W Polsce było już wielu policjantów/milicjantów (niepotrzebne skreślić) na małym ekranie, ale na pierwszego kultowego bohatera z tego środowiska trzeba było czekać do roku 1976. Wtedy po raz pierwszy pojawił się niejaki porucznik Sławomir Borewicz o aparycji Bronisława Cieślaka, zaś postać ta mocno odbiegała od stereotypowego obrazu oficera milicji: inteligentny, cyniczny, niezbyt posłuszny ideologii, rozwiedziony, mierzący się z różnymi zagadkami kryminalnymi przez jedenaście lat emisji (odcinki od połowy zaczęły osiągać rozmiar nawet półtorej godziny). Inny słowy, serial Krzysztofa Szmagiera był i jest obiektem kultu, mimo ponad czterdziestu lat na karku.
Swoje zrobiła także oprawa muzyczna, za którą odpowiada pianista oraz kompozytor Włodzimierz Korcz. Przed serialem Szmagiera maestro pisał dla produkcji telewizyjnych, lecz to przygody porucznika Borewicza są jego największym osiągnięciem na polu ilustracji muzycznej. Początkowo jednak reżyser przy pierwszych odcinkach dość oszczędnie korzystał z pracy kompozytora, sięgając częściej do fonoteki warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych. Na szczęście to się zaczęło zmieniać z korzyścią dla samej muzyki, nawet jeśli nie była wykorzystana w pełnej formie. Najczęściej były to krótkie, parosekundowe motywy przy odkrywaniu kolejnych trupów („Motyw zwrócenia uwagi” – także w dłuższej wersji oraz „Motyw główkowania”).
Wizytówką serii (oprócz bardzo nośnego tematu z czołówki, dającej spore pole do popisu dla dęciaków oraz perkusji) stała się kompozycja z napisów końcowych, bardziej znana jako „Ballada 07”. Jej melancholijny charakter, idealnie opisuje postać Borewicza, łącząc jego zawodową karierę z samotnym życiem prywatnym. Najpierw (do odcinka 9) była to kompozycja z wokalizą bez słów, w wykonaniu Grzegorza Markowskiego (nie wiedzieć czemu w napisach końcowych przyszły wokalista Perfectu był wymieniany jako… Ryszard), by później zastąpiło ją saksofonowe solo Henryka Miśkiewicza. Nie jest to jedyna wersja wykorzystana na małym ekranie. Jest też aranżacja na fortepian („Miłemu sąsiadowi”), a także przerobiona na piosenkę „Przed nocą i mgłą” pojawiającą się w odcinku 13.
Większość akcji serialu toczy się głównie w mieście, a sporo zdjęć powstawało w różnych restauracjach, kawiarniach czy dancingach, gdzie muzyka była – delikatnie mówiąc – niezbyt wysokich lotów. Sam Korcz namawiał muzyków, by grali poniżej swoich umiejętności, żeby bardziej wpasować się w klimat takich miejsc. Na tym polu dominuje szeroko rozumiany jazz, dodający specyficznego, wręcz lekko tanecznego klimatu (bogato aranżowany „Striptease”, spokojna „Kaskada”, bujająca „Restauracja/Stacja benzynowa”, gdzie od połowy wkraczają niepokojące smyczki i zmieniają klimat), a nawet faworyzujący elektronikę (pulsujący „Novotel”), rozpędzoną gitarę elektryczną („Manhattan”) oraz bas („Restauracja”).
Czy oznacza to, że nie ma tutaj muzyki akcji? Skądże znowu! Maestro inspiruje się głównie dokonaniami mistrzów tego okresu, czyli Lalo Schifrina oraz Jerry’ego Fieldinga. Prawdziwy kunszt czuć w odcinku „Rozkład jazdy” (na płycie utwory 12-17), gdzie do ataku wchodzą zarówno instrumenty dęte, funkowe popisy sekcji rytmicznej („Ucieczka samochodem”), niepokojący fortepian (underscore’owa „Noc”), jak i Mooga („Atak”). Nie brakuje także smyczków w stylu niemal walczykowym („24 godziny śledztwa”) czy melancholijnego fletu („Makówiec”).
I w zasadzie byłaby to idealna płyta, gdyby nie jedna, lecz istotna wada: nierówna jakość dźwięku. Wynika to z faktu, że na przestrzeni lat muzyka do „07 zgłoś się” była nagrywa w różnych warunkach technicznych. No i czas też dołożył swoje, przez co materiał nie zawsze brzmi równie ostro, pięknie oraz głęboko. Do tego nie jest to pełna ścieżka muzyczna. Ilustrację do kilku odcinków (a dokładnie 15-18) była napisana przez Andrzeja Korzyńskiego, jednak to temat na dłuższą dyskusję.
Nie zmienia to faktu, że „07 zgłoś się” w formie albumowej to muzyka z najwyższej półki. Choć ułożona niechronologicznie, tworzy bardzo spójny klimat, jaki mógł powstać tylko w latach 70. i 80., nawet jeśli twórcy serialu nie do końca potrafi ją wykorzystać jak należy. I cieszy działalność GAD Records, które jest w stanie odnaleźć takie perły polskiej muzyki filmowej. Absolutnie świetna robota i rzecz godna polecenia, zasługująca na 4,5 nutki.
0 komentarzy