Coś ostatnio Netfliksowi udaje się zrealizować całkiem dobre filmy. Jednym z nich jest „Dwóch papieży” w reżyserii Fernando Meirellesa. Twórca „Miasta Boga” opowiada o spotkaniu papieża Benedykta XVI z kardynałem Bergoglio w roku 2012, kiedy doszło do bardzo poważnej dyskusji. Mimo kameralności, wrażenie robi zarówno świetna scenografia i zdjęcia, a także fenomenalne aktorstwo duetu Anthony Hopkins/Jonathan Pryce oraz dialogi.
Jak sobie na tym polu radzi muzyka, pozornie nie potrzebna? Twórcy uznali inaczej, zatrudniając Bryce’a Dessnera. Gitarzysta amerykańskiego zespołu The National od niedawna próbuje się przebić w branży filmowej i jest to chyba najbardziej rozpoznawalny tytuł w jego dorobku. Nie należało się po nim spodziewać fajerwerków, jednak jest to jedna z sympatyczniejszych ścieżek dźwiękowych sezonu.
Bardzo czuć w niej ducha argentyńskości, który kojarzy mi się z muzyką Gustavo Santaolalli. Fragmenty te związane są z postacią przyszłego papieża Franciszka. Mając do dyspozycji gitarę akustyczną, kompozytor wręcz czaruje („Walls”, „Walls 2”), coraz bardziej rozkręcając kolejnymi dźwiękami tego instrumentu. Nie ważne, czy jest to krótkie „Was It Something I Said”, okraszone smyczkami w tle „Bergolio’s Awakening” czy bardzo refleksyjne „Another Bergolio”. Jest też przepiękne tango „Siete de Abril”, którego atmosfera mocno naznacza cały score.
Nie oznacza to jednak, że nie ma utworów w bardziej klasycznym stylu. Krótkie, niemal skoczne popisy fortepianowo-klarnetowe w „Dialogues”; powolne, smyczkowe „Vote Counting” lub świetne, niemal thrillerowe „Ratzinger Election” z sakralnym finałem. Nawet jeśli nie wszystkie porywają, to jest tu kilka intrygujących pomysłów (saksofon w „Cathedral”, gong w „Garden Dialogues”), co wyróżnia trochę pracę z tłumu. Maestro próbuje też sięgnąć po underscore, aby opisać niezbyt chlubne dni z życia argentyńskiego duchownego. Mroczne „Dirty War” ze środkową partią trzaskających smyczków oraz tykającej perkusji, pozornie monotonne „Taken Away and Tortured” z popisem akordeonu, a także wiolonczelowe „They Took Esther” to nieco cięższe, ale zaskakująco strawne partie.
Sporo miejsca zajmuje też muzyka źródłowa, dodając soundtrackowi odrobinę lekkości. Jednocześnie jest ona bardzo w duchu latynoskim. Takie jest rozkręcające się i ekspresyjne w refrenie „Cuando Tenga la Terra”, ale także bardziej melancholijne, akordeonowe „Minguito” oraz dynamiczniejsze „Sastanaqqam” i instrumentalna wersja „Besame Mucho”. Utwory te zgrabnie uzupełniają się z ilustracją Dessnera.
„Dwóch papieży” to nie jest album, który zmieni wasze życie albo wygra wszelkie nagrody świata. To muzyka stanowiąca solidne tło do wydarzeń filmowych, z rodzaju tych przyjemnych. A jednocześnie bardzo kontemplacyjna, odpowiednio wyciszona. Lecz niepozbawiona dramatycznych, mrocznych momentów. Do niektórych z nich na pewno będę powracał – i za to daję trójkę z plusem.
0 komentarzy