Miasteczko Twin Peaks: Ogniu, krocz za mną
Serial „Miasteczko Twin Peaks” był wielkim sukcesem, mimo że po drugiej serii został anulowany. Z tego powodu, czujący niedosyt David Lynch postanowił nakręcić pełnometrażowy prequel. „Ogniu, krocz za mną” opowiada o ostatnich dniach życia Laury Palmer. Mimo powrotu do miejsca oraz niemal kompletnej obsady z serialu, film został bardzo chłodno przyjęty zarówno przez fanów, jak i krytykę. Uznany za niepotrzebny i zbędny, pozostaje dziełem utrzymanym w stylistyce typowej dla Lyncha – także pod względem muzycznym.
Autorem muzyki jest – a jakże by inaczej – Angelo Badalamenti. Jak zawsze jest to kompozycja kapitalnie sprawdzająca się na ekranie, a album (wyprodukowany przez niego i Lyncha) jest jedynie zbiorem najważniejszych motywów i nie zawiera kompletnej muzyki.
Początek płyty to mroczna elektronika połączona z jazzowym entouragem. Wybija się melancholijna trąbka, specyficzna dla kryminału, zapowiadająca zło i zbrodnię (na ekranie widać wtedy zaśnieżony obraz z telewizora). Jazz pojawia się także w bardziej lirycznym „The Pine Float”, sprawiającym wrażenie improwizowanego utworu z intrygującym saksofonem oraz wibrafonem. W połowie dochodzi do głosu perkusja i zmienia tempo. Kompletnym przeciwieństwem jest piosenka „Sycamore Trees”, gdzie delikatny wokal Jimmy’ego Scotta kontrastuje z posępnym tłem (fortepian, niepokojące smyczki, kontrabas i saksofon). Długie „Don’t Do Anything (I Wouldn’t Do)” jest natomiast bardzo liryczne (znów błyszczą wibrafon, kontrabas, fortepian).
Zmianę przynosi „A Real Indication”. Najpierw dziwaczna elektronika i jazzowa perkusja zdają się zapowiadać powrót do normalności. Wtedy pokrętne skrzypce, bas oraz fortepian z gitarą elektryczną robią za intrygujące tło dla wokalu samego maestro, który swoim obojętnym głosem opowiada o obsesji wobec dziewczyny. Kontrastem jest kolejny utwór – delikatne i melancholijne „Questions In a World of Blue”, gdzie Julee Cruise śpiewa z kolei o utraconej miłości (scena w barze). Mocno psychodeliczne jest „The Pink Room”, ilustrujące orgię w barze Jacquesa Renaulta. Brudna gra gitary oraz skrzypiec tworzy osobliwy klimat zepsucia i zgnilizny. Równie niepokojące jest krótkie „The Black Dog Runs at Night” z pulsującym basem oraz wyciszonym głosem kompozytora.
Końcówka albumu to już małe perełki. „The Best Friends” jest lekko melancholijne i liryczne (ładny fortepian), tajemnicze „Moving Through Time” buduje posępną atmosferę dźwiękami wibrafonu oraz skrzypiec, które podkreślają stan psychiczny Laury. Pod koniec dostajemy także suitę z czterech tematów: nostalgiczne, rock’n’rollowe „Girl Talk”, poetyckie „Birds in Hell” na fortepian oraz znane z serialu motywy Laury Palmer (krótki fragment na klawiszach) i „Falling”. Zaś krążek wieńczy wielce romantyczne i jednocześnie smutne „The Voices of Love”, które trafnie podsumowuje także ostatnią scenę filmu.
Tak, jak to miało miejsce na małym ekranie, tak i na dużym muzyka jest niesamowicie poruszająca i pełna emocji. Idealnie współgrając z obrazem, buduje aurę tajemnicy, miłości i smutku. Badalamenti ponownie nie zawiódł i potwierdził swą klasę. Wraz z serialowymi soundtrackami jest to płyta obowiązkowa nie tylko dla fanów twórczości Lyncha, ale też dla poszukiwaczy dobrej muzyki filmowej.
0 komentarzy