Historia muzyki skomponowanej do filmów o Obcych jest równie mrożąca krew w żyłach, co ich fabuły. Znajdziemy tam nie tylko momenty, w których wstrzymuje się oddech (gdy kompozytorów gonią terminy) i szybkie zwroty akcji (alternatywne wersje utworów), ale nawet działania za plecami towarzyszy broni (ingerujący montaż). Przede wszystkim jednak jest to historia pełna dramatów. Nie licząc typowego, hollywoodzkiego happy endu, każdy z filmów miał do zaoferowania swojemu kompozytorowi nie lada przeprawę. Pierwszym zmuszonym się jej podjąć był Jerry Goldsmith, który przetarł szlak w „Obcy: Ósmy pasażer Nostromo”. W jego przypadku, dobrze znane uczestnikom Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie równanie 1+1=1, powtarzane przez Tana Duna, jako wzorowy przykład filmowej współpracy, ulega znacznym modyfikacjom. Pojawiają się różne kombinacje z użyciem pozostałych działań arytmetycznych. Najczęściej jednak odejmowania.
Wydanie będące przedmiotem tej recenzji w bardzo szczegółowy sposób przedstawia wszystko, co dotyczy powstania ścieżki dźwiękowej do pierwszej części. Od koncepcji kompozytora, przez kolejne wersje score’u, aż po nieubłagalny montaż, podczas którego muzyka została albo pocięta, albo przeniesiona do zupełnie innych scen, albo też wyrzucona i zastąpiona innymi kompozycjami z temptrackowej bazy. Wszystkich tych rzeczy dowiemy się z obszernej książeczki, zawierającej opisy losów każdego utworu. Cały zebrany materiał Intrada umieściła na dwóch płytach. Pierwsza z nich poświęcona jest wersji kompozytorskiej, przedstawiona tutaj w swej pierwotnej formie, tak jak wyobrażał ją sobie Goldsmith po obejrzeniu filmu. Utwory są ułożone chronologicznie, a zaraz po nich możemy posłuchać alternatywnych wersji, dogranych po konsultacjach z reżyserem. Druga płyta zawiera cały materiał z pierwotnego albumu FOXa, który do niedawna był jedynym oficjalnym wydaniem tej muzyki. Jego także uzupełniono o kolejne alternatywne wersje, jak i użyte w filmie „Eine Kleine Nachtmussik” Mozarta.
Obfitujący w wiele rozwiązań z poprzednich ścieżek kompozytora (jak „Patton”, „Star Trek”, czy „Planeta małp”), „Alien” tak naprawdę jest zupełnie inny – tworzy swój własny gatunek. Początek pierwszej płyty może z początku niektórym przypominać trochę “Gwiezdne wojny” Williamsa, czy wspomniany „Star Trek”. Jednak w „Obcym” bohaterowie nie mają nadprzyrodzonych mocy i nie będą ratować galaktyki przed panującym złem, ale własne życie. Dlatego też główny motyw sprawia wrażenie nieco bardziej subtelnego. Nie zwraca na siebie tak dużej uwagi, a bardziej kreuje atmosferę. Jerry czaruje nas współgrającymi ze sobą dźwiękami skrzypiec i sekcji dętej, budując w ten sposób wizję obiecującego kosmosu, którą potem przemienia za pomocą efektu Echoplex (powtarza on to, co grają instrumenty, tworząc wrażenie echa) w coś o wiele bardziej tajemniczego i niebezpiecznego. Świetnie oddaje to świat na jakim zmuszeni są lądować bohaterowie – odległa, pełna pułapek planeta. To właśnie ten efekt nadaje najwięcej oryginalności utworom i stanowi wizytówkę całej ścieżki dźwiękowej – szczególnie wtedy, gdy przejmuje pałeczkę głównego ‘straszydła’ („The Passage”, „The Skeleton”, „A New Face”).
Cały pierwszy krążek oferuje nam materiał nieco trudny do przyswojenia – i to nie tylko ze względu na to, że muzyka zaczyna coraz częściej opisywać samego potwora, a to równa się niezliczonej ilości dziwacznych dźwięków wytwarzanych przez konkretne instrumenty (m.in. didjeridu i perkusja), przez co kompozycje stają się mocno nietypowe, inne w stosunku do reszty ścieżki. Tak naprawdę odsłuch najbardziej utrudnia fakt, iż wzajemmnie przeplatają się utwory w filmie użyte z tymi odrzuconymi zeń, co wywołuje wrażenie lekkiego chaosu, spowodowanego nowym materiałem. Przykładem może być choćby pełny instrumentalnego wariactwa „It's A Droid”, gdzie część utworu napędzająca akcję została całkowicie usunięta. W takich sytuacjach bardzo przydatna staje się książeczka, która pomaga nam się zorientować, że np. utwór który słyszymy teraz, tak naprawdę w filmie pojawia się w zupełnie innym momencie, lub zastąpiono go fragmentami innej pracy Jerry’ego – „Freud”. Zresztą nawet finałowe tematy zostały ostatecznie usunięte względem „Symphony No.2 (Romantic)” Howarda Hansona. Dlatego też „Obcy” kojarzy się z dużo bardziej charakterystycznymi utworami, m.in. opisującymi samego xenomorpha (czyli tymi z efektem Echoplex), lub momentami terroru, jaki zaczyna siać (z orkiestrą brzmiącą niemalże jak owadzi rój), aniżeli z romantycznymi motywami, jakie Goldsmith widział w gotowym filmie.
Druga płyta brzmi już bardziej swojsko, choć i na niej wiele z zamieszczonych utworów nie znalazło się ostatecznie w filmie. Mimo to drugi krążek jest znacznie bardziej przyswajalny. Przypuszczalnie ma to związek z tym, że zawiera on znany nam już materiał z poprzedniego wydania. Może właśnie tego obawiał się Jerry, gdy odmawiał kolejnym propozycjom wznowienia całej ścieżki – wiedział, że bez filmowego kontekstu niektóre z tych kompozycji będą jak z innej bajki. Poza tym pierwsze wydanie sprawia wrażenie, że zostało przygotowane trochę bardziej z głową – tak by brzmiało klarowniej i lepiej się go słuchało. Dołożone tu przez Intradę bonusowe utwory, to już okazjonalny smaczek, który nijak nie wpływa na nasz stosunek do całej partytury.
Muzyka z „Obcego” Jerry'ego Goldsmitha to jedna z najbardziej wymagających ścieżek, jakie stworzył ten kompozytor. Posiada swoją własną, niebanalną tożsamość, która jest po dzień dzisiejszy rozpoznawalna i miała ogromny wpływ zarówno na sukces filmu, jak i muzykę filmową tamtego okresu. Przedstawiona w tym wydawnictwie stanowi niepodważalną całość – czuć jasną i ukształtowaną wizję kompozytora. I choć to druga, dodatkowa płyta jest przyjemniejsza w odsłuchu, to właśnie pierwsza pozwala o wiele bardziej zanużyć się w klimat filmu. I mimo iż utwory, które tak licznie zostały zeń odrzucone, wydają się tu trochę ‘osierocone’, to wydawnictwo Intrady umożliwia na nowo połączyć obraz i muzykę w wyobraźni. Tym samym każdy ma teraz szansę, by odpowiedzieć sobie na pytanie: co by było gdyby…?
P.S. Na wydaniu dvd z filmem także znajdziemy dwie wyizolowane ścieżki dźwiękowe – oryginalną i alternatywną.
Obszerna recenzja tej wyjątkowej muzyki.Na pewno jest to geniusz, ale szczerze dla mnie przebrnięcie przez te 2 płyty to spore wyzwanie.W filmie 5, ale na 2 płytach raczej 4.