby te emocje. Atmosfera i uczucia, jakie kreuje muzyka Arnolda wydają się dzięki temu bardzo prawdziwe i słucha się ich z autentycznym zaangażowaniem.

 

Mimo że na ścieżce dźwiękowej Davida Arnolda nie pojawia się melodia z pieśni "Amazing Grace" to ładnych tematów tu nie brakuje. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście świetny temat przewodni, ale także cała reszta jest bardzo melodyjna i przyjemna dla ucha. W pewnym sensie można nawet powiedzieć, że najnowsze dzieło amerykańskiego kompozytora brzmi bardzo… słowiańsko. Kilkukrotnie można odnieść wrażenie podobieństw chociażby do starszych dzieł Jana A.P. Kaczmarka, jak "Trzeci cud". Mamy tutaj podobne rozwiązania instrumentalne, wysuwające na pierwszy plan takie instrumenty jak fortepian, klarnet czy flety. Do tego dochodzą drobne podobieństwa harmoniczne i niezwykle intymna, nostalgiczna atmosfera, z której tak znany jest polski kompozytor. Niektóre partie fortepianu ("Devious Plan") mogą skojarzyć się też z bardziej emocjonalnym materiałem "King Konga" Jamesa Newtona Howarda. Jednak mimo tego wszystkiego, Arnoldowi udało się zachować świeżość i unikalność wykluczającą jakiekolwiek oskarżenia o inspiracje i zapożyczenia. To wyłącznie przypadkowe podobieństwa zauważane chyba tylko dla nielicznych.

 

Niestety całość nie ustrzegła się też wad. Jedną z nich jest monotonia, niewybaczalna w przypadku płyty. Mimo że muzyka Arnolda jest przyjemna i słucha się jej naprawdę dobrze, to brakuje w niej jakiegoś punktu zaczepienia – kompozycji, do których chciałoby się szczególnie często wracać. Podczas odsłuchu płyty, tak na dobrą sprawę trudno się zorientować, którego utworu się właśnie słucha. Niemal wszystkie one są bardzo podobne, ograniczone to takiego samego instrumentarium i klimatu, zlewają się w jedną całość. Po świetnym wrażeniu jakie robią początkowe kompozycje, później jest już nieco usypiająco. Jest to o tyle niekorzystne, że prawdziwy urok tej muzyki można poznać dopiero po kilkukrotnym jej przesłuchaniu, a rzucająca się na pierwszy rzut ucha monotonia temu nie sprzyja. Mimo to warto się przemóc i poświęcić temu krążkowi kilka godzin więcej, bowiem "Amazing Grace" to nie tylko chwalebna pozycja w hałaśliwej filmografii Davida Arnolda, ale też kawałek, niebanalnej muzyki filmowej, który warto znać.

Autor recenzji: Łukasz Waligórski
  • 1. Opening Title
  • 2. Torture
  • 3. Fetch Him
  • 4. God and Nature
  • 5. Politics and Religion
  • 6. Good Morning John
  • 7. Ghosts
  • 8. The 2nd Nightmare
  • 9. The Slave Ship
  • 10. The Gardens
  • 11. We Have Hope
  • 12. Courting
  • 13. Parliament
  • 14. Dark Meeting
  • 15. Will of the People
  • 16. Rejecting the Bill
  • 17. Waking the Demons
  • 18. Off the Ship
  • 19. Cheat the Law
  • 20. Devious Plan
  • 21. Something's Up
  • 22. No More
  • 23. Dying
  • 24. Triumph
4
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

1 komentarz

  1. Mefisto

    Nie bardzo tylko wiem, co w tej dyskografii Arnolda jest tak hałaśliwego (a przez to rozumiem, że również nieznośnego), iż Amazing Grace miałoby się wyróżniać. Bo jak dla mnie jest odwrotnie – ta płyta, ładna, nie przeczę, zupełnie niknie przy jego największych dokonaniach, jak ID4 czy Dogmen. A i nawet abstrahując od nich jest to mimo wszystko dość przeciętna robota. Solidna, ładna i dostojna, bardzo klasyczna, ale w żaden sposób nie powala.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...