Film "Powrót Jedi" to jak na razie ostatnia z część sagi Lucasa, "Gwiezdne Wojny". W końcu mieliśmy się dowiedzieć, jaki los czeka garstkę dzielnych rebeliantów. Co się stanie z przemytnikiem, Hanem Solo? Czy powstanie druga Gwiazda Śmierci i czy skończy jak poprzedniczka? W filmie pojawiło się więcej miejsca na pojedynki na miecze świetlne i kilka dosyć zagmatwanych wątków rodzinno-miłosnych. Tworzący efekty specjalne mieli sporo pracy. Ogromne, sceny batalistyczne w kosmosie oraz pierwsze w pełni profesjonalne i przekonywujące animacje komputerowe też dołożyły swoje do końcowego efektu. Widz mógł być oszołomiony. Jak z tym wszystkim działa staromodna, doświadczona orkiestra?
Williams mógł poprzestać na przepisaniu partytur z wcześniejszych części "Star Wars". Niewiarygodna liczba motywów wystarczyłaby do napisania jeszcze z dziesięciu różniących się od siebie ścieżek dźwiękowych. Jednak to nie w stylu Williamsa – osobowości, która zmieniła na długie lata drogę muzyki filmowej. Ostatnia część trylogii nabrała, w porównaniu do wcześniejszych filmów, dużo więcej mroku. "Marsz Imperatora" został zaaranżowany od nowa. O ile w poprzednich częściach można było odnieść wrażenie, że temat ten "krzyczy" o zbliżającym się złu, teraz jedynie "szepcze". Dużo nowych tematów i umiejętne korzystanie z zaplecza wcześniejszych soundtracków powodują, że ta płyta nie odbiega jakością od wcześniejszych.
Williams świetnie wyczuł klimat "Powrotu Jedi", płyta jest o wiele bardziej tajemnicza od poprzedniczek. Stało się to przede wszystkim za sprawą "Tematu Imperatora". Najczęściej delikatnie przebrzmiewa przy szepczącym, męskim chórze. Dźwięczy w naszych uszach słuchacza, zwiększając niepewność i grozę. Jego wielki potencjał został wykorzystany nie tylko w szóstym epizodzie. Podobnie jak "Temat Vadera" pojawiał się we wszystkich później nakręconych częściach sagi. Mankamentem nie tyle samej muzyki Williamsa, co płyty jest łączenie kilku mniejszych utworów w jedną całość. Przykładowo "The Battle Of Endor I" jest złożone, aż z pięciu mniejszych kompozycji. Utrudnia to trochę wyszukiwanie poszczególnych partytur, ale sama treść na tym nie traci. Nie przeszkodziło to w końcu żeby w drugiej części "Leia's News/ Light of the Force" niezwykle lirycznie zaprezentował się dobrze już chyba wszystkim znany "Force Theme". Znów pełnię możliwości pokazuje rożek angielski, a to nie koniec. Pojawiło się kilka bardziej przygodowych utworów gdzie przebrzmiały "Fanfary Rebelii" ( jeden z lepszych motywów "Nowej Nadziei"). Wyróżnia się "Into the Trap", emanujące napięciem zostało świetnie wykorzystane w filmie. Bardzo ciekawy jest również motyw opisujący, Jabbę – niestety żaden utwór nie został mu w pełni poświęcony. Mimo to bardzo przyjemnie słucha się krótkich momentów, kiedy odegrany na puzonie dźwięczy jako urozmaicenie innych kompozycji.
Ciekawą częścią tej płyt są partytury charakteryzujące, Ewoki – małe futrzane stworki, którym w dużej mierze galaktyka zawdzięcza wolność. Ich temat rozwija skrzydła w pierwszym utworze drugiej płyty. Motyw w nim użyty wydaje się być stateczny, a zarazem figlarny. Świetnie prezentuje się z bardzo rozwiniętą grupą instrumentów dętych zarówno drewnianych jak i blaszanych. Inną świetną kompozycją napisaną na całą orkiestrę jest "The Forest Battle". Opisuje ona walkę Ewoków z nieprzyjacielskimi szturmowcami i machinami kroczącymi. Może wydać się to trochę dziwne, ale w tym utworze słychać "zabawę". Williams chciał w ten sposób pokazać, że te "futrzaki" nawet w walce potrafiły nieźle się bawić. Jedną ze spokojniejszych chwil krążka jest, "Luke And Leia". Delikatne dźwięki oboju oraz fletu piccolo relaksują i odprężają po kilku naprawdę wciągających i aktywnych kompozycjach.
Ciekawym przerywnikiem są również "Jedi Rocks " i "Jabba's Baroque Recital" mające na celu charakteryzację zabawy w pałacu Jabba'y. Ten pierwszy to interesująca piosenka, śpiewana przez kosmiczny duet: włochatego stwora i kosmitki o nadzwyczaj ciekawych ustach. Natomiast drugi utwór to odegrana na klawesynie niezbyt skomplikowana, przyjemna melodyjka. Co prawda obu kompozycjom brakuje trochę do przebojowości "Cantina Band", jednak wciąż są godne uwagi. Wyśmienity jest również początek "The Emperor Arrives". Mroczne kilka sekund jest prześwietną przygrywką do "Marszu Imperatora". Razem tworzą jedną z najstraszliwszych partytur całej sagi. Utwór finałowy po raz kolejny był klasą sam dla siebie. Po pierwszych sekundach może wydawać się być dziwnymi dźwiękami wyciągniętymi z puszczy. Jednak tak naprawdę "Victory Celebration" jest świetne przystosowaną do sceny, bardzo liryczną kompozycją. Wysoko grający piccolo i "dziecięcy" chór napełnia nadzieją na lepsze jutro. Przecież zniszczony został Imperator, a wraz z nim niewola tysięcy planet… Później kompozycja przypomina najlepsze utwory filmu. To, co jest jedną z największych zalet tej kompozycji to przejścia. Mimo, iż scala ona bardzo różne utwory, połączenia między nimi są tak genialne, że nie wiadomo gdzie się kończy, a gdzie zaczyna kolejna kompozycja. Delikatny obój bez mrugnięcia okiem oddaje inicjatywę "przygodowej" trąbce. Pod tym względem jest to jeden z najlepszych utworów Williamsa.
Nie było chyba osoby, która uważałaby, że muzyka w "Powrocie Jedi" będzie brzmiała gorzej niż w poprzednich epizodach. Wylewające się z głośnika mrok, liryka i przygoda wręcz porywają widza. Zabierają go w niesamowity świat "Star Wars", do którego wraca się z przyjemnością. Podczas scen w lesie Endoru Williams trafnie podkreśla specyfikę zarówno samego lasu jak i jego mieszkańców. Umiejętne korzystanie z ogromu motywów i potęgi orkiestry tworzy jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych historii.
Na końcu każdej recenzji powinno znaleźć się podsumowanie. Nie inaczej będzie i w tym przypadku. John Williams w "Powrocie Jedi" funduje nam bardzo smaczną, muzyczną przygodę. Dużo w niej mroku, ale nie brakuje również delikatności i napięcia. O ile do samej muzyki jest mi trudno się przyczepić, o tyle trochę denerwuje łączenie ze sobą kilku różnych utworów, nie jest to jednak wina kompozytora. Duża liczba oryginalnych i klimatycznych motywów nie pozwala mi wystawić soundtrackowi oceny innej niż piątka. Polecam każdemu, kto jeszcze nie przesłuchał tej ścieżki dźwiękowej.
0 komentarzy