Koncert Muzyki Filmowej: James Horner

Koncerty

Co prawda rok 2013 dopiero osiągnął półmetek, ale już można mówić, że dzieje się w nim, jak nigdy dotąd. Zapowiadane na lato/jesień poznańsko-krakowskie wydarzenia mocno rozbudzają apetyt. Tymczasem Warszawa nie pozostaje w tyle, oferując melomanom serię wyjątkowo udanych koncertów tematycznych, z których ten największy właśnie miał swoją premierę.

Równo dwa lata temu (ale ten czas leci!) mieliśmy nieprzyjemność zbesztać nieco początki tej zacnej inicjatywy. Recital muzyki Johna Williamsa był, mówiąc ogólnikowo – taki sobie. Tym bardziej jest więc nam miło, że organizatorzy wzięli sobie do serca ówczesne uwagi, tworząc zaiste niezapomniane, pełne wrażeń widowisko, jakie bez problemu zatarło wszelkie złe wspomnienia z poprzedniego koncertu, sprawiając nie tylko olbrzymią niespodziankę, ale przy okazji tworząc konkurencję dla stolicy Małopolski.

Organizacyjnie wszystko odbyło bez zarzutu. Przypuszczalnie dużo dała zmiana sponsora – tym razem kasę wyłożyły Nordea Bank Polska i Toshiba, co przełożyło się na fantastyczną oprawę wizualną (obecne przez cały koncert fragmenty filmów i/lub fotosy oraz efekty świetlne w różnorakich konfiguracjach, wliczając w to imitacje wybuchów – tak orkiestry, co ekranowej pirotechniki), jak i zdecydowanie niższe ceny biletów. Zmieniono także orkiestrę, znacznie lepiej rozstawiając ją też na scenie i tym razem można było posłuchać młodych, zdolnych z Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus oraz Chóru Akademickiego Politechniki Warszawskiej. Co pozostało bez zmian, to natomiast miejsce akcji (ponownie Sala Kongresowa), dwie panie czarujące nas swymi aksamitnymi głosami: Anna Lasota (solistka) i Magda Miśka-Jackowska (jak zwykle rzetelne informacje wprost z RMF Classic) oraz, rzecz jasna, pomysłodawca i dyrygent całego przedsięwzięcia, Maciej Sztor (pozdrawiamy).

Muzycznie koncert poświęcono tym razem Jamesowi Hornerowi, który niedługo obchodzić będzie swoje 60 urodziny. Co prawda w programie – dodajmy, że równie konkretnym, jak ostatnio, a więc ani nuty mniej lub więcej, niż stało w ulotce – sięgnięto też do trzech prac innych wykonawców, lecz to właśnie Horner zdominował sobotni koncert. Na pierwszy ogień poszedł popularny „Avatar” – zgrabna suita przedstawiła trzy różne oblicza tej ścieżki, z których finalny fragment „War” dosłownie zatrząsł fundamentami PKiN-u. Później serca rozpaliły bardziej nastrojowe, melodramatyczne kompozycje: „Wichry namiętności”, „Titanic” i „Chwała” ze swoimi cudownymi, wręcz intymnymi chórami.

Blisko dwugodzinny występ podzielono na trzy akty, z których każdy zawierał w sobie zbliżone tematycznie lub brzmieniowo kolaże z poszczególnych produkcji. Środkowa część oferowała trzy różne podejścia do kina historycznego – wybrzmiał wspaniały hymn z „Szeregowca Ryana” Williamsa, liryczna wizja Dzikiego Zachodu wg Barry’ego z „Tańczącego z Wilkami” oraz przepiękny „Braveheart”, który wzbudził bodaj największy entuzjazm, dzięki gościnnemu występowi poznańskiego solisty na irlandzkich dudach. I choć nie nagrał się on zbytnio, to jednak ten specyficzny instrument w akcji, jego osobliwy wygląd (dodajmy, że była to ich współczesna wersja, a nie tradycyjny wielki worek kartofli z długimi odnogami) wzniecił żywe zainteresowanie publiki oraz duże brawa (na które zasługują też okazjonalne solówki skrzypiec, fletu i fortepianu).

Najlepiej wypadła chyba jednak końcówka. Potężne, energiczne „End Titles” z „Dnia Niepodległości” zostało wykonane naprawdę perfekcyjnie, a mocno elektroniczne i trudne w swej naturze „Aliens” wiernie i bez większych wpadek przełożono na język orkiestry, która musiała się naprawdę postarać, aby w pełni oddać klimat produkcji Jamesa Camerona i pokrętnych fraz Hornera. I choć bardzo pomogła jej w tym znakomita gra świateł wraz z fragmentami filmu, to jednak ostatecznie była to chyba najsłabiej przyjęta przez widownię część koncertu. Szkoda, gdyż był to zdecydowanie najciekawszy moment wieczoru – trochę zabrakło mu jednak wykończenia w postaci dynamicznego „Bishop’s Countdown”, który z pewnością rozbudziłby zebranych. Choć ci, sądząc po twarzach i komentarzach w foyer, bawili się tego wieczoru przednio. Trudno się dziwić, gdyż był to koncert na światowym poziomie, będący względem poprzedniego (który zresztą także przeszedł zmiany od czasu swej premiery), jak niebo i ziemia.

Owszem, można przyczepić się do programu, który był tyleż niekonsekwentny (skoro już Horner, to na całego – tyczy się to też fanfar Universalu), co mało urozmaicony. Miały pojawić się różne twarze kompozytora, a była w istocie tylko jedna: patetyczno-romantyczna. Zabrakło tutaj odrobinę odwagi, by sięgnąć po więcej nieszablonowych pozycji. Od czasu do czasu dało się także wychwycić drobne kiksy czy fałsze. Niektóre z kompozycji były też mocno odległe od swych pierwowzorów, czy to we fragmentach (początek „Avatara” i końcówka „Apollo 13” w ogóle nie przypominały muzyki z tych filmów, znacznie lepiej wypadła ich strona liryczna), czy też w pracy poszczególnych sekcji orkiestry (męskie chóry w „Titanicu” kompletnie psuły efekt, trąbka w „Tańczącym z Wilkami” także była daleka od sukcesu), a i można by się kłócić się z niektórymi interpretacjami materiału (wokal w „Titanicu”). W większości były one jednak spowodowane albo brakiem odpowiedniego, tudzież odpowiednio rozległego instrumentarium (abstrahując od różnic w wielkości orkiestr, to w „Avatarze” przygrywają m.in. flety etniczne, podczas gdy na koncercie były to flety zwykłe), albo specyficznymi wykonaniami oryginalnych prac (wspomniana trąbka u Barry’ego zawsze była niepodrabialna, z kolei chóry, zanim trafiły ‘na pokład’ „Titanica”, przepuszczono jeszcze przez komputer), a i tak koniec końców wyłapie je tylko garstka największych zapaleńców, którzy, jak my, znają te ilustracje na pamięć.

Tym samym za jedyną, naprawdę poważną ‘wpadkę’ można uznać tylko… brak bisów, które z pewnością każdy gotów był wyklaskać. No cóż, może za rok – na kwiecień zapowiedziano bowiem repertuar innego giganta muzyki filmowej, Hansa Zimmera, a w międzyczasie odbędzie się także koncert „Planet” Holsta – również z odpowiednimi wizualizacjami. Biorąc pod uwagę to, co działo się w Kongresowej ostatniej soboty, mocno czekamy na oba te wydarzenia, a organizatorom życzymy oczywiście powodzenia w ich tworzeniu oraz dalszych, równie udanych pomysłów i sukcesów.

PROGRAM KONCERTU:

Jerry Goldsmith – Fanfara Universal
James Horner – Avatar
James Horner – Legends of the Fall (Wichry namiętności)
James Horner – Titanic
James Horner – Glory (Chwała)
John Williams – Saving Private Ryan (Szeregowiec Ryan)
John Barry – Dances with Wolves (Tańczący z Wilkami)
James Horner – Braveheart (Waleczne Serce)
James Horner – Apollo 13
James Horner – Aliens (Obcy – decydujące starcie)
David Arnold – Independence Day (Dzień Niepodległości)

Autorzy relacji: Jacek Lubiński, Jan Bliźniak
Zdjęcia: Trinity

Autor: Jan Bliźniak

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

16 Festiwal Muzyki Filmowej – relacja

16 Festiwal Muzyki Filmowej – relacja

Aż trudno uwierzyć, że krakowskie święto muzyki filmowej wkrótce wkroczy w pełnoletniość. To już bowiem szesnaście lat odkąd na Błoniach po raz pierwszy wybrzmiały nuty dziewiczych koncertów. W międzyczasie sporo się zmieniło, zarówno jeśli idzie o organizację, jak i...

Ostatni romantyk i eksperymenty z przestrzenią

Ostatni romantyk i eksperymenty z przestrzenią

Festiwal Muzyki Filmowej to celebracja mistrzów gatunku. Festiwal Muzyki Filmowej to odkrywanie nowych przestrzeni akustycznych kina. Jak udowadniają dwa pierwsze dni szesnastej edycji FMF, oba te stwierdzenia są prawdziwe. Czwartkowy wieczór w Centrum Kongresowym ICE...

Mozart, Doyle i Sinfonietta Cracovia

Mozart, Doyle i Sinfonietta Cracovia

Mozart i Doyle. Te dwa nazwiska przykuwały uwagę mieszkańców Krakowa już na kilka tygodni przed wyjątkowym koncertem, jaki miał miejsce 16 listopada.