X-Men Origins: Wolverine
Kompozytor: Harry Gregson-Williams
Rok produkcji: 2009
Wytwórnia: Varese Sarabande / Colosseum / Geneon
Czas trwania: 45:22 min.

Ocena redakcji:


Tak oto Hollywood, od dłuższego czasu zagubione i powoli zjadające już swój własny ogon, znalazło nowy sposób na łatwy zarobek – rozbijanie filmów na epizody, przedstawiające historie poszczególnych bohaterów. Jeżeli ten zgrabny chwyt komercyjny zaowocuje sukcesem w przypadku X-Menów, a wszystko jest na najlepszej drodze ku temu, to twórcy z "Ostrokrzewowego Lasu" będą mieli pracy na przynajmniej dziesięć lat. I to bazując tylko na tej marce. Aż strach pomyśleć co będzie, gdy filmowcy zaczną realizować takie pomysły na większą skalę, ponieważ, o ile nie trafi się paru Christopherów Nolanów, skutki mogą być przerażające. Już widzę te tytuły: "Predator – geneza", "Joker – narodziny zła" albo "T-Rex – zanim trafiłem do Parku Jurajskiego". Czy nie ciekawiej byłoby wykreować własnego bohatera, co, jak pokazuje nam współczesna kinematografia, wcale nie jest takie trudne (Van Helsing, Hancock)? Ja osobiście, po obejrzeniu "X-Men Origins: Wolverine", rezygnuję z uzupełniania portfeli artystów pokroju twórców tego filmu, którego od słowa "tandeta" oddzielają jedynie jak zawsze przekonujący Hugh Jackman, Liev Schreiber (w moim zdaniem bardzo dobrej kreacji) i jedna/dwie niezłe sceny. Czego zatem można spodziewać się w warstwie muzycznej takiego "dzieła"? Raczej niczego dobrego, chyba, że kompozytor będzie próbował je z całych sił akustycznie uszlachetnić, czym może mu tylko zaszkodzić.

gregson-williams-3139503-1590000962Na szczęście dla filmu, a co za tym idzie, kosztem słuchacza, kompozytor Harry Gregson-Williams zdecydował się na wstrzemięźliwość, pisząc muzykę, która w swojej ogólnej wymowie jest w pełni adekwatna do obrazu, czyli nie odznacza się niczym szczególnym, jedynie poprawnie ilustrując akcję. Na większą uwagę zasługuje tu w zasadzie tylko całkiem ładny temat przewodni, przypominający nieco ten z "The Once and the Future King" z "Króla Lwa" Zimmera i w swojej prostocie oraz lekkim, dość szablonowym patosie świetnie charakteryzujący postać Wolverine'a ("Logan Through Time", "Adamantium", "I'll Find My Own Way"). Resztę partytury stanowi głównie średnio atrakcyjna tapeta ze standardową, opartą na progresji wznoszącej i zapętlających się motywach muzyką akcji, drobnymi lirycznymi uniesieniami, a także typowym, "szeleszcząco-stukająco-syczącym" ambientem. Całość jednak stoi na wysokim poziomie, wynikającym z bardzo dobrego warsztatu kompozytora. Można to uznać za pewną dysproporcję względem filmu, którego poziom techniczny jest zadziwiająco niski, jak na taką produkcję (kiepskie efekty specjalne!). Oczywiście na każdym dźwięku widnieją wyraźne inicjały HGW. Wszelkie melodie są więc zbudowane na typowej dla Anglika harmonii i eksponowane przy oszczędnej instrumentacji, a cała kompozycja okraszona jest charakterystyczną dla niego elektroniką, co można uznać za pewnego rodzaju sukces, ponieważ niewielu kompozytorów posiada swoją własną, firmową elektronikę.

Nie mogło także zabraknąć obszernego, mrocznego chóru o specyficznej fakturze, którego Harry Gregson-Williams używa we wszystkich epickich projektach od czasu słynnego "Królestwa Niebieskiego", stale go modyfikując i udoskonalając (co ciekawe, tutaj śpiewa po "staroislandzku"). Jego zastosowanie ogranicza się jednak w zasadzie tylko do jednego utworu – "Logan Through Time" – pojawiającego się podczas napisów początkowych. Dalej dominuje bowiem koncepcja wokalna, przywodząca na myśl muzykę "Armageddonu". Gregson-Williamsowski chór ciągle robi wrażenie, ale sądzę, że kompozytor powinien już porzucić ten pomysł, ponieważ następny raz może przynieść niepożądaną nudę. Chyba w tym tworze swojej inwencji Anglik powiedział już wszystko, co miał do powiedzenia. Tak, czy inaczej, zastosowanie tego chóru w "Logan Through Time" czyni zeń najlepszy utwór na płycie, którego słucha się z bardzo dużą przyjemnością. Moją uwagę w tej ścieżce zwrócił jeszcze pewien efekt akustyczny, wcześniej chyba nie stosowany przez Harry'ego Gregson-Williamsa, a mianowicie nałożenie czegoś w rodzaju "echa" na elektryczną wiolonczelę, która uzyskawszy pogłos, zdaje się oddalać, będąc jednocześnie świetnie skorelowaną brzmieniowo z elektroniczną perkusją, "skaczącą" od jednego głośnika do drugiego. Przywodzi to na myśl odbijające się piłeczki. Na mnie robi to dość duże wrażenie, podobnie, jak zmiana tonacji przy drugiej ekspozycji tematu głównego w "I'll Find My Own Way" – zabieg prosty i stary jak świat, ale wciąż działa.

Tak oto wymieniłem, krótko komentując, jedyne dwa utwory na płycie, które są dostatecznie impresywne, aby chcieć do nich co jakiś czas wracać. Pozostałe ścieżki, mimo pewnej klasy, niczym nie imponują, pozostając tylko poprawnym rzemiosłem. Jedyne zaś, co zrobiło na mnie negatywne wrażenie, to obrzydliwie sentymentalny, banalny do bólu temat miłosny ("Kayla", "Memories Lost"). Swoją sztampowością i "serialową" aranżacją na fortepian, trywialnie przechodzący przez nuty kolejnych akordów na tle delikatnych, smyczkowych akcentów, przyprawia on o mdłości. Ale może film na to zasługiwał…

"X-Men Origins: Wolverine" to soundtrack, który nie sposób określić inaczej, niż jako dobrą, rzemieślniczą robotę, mogącą dać pełną satysfakcję jedynie wielkim fanom kompozytora. Inni muszą zadowolić się ładnym tematem przewodnim i efektownym "Logan Through Time". Jednocześnie twór HGW jest kolejną pozycją w światowym repertuarze, demaskującą mit pt. "można napisać świetną muzykę do słabego filmu". To nieprawda. Można napisać świetną muzykę do filmu, którego choć jeden element jest solidnie wykonany, np. zdjęcia czy efekty specjalne. W przypadku, gdy mamy do czynienia z kichą na całej linii, nie widzę takiej sposobności.

Autor recenzji: Andrzej Szachowski
  • 1. Logan Through Time
  • 2. Special Privileges
  • 3. Lagos, Nigeria
  • 4. Wade Goes to Work
  • 5. Kayla
  • 6. Victor Visits
  • 7. Adamantium
  • 8. Agent Zero Comes for Logan
  • 9. Logan Meets Gambit
  • 10. To the Island
  • 11. Deadpool
  • 12. The Towers Collapse
  • 13. Memories Lost
  • 14. "...I'll Find My Own Way"
3
Sending
Ocena czytelników:
3 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Asian X.T.C

Asian X.T.C

Rocznie na całym świecie powstaje mnóstwo filmów i nie mniej ścieżek dźwiękowych jest wydawanych na płytach. Zapoznawanie się z nimi wszystkimi jest z oczywistych powodów niemożliwe, dlatego nikt tak naprawdę nie wie ile arcydzieł i naprawdę świetnych ścieżek...

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...