Wrath of Man
Kompozytor: Chris Benstead
Rok produkcji: 2021
Wytwórnia: Sony
Czas trwania: 77:41 min.

Ocena redakcji:

Jeden gniewny człowiek

„…brzmi niczym wyrok śmierci…”

Guy Ritchie i Jason Statham – cóż to jest za para! „Porachunki” i „Przekręt” to były początki ich karier oraz współpracy, która mogłaby trwać dłużej. Ale bardzo chłodny odbiór „Revolvera” zmienił wszystko i zakończyła się ich relacja na polu zawodowym. Do czasu, aż pojawił się „Jeden gniewny człowiek” – film nie pasujący do dorobku żadnego z panów. To zdecydowanie mroczny i ponury kryminał o człowieku, który zatrudnia się jako konwojent (w tej roli Statham). Prawda jest jednak taka, że za tą decyzją stoi nieprzyjemna tajemnica. Humoru jest tu na lekarstwo, a z każdą minutą klimat staje się cięższy i gęściejszy.

Także muzyka musiała pójść w te mniej przyjazne rewiry brutalnego życia. Jak do tej sprawy podszedł Chris Benstead? Troszkę poszedł na łatwiznę, bo sięgnął po wiolonczelę, smyczki, perkusję oraz elektronikę. Czyli zestaw instrumentów kojarzony głównie z niskobudżetowymi filmami gatunkowymi pokroju „Split”. Samo brzmienie wiolonczeli bardziej kojarzy mi się z „Jokerem” Guðnadóttir. Ale czy z tej zbitki instrumentów da się stworzyć coś wartego odsłuchu, czy tylko i wyłącznie ilustracyjną tapetę?

Niemal cały score oparty jest na temacie związanym z zemstą. Oparty na powoli snującej się wiolonczeli, stukoczącej perkusji oraz domieszce elektroniczno-metalicznych dźwięków, pojawia się bardzo często – od otwierającego całość „Coffee Fronter” przez „Dark Fuckin’ Spirit” i „120 Milion”, a na utworze tytułowym, użytym w czołówce filmu, skończywszy. To właśnie tam w pełni nabiera blasku. Trzaski smyczka, coś jakby rozciągnięte dęciaki oraz mocne uderzenia kotłów sugerują ponury klimat oraz wysoką stawkę gry, zaś druga połowa melodii, z bardziej wyrazistą perkusją, może budzić skojarzenia z muzyką… Ennia Morricone.

Poza tym w zasadzie innych motywów tu nie ma, co mnie bardzo zaskoczyło. Ważniejsze jest budowanie napięcia oraz podkręcanie adrenaliny przed akcją. Pozornie spokojniejsze utwory wymagają czasem masy cierpliwości, jak powoli tykające „Know the Route”, snujące się „Coroners Report” czy „Dangerous Job”. Bardziej lub mniej odnoszą się one do głównej melodii, jednak kompletnie niezrozumiała jest szansa do podbudowy kilku innych motywów filmu: czy to relacji ojciec-syn, czy grupy przestępców lub ekipy konwojentów. Coś takiego nie tylko ubarwiłoby samą muzykę, ale dało fabule dodatkowego, emocjonalnego kopa.

W przypadku action score’u Benstead używa głównie dysonansów smyczkowych, a nawet czegoś na kształt intensywnego… ryku – jak w połowie „Dougie” czy atakującym uszy „Number 1 Loses It”. Są szybkie trzaski perkusji („China Town”), bardzo nerwowe tykanie oraz intensywne skrzypce (quasi westernowe „Precious Ornaments), a także rozciągnięty, ostry wariant tematu H. („Porn Factory”) czy też klimaty marszowe („Staples Center”).

To jest jednak nic w porównaniu do finałowej konfrontacji, gdzie maestro podkręca śrubę. Od niepokojąco tykającego „Inside Man” zaczyna się 25 minut ilustracji związanej z atakiem na magazyn firmy konwojenckiej oraz ostatecznej konfrontacji. Pozornie spokojne, lecz zadziwiająco rytmiczne „Wanna be Hero” w finale może wywołać pewne rozdrażnienie (trzaski smyczkowo-dęte). Kakofoniczne „Come Out Little Peggy” wali bardzo nieprzyjemną perkusją oraz smyczkami. „Bullet Executions” i „The Victor” mieszają eleganckie smyczki z perkusyjną kanonadą i basem. W obu zostaje użyty także temat H., dodając im jeszcze siły. Wreszcie dramatyczne „Liver Lungs Spleen Heart” z przyciężką wiolonczelą w pełni opisuje moment ujścia całego gniewu.

Żeby jednak nie było zbyt „słodko”, to wydanie płytowe ma swoje problemy. Po pierwsze, album jest monotonny i niemal całkowicie oparty na jednym temacie. Po drugie, całość trwa prawie 80 minut, co w przypadku pracy skupionej bardziej na atmosferze brzmi niczym wyrok śmierci. Nie zmienia to jednak faktu, że Benstead jest bardzo kompetentnym kompozytorem i ma zadatki na świetne rzeczy. Aby to udowodnić, musi zostać zatrudniony nie tylko przez Guya Ritchiego. 3,5 nutki.

Autor recenzji: Radosław Ostrowski
  • Coffee Frother
  • Wrath of Man
  • Dangerous Job
  • Tooling Up
  • Bullet Taken Hostage
  • F***king Lunatic
  • Coroners Report
  • China Town
  • Dark F***king Spirit
  • Know the Route
  • Dougie
  • Idolised You
  • Built for Combat
  • Porn Factory
  • Precious Ornaments
  • Staples Center
  • Go to Work
  • Numer 1 Loses It
  • 120 Million
  • The Inside Man
  • Wanna Be Hero
  • Come Out Little Piggy
  • Bullet Executions
  • The Victor
  • Liver Lungs Spleen Heart
3.9
Sending
Ocena czytelników:
0 (0 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...