Van Helsing
Kompozytor: Alan Silvestri
Rok produkcji: 2004
Wytwórnia: Decca
Czas trwania: 42:48 min.

Ocena redakcji:

Pierwszym owocem współpracy reżysera Stephena Sommersa i kompozytora Alana Silvestri'ego był film "Mumia powraca". Widzowie tłumnie udali się do kin, a krytyka równie liczebnie zmieszała produkcję z błotem. Kiepska fabuła, minimalistyczne aktorstwo, miejscami nachalna narracja próbująca gdzie nie gdzie zatuszować, grubo ciosaną grafikę efektów specjalnych – złożyło się to na film po prostu słaby. Jedynym elementem rozjaśniającym tą ponurą prawdę, była ścieżka dźwiękowa. Trzy lata później, kolejne reżyserskie wysiłki Sommersa, pod tytułem "Van Helsing", także trafiły pod bezlitosne topory recenzentów. Zanim do tego jednak doszło, fani muzyki filmowej nasłuchali się tylu obietnic i soczystych zapowiedzi o pracy Alana, że nikogo nie obchodziły negatywne opinie o obrazie – każdy chciał poznać zawartość soundtracku. A mówiono wiele, bo zarówno wypowiedzi samego kompozytora, jak i ludzi z nim współpracujących (w tym Marka McKenzie, który na stałe zapisał się jako orkiestrator twórcy), pełne były superlatyw na temat efektów sesji nagraniowych. Pamiętając o wcześniej wspomnianym scorze z "Mummy Returns", trudno było tym słowom nie ufać. Zresztą Silvestri już lata wcześniej udowodnił w "Powrocie do przyszłości", że kino przygodowe to jest to w czym czuje się wyśmienicie. Oczekiwania były więc spore, ale czy udało się im sprostać?

I tu ocena zależy już tylko od tego, z jakiej perspektywy oceniamy tą partyturę. Wydanie płyty bowiem pozbawione jest głównych zalet ścieżki dźwiękowej zawartej w "Van Helsingu". Wydawca postawił na typowy soundtrack akcji, bez większych przerw na wytchnienie, a wolniejsze, bardziej emocjonalne melodie zostały przycięte do minimum. Zastąpiły je tematy szybkie i epickie. Trochę szkoda, bo w filmie, pomimo natłoku efekciarstwa, pościgów i walk, nie brakuje dramatu, smutku, oraz miłości, które ilustrują wspaniałe utwory Silvestri'ego. Przez ten zabieg, album zawiera jedynie 42 minuty score'u, który częściej męczy niż zachwyca.

silvestri-2746614-1590000936Płytę jak i sam film otwiera utwór "Transylvania 1887", którego pierwsze nuty są niemal kopią początku "Burn it All" z soundtracku do "Ognistego podmuchu" Hansa Zimmera. To podobieństwo kończy się jednak wraz z ósmą sekundą, gdy do boju ruszają sekcje smyczkowe i dęte, a dalej niesamowity chór – Silvestri zaangażował do "Van Helsinga" The Hollywood Film Chorale (ten sam, który wykorzystał Don Davis w pracy nad trylogią Matrix – co zresztą zaowocowało fragmentami łudząco podobnymi do np "Matrix Rewolucje"). Oprócz pierwszego utworu, kompozytor zastosował go niemal w każdej pozycji na płycie. W pewnym sensie to dobre posunięcie, bo gdyby tego nie zrobił, pojawiłyby się zapewne głosy, że twórca kopiuje swoje dokonania z obrazu "Mumia powraca". Największe wrażenie owe chóry robią w "Final Battle" (wspomniane podobieństwo do pracy Davisa), "Attacking Brides" i "Journey to Transylvania". Ten ostatni można zaliczyć do jednego z trzech tematów napisanych na potrzeby filmu przez Silvestri'ego. Tak, są aż trzy, co raczej nie pozwala zarzucić braku tematycznego podłoża. "Journey to Transylvania", czy "Transylvanian Horses" to rozpoczynające się uderzeniem gongu tematy podróży. Ciekawie brzmiące gitary elektroniczne w tle nadają tym utworom kapitalnej rytmiki. Drugi, to temat przygodowy, do złudzenia przypominający "Powrót do przyszłości". Można go usłyszeć w "Werewolf Trap" i "Useless Crucifix". Trzeci z nich można by określić tematem Draculi, lub jak kto woli – zła. Pojawia się w "Dracula's Nursery" w ostatniej minucie, oraz "Transylvania 1887".

Cała płyta jest zatem zdominowana przez monumentalny action score – muzykę akcji. Klimat grozy przeplata się tu z przygodą i epiką. Trzeba przyznać, że Silvestri zna się na wykorzystaniu sekcji dętej, perkusji, fanfar i heroicznego chóru. Niestety pojawia się tu problem, za który odpowiada wydawca, a o którym już wspomniałem. Zabrakło tu więcej melodii romantycznych i chwili wytchnienia. To trochę jak z "Piratami z Karaibów" Klausa Badelta. Tam również wydawca postawił na tematy akcji rezygnując z wolniejszych, mimo że takowe znalazły się w filmie. "Van Helsing" imponuje różnorodnością tematów akcji, ale przesyt kotłów, potężnej orkiestry symfonicznej, zabija doskonałe wrażenie, jakie wywołuje słuchanie muzyki w połączeniu z filmem Sommersa. Tym sposobem, największe wrażenie na płycie robią dwa utwory nie bardzo oddające charakter obrazu. Zamykający film "Reunited" – przepiękny temat miłosny, oraz "All Hallow's Eve Ball" ilustrujący bal w czeskiej Pradze. Razem jednak zajmują około sześciu minut (każdy niestety kończy się muzycznymi sekwencjami akcji).

Podsumowując, Alan Silvestri po raz kolejny napisał muzykę bijącą na głowę film, do którego została stworzona. Niestety, wydanie Decca bezlitośnie morduje jej piękno, ograniczając ją do pompatycznego przepychu, który zapewne spodoba się prędzej fanom Media Ventures, niż dotychczasowej twórczości kompozytora. Wielka szkoda, że w albumie nie znalazło się więcej takich smaczków jak "Reunited" – z pewnością można by wtedy określić go mianem jednego z najlepszych 2004 roku.

Autor recenzji: Jakub Kośla
  • 1. Transylvania 1887
  • 2. Burn It Down!
  • 3. Werewolf Trap
  • 4. Journey to Transylvania
  • 5. Attacking Brides
  • 6. Dracula's Nursery
  • 7. Useless Crucifix
  • 8. Transylvanian Horses
  • 9. All Hallow's Eve Ball
  • 10. Who Are They to Judge?
  • 11. Final Battle
  • 12. Reunited
3
Sending
Ocena czytelników:
3 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...