007: Diamonds Are Forever – remastered
Kompozytor: John Barry
Rok produkcji: 2003
Wytwórnia: Capitol / EMI
Czas trwania: 75:40 min.

Ocena redakcji:

 

Ostatnia oficjalna rola Seana Connery jako agenta 007, „Diamenty są wieczne”, to zdecydowanie jedna ze słabszych i wyjątkowo nierównych części szpiegowskiej serii. Obok tak wyrazistych, pamiętnych i zwyczajnie dobrych elementów, jak wątek tytułowych kamieni, czy liczne piękne panie (m.in. Jill St. John i Lana Wood), mamy do czynienia z wieloma kompletnie nietrafionymi pomysłami (siermiężny humor, duo zabójców – Mr. Kidd i Mr. Wint), które za często wprawiają widza w zażenowanie, a film kierują na tory autoparodii. Szczęśliwie muzyczna oprawa Johna Barry’ego należy zdecydowanie do tej pierwszej kategorii.

 

barry-8261153-1590000945Jak zwykle kompozycję otwiera piosenka tytułowa, do której wykonania po raz drugi (i nie ostatni!) poproszono Shirley Bassey. Legendarna piosenkarka wraz z niebanalnym tekstem i kolejną solidną muzyką Barry’ego stworzyła raz jeszcze idealną symbiozę, czego rezultatem prawdziwy szlagier – jeden z lepszych w bondowskim uniwersum, na którym wciąż wzorują się inni artyści (ostatnio Kanye West w „Diamonds from Sierra Leone”).

 

Ale i poza piosenką „Diamenty…” uznawane są za górną półkę ilustracji Jej Królewskiej Mości. Czy słusznie? Cóż, tutaj sporo zależy od osobistych gustów i preferencji, acz nie ulega wątpliwości, iż jest to score wielce atrakcyjny, dynamiczny i przyswajalny także bez filmowego kontekstu. Duża w tym zasługa zarówno świetnych, melodyjnych tematów – zarazem tych już znanych, jak motywy akcji i tematy odnoszące się bezpośrednio do 007 („Gunbarrel / Manhunt” – dodajmy, iż ostatni raz wybrzmiewa tu typowa dla pierwszych Bondów gitara Vica Flicka, którą potem, aż do „Licencji na zabijanie,” zastępowały głównie trąbki), jak i tych zupełnie nowych, w których maestro z niezwykłą wprawą żongluje nutami („Moon Buggy Ride”, „Bond Smells A Rat”).

 

Tradycyjnie uwodzi także piękna liryka z kolejnymi wariacjami melodii piosenkowej na czele, jak absolutnie bezbłędny temat Tiffany w kilku utworach. A jeśli dodamy do tego także typowo figlarne, nie do końca poważne dźwięki, jak „Circus, Circus”; trzymający w podskórnym napięciu suspens (np. „Peter Franks”) lub perełki pokroju „Slumber Inc.”, gdzie Barry bawi się swoimi wcześniejszymi kompozycjami (a dokładniej „Mary, Queen of Scots”), wprowadzając przy okazji do serii chór, to otrzymamy pracę niemalże idealną.

 

shirley-bassey-5731732-1590001487Muzyka ta ma jednak kilka problemów. Przede wszystkim brak w niej wyraźniejszej idei przewodniej, która spajałaby całość w konkretną formę. Poszczególne utwory, choć pozbawione na dobrą sprawę underscore’u i nieprzyjemnych fragmentów, są klasą samą dla siebie, lecz nie zawsze zdają się tworzyć jednolitą, spójną kompozycję. Barry zdecydowanie za często ucieka tu również w stronę typowo salonowego jazzu. Przykładowe „Q's Trick”, to znakomite granie samo w sobie, lecz kompletnie nieprzystające do świata 007 oraz reszty partytury – sprawia wrażenie wyjętego z zupełnie innej bajki. Nieco lepiej pod tym względem wypadają „Airport Source / On The Road” i „The Whyte House”, choć także one gubią gdzieś tą charakterystyczną dla Bonda aurę i są zdecydowanie zbyt beztroskie w swym założeniu.

 

Oczywiście część z tych zarzutów niknie na podstawowym albumie, który do momentu wydania przez EMI swej „czarnej” serii zamykał się w 12 utworach i blisko 35 minutach materiału. Oddać trzeba jednak wersji rozszerzonej, że absolutnie nie nuży mimo swej, z pozoru odstraszającej, długości. Szkoda jedynie, że nie pokuszono się tu o lepszy montaż – stare ścieżki nieznacznie wydłużono, podczas gdy nowe po prostu wrzucono na sam koniec, opatrując je hasłem „bonus tracks”. De facto bonusowy jest jednak tylko ostatni utwór – „Additional and Alternate Cues”, czyli suita z różnych pomysłów aranżacyjnych. I ten właśnie kawałek, jako jedyny, można sobie darować podczas odsłuchu opisywanego krążka.

 

Resztę albumu idzie bez problemu polecić każdemu, nawet osobom nie lubującym się na co dzień w przygodach agenta MI-6 i kinie szpiegowskim jako takim. To bowiem niezwykle plastyczna, lotna i zajmująca partytura, pełna kapitalnych, zapadających w pamięć tematów, do jakich chce się wracać. Choć moja finalna ocena nie jest maksymalna (4,5 nutki), to i tak stawiam rzeczone wydawnictwo wśród najlepszych i zarazem najbardziej ulubionych tytułów sagi o Bondzie, Jamesie Bondzie. A ten, rzecz jasna, powróci w naszych tekstach jeszcze nie raz…

 

diamonds_jap-4780390-1590001514 diamonds_single-4953023-1590001515 diamonds_jap2-6813663-1590001516

 

P.S. Tak przedstawia się chronologiczna kolejność utworów:
13, 1, 14, 6, 9, 15, 16, 17, 18, 19, 4, 20, 3, 5, 8, 2, 11, 10, 12, 7, 21.

Autor recenzji: Jacek Lubiński
  • 1. Diamonds Are Forever (Main Title) – Shirley Bassey
  • 2. Bond Meets Bambi and Thumper
  • 3. Moon Buggy Ride
  • 4. Circus, Circus
  • 5. Death at the Whyte House
  • 6. Diamonds Are Forever (Source Instrumental)
  • 7. Diamonds Are Forever (Bond and Tiffany)
  • 8. Bond Smells a Rat
  • 9. Tiffany Case
  • 10. 007 and Counting
  • 11. Q's Trick
  • 12. To Hell With Blofeld
  • 13. Gunbarrel and Manhunt
  • 14. Mr. Wint and Mr. Kidd / Bond To Holland
  • 15. Peter Franks
  • 16. Airport Source / On The Road
  • 17. Slumber, Inc.
  • 18. The Whyte House
  • 19. Plenty, Then Tiffany
  • 20. Following The Diamonds
  • 21. Additional and Alternate Cues
4
Sending
Ocena czytelników:
4 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...