Side Effects
Kompozytor: Thomas Newman
Rok produkcji: 2013
Wytwórnia: Varèse Sarabande / Colosseum
Czas trwania: 38:11 min.

Ocena redakcji:

 

Steven Soderbergh lubi zaskakiwać. Choć wciąż kojarzony jest głównie z eksperymentalnymi dramatami z pogranicza kina niezależnego (w nim wszak zaistniał), to po bliższym przyjrzeniu się jego filmografii wychodzi na jaw bardzo elastyczny twórca, o wielce zróżnicowanym repertuarze, jakim niewielu reżyserów tego formatu może się pochwalić. Niemal zawsze w jakiś sposób społecznie zaangażowane lub osadzone w szerszym kontekście, kino Soderbergha bynajmniej nie ogranicza się ramami gatunku. Fresk historyczny, s-f z ambicjami, komedia gangsterska i romantyczna, kryminał, film akcji, thriller quasi-apokaliptyczny, paradokument czy w końcu czarno-biały hołd erze noir – to wszystko reżyser już przerobił. W „Panaceum” proponuje nam z kolei gwiazdorską obsadę w historii skrojonej na modłę Hitchcocka. Historię solidną i wciągającą, którą niestety psuje troszeczkę końcówka o… cóż, sprawdźcie sami, a ja przejdę do meritum.

 

Autorem muzyki do „Side Effects” jest Thomas Newman. Dla niektórych wybór z pewnością zastanawiający, ale tylko w pierwszej chwili. Opromieniony ostatnio sukcesem „Skyfall” twórca nie pierwszy raz udowadnia, że także potrafi bezbłędnie zilustrować właściwie każdy gatunek. Poza tym, mimo dzierżenia nadwornej funkcji kompozytora przez Cliffa Martineza i regularnie powracającego w bardziej rozrywkowych tytułach Davida Holmesa, nie jest to dlań pierwsze spotkanie z Soderberghiem – panowie znają się już z lekkiej „Erin Brockovich”, i ze wspomnianego akapit wyżej „Dobrego Niemca”. I w obu przypadkach była to współpraca owocna, nawet jeśli daleka od prawdziwych kokosów.

 

t_newman-9436877-1590001035

Tym razem Newman poszedł w minimalizm godny Martineza właśnie, acz mocno naznaczył go własnym stylem, jaki znamy choćby z „The Debt” i „White Oleander”. Zwłaszcza ta ostatnia ścieżka jest niejakim kluczem stylistycznym do „Panaceum” – obie te partytury funkcjonują bowiem na granicy snu i jawy, nie dając jednoznacznej odpowiedzi, co do prawdziwości i przewagi którejkolwiek ze stron. To muzyka jedynie budująca pewien nastrój; ambient, który nie dopowiada ekranowych wydarzeń, a jedynie lekko wzmacnia emocje oraz stopniuje napięcie powoli zawiązującej się akcji. Często czyni to zresztą na zasadzie dysonansów – jak w otwierającym film ujęciu, w którym przypominająca kołysankę, industrialna melodia z wyraźnie zaznaczonym żeńskim wokalem (jaki powróci w „End Title”, tworząc swoistą klamrę dla całej pracy) prezentuje nam niepokojącą zapowiedź przyszłych zdarzeń. Jest to zresztą jeden z najjaśniejszych jej momentów w filmie, w którym może nie tyle ginie, co po prostu nie wychodzi przed szereg, skutecznie budując atmosferę w tle – pod tym względem wydaje się zresztą nieustannie obecna, mimo wielu scen jej pozbawionych.

 

Suspens wisi więc w powietrzu cały czas, jednak nie jest to suspens oczywisty – podobnie, jak to miało miejsce w „The Rapture”, tak i tu Newman częstokroć sięga do brzmieniowych eksperymentów, które są proste same w sobie, lecz trudne do odszyfrowania. Oczywiście na ekranie sprawdzają się one znacznie lepiej, niż na krążku, ale też i daleko im do asłuchalnych dźwięków z ww filmu. Owszem, zdarzają się momenty mało przyjemne – jak otwierające album „Acute Parasomnia” i umieszczone pod koniec, kilkudziesięciosekundowe „Double Jeopardy” – o właściwie zerowym wkładzie w pracę, ale generalnie rzecz biorąc kompozytor nie ucieka od melodyjności i znacząca część utworów albo wkręca słuchacza albo przynajmniej intryguje go formą, nawet jeśli ta daleka jest od świeżości gatunku, nie tylko w przekroju dyskografii Toma.

 

To jednak nie brak oryginalności jest najsłabszym elementem tej ścieżki dźwiękowej, a jej monotonia. Powtarzające się w kółko, zapętlające się i/lub narastające melodie utrzymane w jednostajnym rytmie, nawet jeśli skutecznie wzmagają klimat niepewności i początkowo ciekawią, to z czasem zwyczajnie zlewają się w jedno i mogą nużyć – i to zarówno na tej, w miarę krótkiej przecież płycie, jak i w samym filmie, w którym po pewnym czasie czuć zmęczenie materiału, dodatkowo podsycane wspomnianą kołysankową ekspresją. Wszystkie te zabiegi oczywiście służą historii, która mimo hitchcockowskich naleciałości niemal pozbawiona jest scen akcji, wobec czego ambient idealnie wpisuje się w ramy skromnej, wielkomiejskiej roszady, jaka rozgrywa się na naszych oczach.

 

Trochę szkoda, że reżyser nie dał kompozytorowi nieco większego pola do popisu, bo nawet jeśli zdarzają się w jego muzyce momenty bardziej dynamiczne („Another Acquittal”, „Poisonous Fog”), to szybko zostają ucięte przez wypełnioną dialogami fabułę. Być może dlatego, aby dobitnie podkreślić widzowi koniec, krążek i film wieńczy kompozycja grupy Thievery Corporation, „The Forgotten People” (oprócz niej na ekranie przewija się w pewnym momencie także ich „33 Degree”) – przyjemna, naznaczona delikatnym orientem muzyczka, która jednak nie przystaje ani do score’u Newmana, ani do nastroju filmu. A ponieważ moment, w którym dany utwór się pojawia jest zdecydowanie zbyt późny na jakiekolwiek zróżnicowanie, toteż uważam ten wybór za co najmniej dziwny.

 

Sam odsłuch o wiele lepiej i tak zakończyć na fantastycznym „Take Back Tomorrow” (przywołującym na myśl „Anioły w Ameryce”), będącym zdecydowanie najsilniejszym punktem opisywanej tu pozycji, który wyraźnie pokazuje, co mogliśmy otrzymać, gdyby cała produkcja została zrobiona w znacznie mniej zachowawczy sposób. Stało się jednak inaczej, czego efektem (bynajmniej nie ubocznym) solidna, lecz właściwie niczym niewyróżniająca się ilustracja, jaką polecić mogę głównie fanom gatunku, filmu lub kompozytora…

Autor recenzji: Jacek Lubiński
  • 1. Acute Parasomnia
  • 2. Very Sick Girl (Main Title)
  • 3. Houston Free Meds
  • 4. Relativity
  • 5. Past Behaviour
  • 6. Another Acquittal
  • 7. Knife
  • 8. Hopelessness
  • 9. Allison Finn
  • 10. Dark & Stormy
  • 11. Poisonous Fog
  • 12. Salt Water
  • 13. Conduct Review
  • 14. Double Jeopardy
  • 15. Malingering
  • 16. St. Luke's
  • 17. Take Back Tomorrow (End Title)
  • 18. The Forgotten People – Thievery Corporation
3
Sending
Ocena czytelników:
3 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...