George Shaw na swoim koncie ma muzykę do ponad trzydziestu filmów niezależnych. W roku 2006 zdobył cztery główne nagrody na Park City Film Festival, który jest uznawany za pierwszy festiwal na świecie oceniający rolę muzyki w filmie. Ten młody amerykański kompozytor jest także jednym z najbardziej obiecujących orkiestratorów w Hollywood. Do swoich sukcesów może zaliczyć współpracę z Johnem Ottmanem przy muzyce do filmu „Kiss, Kiss, Bang, Bang” czy ostatnio z Christopherem Youngiem przy „Ghost Riderze”. Rok 2006 był dla George’a bardzo pracowity, czego efektem są dwie wydane przez niego płyty – „The Loch Ness Monster & Other Short Films” oraz „Purity – Innocence Found”.
Łukasz Waligórski: Jesteś kompozytorem, orkiestratorem i aranżerem. Co robi orkiestrator? Czy w Hollywood jest dużo pracy dla orkiestratorów, teraz kiedy większość kompozytorów wykorzystuje sample w ostatecznych partyturach?
George Shaw: Wychowałem się jako muzyk grający w orkiestrach i różnych zespołach, ale i wielu moich przyjaciół jest muzykami i nie mogę znieść słuchania samplowanych ścieżek dźwiękowych udających orkiestrę… to po prostu brzmi sztucznie, nie ma żadnej głębi, kolorytu ani emocji. Dlatego kiedy skończyłem collage i musiałem zarobić pieniądze żeby jakoś opłacić swoje rachunki, poczułem, że orkiestracja będzie dla mnie najlepszym rozwiązaniem. W końcu jako orkiestrator możesz nagrywać żywych muzyków.
O ile nie masz dobrej pozycji w pracy nad wielkimi hollywoodzkimi filmami, to niewiele jest orkiestracji do zrobienia, tylko najlepsi kompozytorzy dostają budżety na nagrania orkiestr, wszyscy inni tworzą syntetyczne ścieżki dźwiękowe w swoich studiach. To sprawia, że dla kogoś tak młodego jak ja, trudno jest się przebić i dostać stałą pracę. Z drugiej strony staram się komponować jeśli tylko mam do tego okazję. Dzięki zmianom w przemyśle i technologii, dużo łatwiej kręci się filmy niskobudżetowe dlatego ostatnio byłem zajęty pracą przy takich małych filmach, powiększając swoją filmografię i doświadczenie. Mam nadzieję, że znajomości jakie zyskałem pracując przy tych mniejszych filmach doprowadzą mnie do ścieżek dźwiękowych tych większych projektów.
To co robi orkiestrator zależy od kompozytora. Widziałem niezwykle szczegółowe zapiski jakie robi John Williams i w takich przypadkach orkiestrator staje się kopistą czytającym te zapiski i przenoszącym je na papier nutowy. Inni kompozytorzy, a wśród nich ci, którym brak muzycznego wykształcenia, tworzą za pomocą komputera – tak robią również ci, którzy nie mają czasu na orkiestrację. Przesyłają później orkiestratorowi wszystkie swoje sekwencje w plikach midi i on musi zapisać nuty w przeznaczonym do tego programie, czasem coś dodając lub odejmując albo wypełniając teksturami, harmoniami, kontrapunktem czy akompaniamentem.
Wiem, że ostatnio pracowałeś jako orkiestrator nad „Ghost Riderem” z Christopherem Youngiem. Jak wyglądała praca z tym kompozytorem? Czy to była dobra współpraca? Myślisz, że zostaniesz zatrudniony do orkiestracji „Spidermana 3”?
Mam kilku przyjaciół, którzy pracują jako asystenci Christophera Younga i kiedy zaczęło się robić naprawdę gorąco i musieli skończyć kilka sekwencji muzyki w noc poprzedzającą jedną z sesji nagraniowych, dostałem telefon z prośbą o pomoc. Więc jakoś wieczorem zjawiłem się w studio Chrisa i pracowałem przez około 12 godzin. Kiedy wychodziłem właśnie pojawiało się na niebie słońce. To była bardzo prostolinijne tłumaczenie midi na zapis nutowy z dodatkiem dynamiki i artykulacji. Na szczęście udało się wszystko skończyć na czas no i jasne, że teraz mam nadzieję na pracę przy „Spidermanie 3”.
Jak Ty, jako młody amerykański kompozytor, postrzegasz młodych europejskich kompozytorów, którzy przybywają do Twojego kraju, ponieważ chcą zrobić karierę? Czy istnieje między Wami pewien rodzaj rywalizacji?
Myślę że jakaś rywalizacja istnieje między wszystkimi kompozytorami, ale na szczęście ja zdobyłem sobie wielu przyjaciół wśród innych kompozytorów i czasami pomagamy sobie nawzajem, jeśli to tylko możliwe. Tak naprawdę to nie znam wielu kompozytorów z Europy, a ci których znam przyjechali tutaj żeby studiować muzykę filmową na USC czy ASCAP Film Scoring Workshop. Dlatego myślę, że przede wszystkim Europejczycy mają tutaj okazję do nauki i zaczynają tak samo jak ja, próbując zdziałać coś w tej niezwykle trudnej branży.
Czy trudno jest młodemu kompozytorowi w USA zrobić karierę w Hollywood?
Każdemu jest trudno zrobić karierę w Hollywood i potrzeba do tego mnóstwa talentu, poświęcenia, pasji i szczęścia. Mam nadzieję, że to mam i pozwoli mi to zrobić karierę w Hollywood.
Tutaj w Polsce wszyscy bardzo podziwiamy Hansa Zimmera. Uważamy go za świetnego kompozytora ale także jednego z najbardziej wpływowych ludzi w Hollywood. Czy to prawda? Czy z Twojego punktu widzenia jest on tak potężny? Czy to prawda, że współpraca z Remote Control (Media Ventures) jest jednym sposobem na zrobienie kariery?
Dochodzą mnie słuchy, że bardzo trudno pracuje się dla Hansa, wiele osób, które znam i które próbowały tego, w końcu zrezygnowało, bo było zbyt ciężko. Nie dostajesz wcale wolnego, i jeśli jesteś w stanie poświęcić swoje życie osobiste i konsekwentnie trzymać się tego, może otrzymasz swoją szansę, jak kilku utalentowanych kompozytorów, którzy wywodzą się z Media Ventures. Ale nie jest to jedyny sposób na zrobienie kariery. Najważniejsze to zdobywać ciągle nowe kontakty z reżyserami i właśnie dlatego skupiam się na spotykaniu tak wielu filmowców ilu tylko mogę i to jest chyba najlepszy sposób na budowanie kariery.
Czy są jakieś różnice w pisaniu muzyki do filmów krótkometrażowych i zwykłych filmów?
W filmach krótkometrażowych nie jesteś w stanie rozwijać (albo powtarzać) swojego materiału tematycznego tak bardzo, jak w zwykłych filmach. Dlatego zwykle w filmach krótkometrażowych wszystko, co piszesz to coś nowego. W zwykłych filmach ustala się pewien ton i tematy i o wiele łatwiej oraz szybciej jest skomponować resztę ścieżki dźwiękowej.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem „Main Theme” z filmu „Under Pressure”, byłem trochę zaskoczony. On brzmi niemal dokładnie tak, jak temat z „Nagiego Instynktu” Jerry’ego Goldsmitha. Co o tym sądzisz?
Cieszę się, że słyszysz tam tę inspirację. Kiedy pisałem temat do Under Pressure, na swoim biurku miałem otwartą partyturę z „Nagiego Instynktu”. Wiele nauczyłem się studiując partytury wielkich mistrzów jak John Williams czy Jerry Goldsmith. Dlatego zacząłem od podobnej tekstury i tych samych dwóch akordów jakie użył Jerry w „Nagim Instynkcie”, zmieniłem metrum z 4/4 na 3/4 i dopisałem swoją melodię. Tak więc mój temat przewodni jest jak najbardziej inspirowany Jerrym Golsmithem.
Napisałeś muzykę do „Purity” – filmu niezależnego, który zdobył Złoty Medal w kategorii Best Impact of Music in a Feature Film na festiwalu Park City Film Music Festival w roku 2006. Jak wyglądała Twoja współpraca z reżyserką tego obrazu? Czy miałeś jakąś wolność twórczą czy jednak musiałeś robić dokładnie to czego ona chciała?
Praca z z NaRhee była niesamowita. Oboje jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, więc myślę że bardzo jej ulżyło że nie musiała się prawie wcale martwić muzyką w porównaniu z koszmarem jakim była sama produkcja.
Film pierwotnie miał podłożoną muzykę z „Księżniczki Mononoke”, która jest ulubioną partyturą filmową Na Rhee. „Księżniczka Mononoke” była jednak zbyt epicką muzyką dla „Purity” ale muszę przyznać, że pod względem melodyki, to było właśnie to czego reżyserka szukała. Dlatego napisałem romantyczną partyturę na orkiestrę (z kilkoma rockowymi elementami, których wymagały pewne sceny) w skład, której wchodził fortepian, wiolonczela i solówki instrumentów dętych drewnianych wspomaganych smyczkowymi teksturami.
Większość tego, co skomponowałem było zatwierdzane już przy pierwszym podejściu, tylko w kilku przypadkach mieliśmy różne zdania, ale tak naprawdę dostałem od niej sporo wolności. Zazwyczaj jestem najbardziej dumny właśnie z takich ścieżek dźwiękowych jak ta, przy których reżyserowi podoba się to, co robię i nie trzeba wprowadzać żadnych zmian, bo to potwierdza, że moja muzyczna interpretacja danej sceny była dobra. Często jest tak, że jeśli filmowcy chcą żebym coś zmienił w muzyce, to dlatego, że chcą jej mniej. Mniej emocji, mniej dramatyzmu i mniej melodii. Obawiają się, że widz może przestać czuć postać lub sytuację. Zawsze sądziłem, że filmy powinny być bogatsze niż prawdziwe życie, że powinny opowiadać historie, które są bogatsze emocjonalne, bardziej dramatyczne, mają więcej akcji, romansu itd… To właśnie dlatego tak bardzo odpowiadała mi praca przy tym filmie.
Dlaczego większość utworów na tej płycie jest taka krótka?
Bo tyle trwają sceny, poza tym w filmie niektóre sekwencje muzyki przylegają do siebie tak, że przechodzą w siebie nawzajem. Po prostu nie sprawiłem sobie kłopotu żeby je połączyć na płycie. Tak… byłem leniwy.
Poza tym na ścieżce dźwiękowej znalazło się mnóstwo fantastycznych piosenek utalentowanych zespołów i piosenkarzy. Po usłyszeniu ich muzyki w filmie sam stałem się fanem kilku z nich. Jeśli ktoś jest zainteresowany usłyszeniem ich prac, wystarczy sprawdzić stronę „Purity” na myspace (http://www.myspace.com/puritymovie)
Kto wykonuje wszystkie wersje piosenki „Journey Through The Sky” na ścieżce dźwiękowej do „Purity”?
Piosenkę otwierającą płytę, która otwiera też film, śpiewa Shaheen Sheik, piosenkarka i autorka tekstów, której piosenka także się pojawiła w filmie Purity. Z kolei piosenkę, która pojawia się na napisach końcowych śpiewa Timothy Ford Murphy, piosenkarz o rodowodzie teatralnym, który jest przyjacielem realizatora nagrań.
Bardzo podobała mi się Twoja muzyka akcji w utworze „Fight”. Gdzie znalazłeś inspirację do tego, bo ja znam tego typu połączenie perkusji i smyczków z „Krucjaty Bourne’a” Johna Powella?
W scenie gdzie jest ta muzyka, dwóch głównych bohaterów bije się ze sobą. Najpierw napisałem do tej sceny muzykę z nieco współczesnymi elementami, przeciągłym elektronicznym basem i perkusją, ale reżyserce bardzo się to nie podobało. Według mnie to była idealna muzyka do tego typu sceny, dlatego ostatecznie postanowiłem skomponować coś kompletnie odmiennego i przedramatyzowanego, żeby pokazać reżyserce, że mój pierwotny pomysł był lepszy. Więc załadowałem sekwencję smyczków i perkusji, zaimprowizowałem jakąś melodię, co w rezultacie zajęło mi to niecałe 5 minut. Włączyłem i spodobało jej się. Pomyślałem, że to zbyt epickie jak na zwykłą bójkę na pięści, ale skoro zatwierdziła tę scenę, to nie będę się kłócił i dorzucał sobie jeszcze więcej pracy, skoro przede mną jeszcze mnóstwo innych scen, na których muszę się skupić.
Wiem, że spotkałeś kilka razy Johna Williamsa. Możesz opowiedzieć o tym trochę więcej? Czy to były ważne momenty w Twojej karierze?
Pierwszy raz poznałem Johna Williamsa w collage’u gdzie przyjechał dyrygować orkiestrą USC Symphony, udało mi się uścisnąć mu rękę i powiedzieć, że to dzięki niemu postanowiłem zostać kompozytorem filmowym, no i zrobiłem sobie z nim zdjęcie. Był bardzo miły i serdeczny a spotkanie z nim było spełnieniem mojego marzenia.
Poza tym byłem kiedyś wolontariuszem SCL (Society of Composers and Lyricists) na przyjęciu oscarowym w roku gdy John był nominowany za „Wyznania Gejszy” i „Monachium”. Wręczałem wtedy gościom Oscarowe plakaty, którzy wychodzili i John Williams przeszedł obok mnie, nie zauważając mnie. Więc nie wiedzieć dlaczego pobiegłem z nim, nie wiedząc do końca czy powinienem się do niego zwrócić „Panie Williams” czy może „John”. Dogoniłem go, poklepałem po ramieniu i wręczyłem plakat. Uprzejmie przyjął go, podziękował mi i jak prawdziwy gentelman odwrócił się i odszedł.
John Williams przemawiał też na zakończeniu roku w USC Music School w rok po tym, jak ja ją skończyłem. Wręczał dyplomy wszystkim kompozytorom, którzy kończyli uczelnię w tym roku… Byłem bardzo zawiedziony, że mnie to ominęło zaledwie o rok. Ale najważniejsze jest to, że wiele się nauczyłem od Johna Williamsa studiując jego partytury i słuchając muzyki.
Powiedziałeś że film Purity pierwotnie miał podłożoną muzykę z „Księżniczki Mononoke” Joe Hisaishiego. Co sądzisz o tym kompozytorze? Przyznam że jest on jednym z moich ulubionych twórców muzyki filmowej. Znasz jakieś jego prace?
Uwielbiam Joe Hisaishiego, on pisze takie piękne tematy. Jego partytura do „Spirited Away” naprawdę mnie zachwyciła.
A znacz jakichś polskich kompozytorów?
Uwielbiam Chopina i w szkole studiowałem trochę Lutosławskiego, Góreckiego i Pendereckiego. Niezbyt dobrze znam Jana Kaczmarka ale podobały mi się jego ścieżki dźwiękowe z „Niewiernej” i „Marzyciela”.
Jakie są Twoje inne hobby poza muzyką?
Uwielbiam surfować. To doskonały sposób na pozbycie się stresu i zapomnienia o pracy i terminach. Latem, kiedy skończyłem uczelnię razem z kilkoma kolegami z klasy kompozytorów filmowych, zaczęliśmy surfować bo w tym czasie wszyscy byliśmy bezrobotni. Poza tym bardzo lubię oglądać filmy i grać w gry video, które są dla mnie ogromnym złodziejem czasu kiedy komponuję. Może kiedyś napiszę muzykę do jakiejś gry i będzie to niezłą wymówką żeby móc grać.
Czy masz w zanadrzu jakieś nowe projekty o których chciałbyś więcej opowiedzieć?
Obecnie piszę muzykę do filmu krótkometrażowego mojego dobrego przyjaciela, który jest świetnym reżyserem i z którym chciałbym jeszcze nieraz pracować. Jego nazwisko to Rocky Jo a film nosi tytuł „Bunny and Clydo Presents: Tokyo Boogie”. To film akcji w którym występuje Archie Kao znany z „CSI”.
Poza tym mam w planach dramat sportowy reżyserowany przez Yimeng Jin, który był kręcony w Pekinie oraz niesamowity film krótkometrażowy w reżyserii Germana Alonso, mojego przyjaciela z USC, który opowiada o dzieciach grających w domu w grę video, z której wychodzi jeden z bohaterów i terroryzuje ich.
Ostatnio zostałem też wybrany do udziału w Film Independent’s Project: Involve, który jest praktycznym treningiem, w którym rocznie bierze udział 40 obiecujących filmowców. Mam to szczeście, że moim opiekunem jest Christopher Lennertz, obiecujący kompozytor muzyki filmowej (najbardziej znany ze swojej muzyki do trzech części gier „Medal of Honor” , „James Bond 007: From Russia With Love”, a ostatnio nominowanego do Emmy za swoją muzykę do filmu „Supernatural”).
0 komentarzy