„…brakuje jej charakteru…”
22 listopada 1963 roku to bardzo szczególna data w historii USA. To tego dnia w zamachu zginął prezydent John Fitzgerald Kennedy. A gdyby była możliwość zmiany historii i powstrzymania tej śmierci? Taki wariant zaprezentował Stephen King w powieści „Dallas ‘63”, która została przeniesiona na mały ekran przez producenta J.J. Abramsa. Szansę na tę zmianę otrzymał nauczyciel języka angielskiego (zaskakująco dobry James Franco), dzięki prowadzącemu jadłodajnię przyjacielowi. Ten drugi odkrył w swojej szafie portal prowadzący do 20 października 1960 roku, ale sam nie może fizycznie podołać zadaniu… W efekcie powstał jeden z bardziej przyziemnych tytułów na podstawie dzieła mistrza grozy, ze świetnie odtworzonymi realiami lat 60., powolnie budowanym napięciem oraz solidnym aktorstwem.
Kolejną cegiełką w budowaniu klimatu – poza piosenkami z epoki – jest ilustracja muzyczna, za którą odpowiada Alex Heffes. Wybór nie jest zaskakujący, zwłaszcza że jednym z reżyserów serialu jest Kevin Macdonald, z którym maestro współpracował bardzo regularnie. Sam score to mieszanka romansu oraz thrillera. To drugie wynika z gatunku, a to pierwsze z jednego, bardzo kluczowego wątku, czyli poznanej w przeszłości Sadie. I muszę przyznać, że Brytyjczyk trochę brzmi jak imitator. Muzyka sama w sobie nie jest zła, ale brakuje jej charakteru.
Wszystko tutaj brzmi zbyt znajomo, nawet generycznie (głównie w scenach akcji). Instrumentarium nie zaskakuje – fortepian, smyczki, flet, harfa, perkusja, dęciaki. Nie jest problem jako taki, bo wszystko zależy od wykorzystania tych narzędzi. Na albumie najbardziej zadziwia brak motywu z czołówki – chwytliwego, suspensowego o zabarwieniu militarnym. Nie oznacza to, że poza nim Heffes nie ma nic do zaoferowania. Głównie używa smyczków, które świdrują uszy niemal do bólu (mroczne „Halloween Night in Holden” czy środek „The Bit Where It All Goes Wrong”), albo przyspieszającej perkusji (krótkie „Roaches”). Czasem maestro wchodzi w odrobinę podniosłe tony („Dealey Plaza”), jednak robi to rzadziej niż można by się spodziewać. Druga metodą utrzymania napięcia jest pozorne spowolnienie tempa, aby następnie gwałtownie uderzyć. Tak działa „Lee Finds the Bug & Jake Corners George”, gdzie w tle przygrywa fortepian z perkusją w bardziej jazzowym stylu. W połowie zaś tempo się zmienia, a smyczki nasilają się i płyną jednocześnie.
Prawdziwą bombą jest jednak kulminacyjne „Inside the Book Depository”, już od pierwszych sekund uderzające w nas za pomocą smyczków, werbli, perkusji, fortepianu i harfy. Niby w połowie utwory sytuacja wydaje się opanowana, niemniej złowroga atmosfera nie odpuszcza i ostinato daje o sobie znać, kończąc wszystko bardziej posępnymi tonami. Ta melancholia jeszcze daje o sobie znać w krótkim „Back Through the Rabbit Hole” czy – troszkę bardziej pogodnym – „From Here to Eternity”.
Liryczna strona, ze szczególnym uwzględnieniem dźwięków fortepianu, przypomina stylem Thomasa Newmana. Te momenty z jednej strony pozwalają na złapanie oddechu, ale potrafią także poruszyć, mimo pewnej prostoty (początek „Meeting Sadie & Seeing JFK”, zmieniający się w heroiczną Americanę, walczyk „Jake & Sadie” czy „Miss Mimi Gives Jake Some Advice”). Problem w tym, że ten temat pozostaje w zasadzie niezmieniony i pozbawiony bardziej zróżnicowanych aranżacji.
Na osobne wspomnienie zasługuje temat Harry’ego – jednego z uczniów Jake’a z czasów współczesnych. Pojawia się on tylko dwa razy, ale za to w kluczowych momentach. Na początku serialu, gdy czyta swoje opowiadanie o tragicznej nocy Halloween („Harry’s Theme”). Jest w nim wiele ciepła i empatii (klarnet oraz delikatne dźwięki fortepianu). Ale gdy pojawia się po raz drugi jest niby taki sam, lecz jakże inny – po przejściach (powolny flet w „Harry, Again”), żyjący w bardzo niepewnych czasach (końcówka z „tnącymi” smyczkami).
Dziwny to tytuł, bo czerpiący z różnych wzorców. Samoistnie nie jest to nic złego, jednak brakuje tutaj mocniejszych momentów, który wybiły by „22.11.63” ze średniej półki. Trudno zarzucić muzyce brak funkcjonalności, bo w serialu spełnia swoje zadanie. Ale nic więcej dobrego nie jestem w stanie o niej napisać. Mocna trójka, nic ponad to.
0 komentarzy