Robert Rodriguez to prawdziwy kameleon. Zaledwie kilka miesięcy temu na ekrany naszych kin wszedł film "Sin City" a już możemy podziwiać jego kolejne dzieło pod tytułem "Rekin i Lava: przygoda w 3D". To niezwykłe jak łatwo ten twórca porusza się zarówno po filmach dla dzieci jak i starszej widowni. Przypomnę, że jest on reżyserem takich obrazów jak "Dawno temu w Meksyku”, "Mali Agenci” (wszystkie części) czy właśnie ostatnio "Sin City". Patrząc na okładkę płyty z muzyką do "Rekina i Lavy” można odnieść wrażenie, że jej twórcy od czasu "Sin City" w ogóle nie wychodzili ze studia. Bo oto i mamy ten sam zespół kompozytorów – Robert Rodriguez, John Debney i Graeme Revell. Czyżby owoc ostatniej współpracy tak bardzo się spodobał reżyserowi, że postanowił kontynuować współpracę? Na to wygląda. W każdym razie, mimo że "Rekin i Lava" bardzo różni od "Sin City" to wszelkie porównania okażą się nieuchronne i jak najbardziej na miejscu. "Rekin i Lava: przygoda w 3-D” to podobnie jak "Mali Agenci” (a zważając na sposób realizacji to konkretniej "Mali Agenci 3-D") film przeznaczony dla znacznie młodszej widowni. Opowiada on o przygodach dziesięcioletniego Maxa, który musi wyruszyć z misją na Planetę Luzu. Żyją tam: Rekin – chłopak wychowany przez rekiny – i Lava – śliczna dziewczyna, władająca ogniem i lawą. Radosnej Planecie Luzu grozi zagłada, bowiem władzę nad nią przejął ponury Pan Elektryk, nienawidzący światła i radości. Tylko Max wraz z Rekinem i Lavą może – przy pomocy wyobraźni – pokonać paskudnego Elektryka…
Muzyka faktycznie jest inna niż w "Sin City". Przede wszystkim nie ma tutaj już tego przytłaczającego stylu noir. Jest to ścieżka dźwiękowa o dużo mniejszym ciężarze gatunkowym oparta na kilku ciekawych tematach. I tak mamy temat Rekina ("The SharkBoy”), Lavy ("The LavaGirl”), Elektryka ("Mr. Electric”) i drobny temat opisujący marzenia ("Max's Dream”). Wszystkie one są bardzo wyraziste i przewijają się przez całą płytę. Poza tym jest tutaj wiele ciekawostek, które przykuwają uwagę. Jedną z nich jest wokalny udział głównych postaci w niektórych kompozycjach. W utworze "Dream Dream Dream Dream (Dream Dream)”, który jest bardzo osobliwą kołysanką, śpiewa Rekin (to znaczy SharkBoy – nie mylić z prawdziwym rekinem). Melodia tej kołysanki jest zresztą tematem tej postaci. W tym samym utworze spotyka nas kolejna ciekawostka, którą jest kompletna zmiana nastroju w trakcie jego trwania. Przechodzi on z dość ostrego, rockowego grania w klimaty kubańskiej salsy. Sprawia to naprawdę dziwne wrażenie. Kolejną ciekawostką jest utwór "The LaLa's”, który ośmielę się mianować jednym z najlepszych na płycie, mimo że nie jest zbyt skomplikowany i ogranicza się do bardzo melodycznego śpiewania… lalalala… Najzabawniejsze jest jednak to, że nie jest on autorstwa żadnego z trójki kompozytorów a niejakiego Weinsteina. Co do udziału innych kompozytorów na tej ścieżce dźwiękowej to pojawia się jeszcze nazwisko Thiel w duecie z Robertem Rodriguezem.
Do rzeczy, które mogą się spodobać na tej płycie od pierwszego przesłuchania należy na pewno temat Lawy. Pojawia się on w kilku utworach ("SharkBoy and LavaGirl Return”, "The LavaGirl”), ale najlepiej prezentuje się w ""LavaGirl's Sacrifice”. Pojawia się tutaj śliczny, nieco operowy wokal, który swoim spokojem wyróżnia się na tle całej ścieżki dźwiękowej, jednocześnie można znaleźć tu także podkład a'la Hans Zimmer. Poza tym kompletnie zaskoczyła mnie piosenka końcowa. Było to co ciekawe zaskoczenie pozytywne, co może się wydać dziwne, bo nie jestem zwolennikiem łączenia partytury filmowej z piosenkami do filmu (a tym bardziej z filmu). Ta piosenka jednak jest naprawdę ciekawa i łatwo wpadła mi w ucho. Poza tym śpiewa ją kolejna postać z filmu – Lava.
Jeśli chodzi o to jak spisują się tutaj poszczególni kompozytorzy to niestety jest to powtórka z "Sin City". Zdecydowanie najciekawsze są kompozycje Johna Debney’a (świetne "Train of Thought”) i duetu Debney – Rodriguez (zwłaszcza "The Ice Princess”). Być może wynika to z faktu, że ci dwaj twórcy mają spore doświadczenie, jeśli chodzi o tego typu kino. W końcu pisali oni razem muzykę do dwóch pierwszych części "Małych Agentów” (reżyserowanych przez Rodrigueza). Można, więc śmiało powiedzieć, że są w jakiś sposób "zgrani”. Zresztą widać do dobrze na tej płycie. Nie znajdziemy tutaj za to żadnego duetu Revella z Rodriguezem. Automatycznie sprawia to, że kompozycje Revella są najgorsze na płycie. Nie dość, że brakuje im tej lekkości pozostałej części ścieżki to o pomstę do nieba woła wykonanie. Bo oto, Revell niemal wszystkie swoje kawałki (a są one tylko cztery) wykonuje na instrumentach elektronicznych, co daje miejscami straszne efekty. Zdecydowanie za dużo w jego muzyce jest takich elektronicznych pseudo-trąbek. Być może była w tym jakaś koncepcja jednak przy tak niewielu utworach tego kompozytora sprawia to raczej wrażenie przypadkowości znalezienia się tutaj tej muzyki. Bardzo dobrze natomiast spisuje się Robert Rodriguez. Nie dość, że skomponował kilka ciekawych tematów to jego utwory prezentują naprawdę wysoki poziom i bardzo dobrze się ich słucha (świetne "LavaGirl's Sacrifice” czy "The Light”).
Ostatecznie mimo tych wszystkich różnic między "Sin City" i tą ścieżką dźwiękową, pojawia się tutaj ten sam błąd. Muzyka jest bezsensownie rozdrobniona na mnóstwo, krótkich utworów, które swoją różnorodnością pozbawiają tą płytę jakiegokolwiek charakteru i spójności. Ktoś powie, że jest to w końcu film dla dzieci a ten gatunek rządzi się swoimi prawami. Jednak mimo to niezrozumiały jest tutaj fakt zatrudnienia aż trzech kompozytorów. W przypadku "Sin City" tłumaczono to tym, że film składał się z trzech wątków i każdy kompozytor musiał zająć się jednym z nich. Film "Rekin i Lava: przygoda w 3-D” nie jest tak rozbudowany, więc, po co aż tylu kompozytorów? Poza tym nie pomaga tutaj pogłębiająca się przepaść pomiędzy Revellem a duetem Debney – Rodriguez. Dlatego też, mimo że ta płyta stylowo różni się od poprzedniego dokonania trójki kompozytorów to według mnie powiela jego błędy. Nawet, jeśli pojawiają się tutaj jakieś ciekawe i naprawdę dobre fragmenty to jako całość ścieżka dźwiękowa do filmu "Rekin i Lava: przygoda w 3-D” nie zachwyca.
0 komentarzy