Nowemu filmowi z Muppetami, zatytułowanemu po prostu „Muppety”, od początku towarzyszyły zarówno uczucia nadziei, jak i niepokoju. Nadziei, gdyż miliony fanów na całym świecie wierzyło, że ich ulubieńcy zasłużyli na wielki powrót, niepokoju zaś, gdyż łatwo można było całą siłę tkwiącą w niezwykłych kreaturach stworzonych przez Jima Hensona zaprzepaścić. Twórcy nowego filmu na szczęście nie zawiedli, sami będąc miłośnikami Muppetów, stworzyli obraz dla ludzi takich, jak oni, składając hołd bohaterom sprzed lat. Wróciła więc anarchizująca atmosfera „The Muppet Show” i chociaż można narzekać na nadmiar lukru, ogólnie wykonano dobrą robotę.
„Muppety”, jak chyba wszystkie poprzednie filmy z tymi postaciami, są w dużym stopniu musicalem. Nie powinno to dziwić, „The Muppet Show” również chętnie sięgał po piosenki i wylansował kilka prawdziwych szlagierów, jak chociażby pamiętne „Bein’ Green”. Twórcy najnowszej odsłony przygód Kermita i spółki napisali więc kilka nowych utworów, a ze względu na jej sentymentalny wymiar sięgnęli też po te sprzed lat. Taką wycieczką w przeszłość rozpoczyna się właśnie ścieżka dźwiękowa do filmu. Oryginalne „The Muppet Show Theme” to intro najlepsze z możliwych, krótkie i zapadające w pamięć. Natychmiast wprowadza odpowiedni nastrój, pełen humoru, lekko pastiszowy – to on będzie towarzyszył słuchaczowi przez następne 40 minut.
Trzeba przyznać, iż kilka kawałków następujących potem to hit za hitem. Najpierw pojawia się „Life’s a Happy Song”, rozkosznie beztroski, najlepszy bodaj, jaki powstał na potrzeby tego obrazu, z wpadającym w ucho refrenem i rozbrajający naiwnym optymizmem. Został przy tym zaaranżowany w epicki niemal sposób dorównujący wielkim, musicalowym przebojom. Dalej następuje chwila wytchnienia przy lirycznym „Pictures in My Head”, w którym Kermit z rozrzewnieniem wspomina czasy dawnej świetności, by zaraz znów nastrój nabrał tempa wraz z piosenką Paula Simona sprzed 40 lat, „Me and Julio Down by the Schoolyard”. Od razu więc słuchacz natrafia zarówno na zabawę, jak i liryzm oraz klasykę amerykańskiej piosenki. Oto samo sedno muzycznego świata Muppetów.
Należy jednakże dobrze wyczuć jego konwencję i nawet nie próbować traktować czegokolwiek serio. Oczywiście niektóre piosenki pozbawione pomocy obrazu zdają się poważniejsze, zmieniają nieco wydźwięk i sens, ale producenci krążka postanowili tego w jak największym stopniu uniknąć. Każdy utwór poprzedza fragment dialogu z filmu, kilku- lub kilkunastosekundowy, który osadza go w konkretnym miejscu fabuły (rozwiązanie znane również z wcześniejszych muppetowych soundtracków). Czasem jego obecność wydaje się zbędna, czasem dowcipnie puentuje piosenkę. Dobry przykład tego ostatniego stanowi „Let’s Talk About Me”, gdzie klamra w postaci „We Humbly Ask” i „The Answer Is No” wydaje się wręcz nieodzowna. Ciekawostkę natomiast stanowi wspomniane „Me and Julio Down by the Schoolyard”, ta piosenka pojawia się w zupełnie innym miejscu filmu niż zamieszczony przed nią dialog, ale dziwnym trafem pasuje do obydwu.
Nie zawsze jednak dialog wystarczy i nie mając przed oczami filmu, trudno jest docenić niektóre utwory. Nowa wersja piosenki „Forget You” Cee Lo Greena (znanej również pod znacznie mniej eleganckim tytułem) w wykonaniu muppetowych kur sama w sobie nie robi większego wrażenia, także rapujący Chris Cooper w „Let’s Talk About Me” lepiej wypada na ekranie niż na płycie. Z kolei finezję pastiszu „Smells Like Teen Spirit” Nirvany łatwiej docenić przy samodzielnym odsłuchu bez towarzyszącego tej piosence fryzjerskiego gagu (mam nadzieję, że po tych słowach nie znajdę się na celowniku zagorzałych fanów zespołu).
Najmniej podatne na negatywną lub pozytywną siłę kontekstu są bardziej tradycyjne utwory, napisane od początku do końca na potrzeby filmu. One jednak także mają wyraźnie pastiszowy wydźwięk i garściami czerpią z popularnych muzycznych konwencji. Rozdzierająca ballada „Man Or Muppet” została na przykład napisana ze wszelkimi wymogami gatunku, lecz wzbudza raczej uśmiech, niż łzy. Rzecz jasna dyktatowi kontekstu nie poddaje się także wielki przebój Muppetów sprzed lat (a ściślej z ich pierwszego pełnometrażowego filmu), „Rainbow Connection”, który swego czasu walczył nawet o Oscara. Nie stracił on przez lata nic z pierwotnego uroku, a odświeżona aranżacja przywróciła mu dawny blask.
Chyba nikogo nie zaskoczy fakt, że płytę zamyka nieśmiertelne „Mahna Mahna”, ono zresztą towarzyszy napisom końcowym. Jest to równie udane zwieńczenie, co rozpoczęcie za pomocą „The Muppet Show Theme”. Takie rozwiązanie może się wydawać tak udane, że aż oczywiste, ale dobrze świadczy o producentach ścieżki, którzy zasadniczo zachowując chronologię zgodną z filmem, nie zrobili tego bezmyślnie. Największe brawa należą się jednak Bretowi McKenzie, który nie tylko skomponował muzykę do czterech nowych piosenek („Life’s a Happy Song”, „Me Party”, „Let’s Talk About Me”, „Man Or Muppet”), ale także zajął się kierownictwem muzycznym całej produkcji. On więc stoi za nowymi aranżacjami starych przebojów, on nadał ton temu muzycznemu światu, jakże zgodnemu z czymś, co górnolotnie można określić dziedzictwem Muppetów.
Myślę, że bez większej przesady można określić „Muppety” mianem jednego z najciekawszych soundtracków ubiegłego roku. Powinien on trafić nie tylko do miłośników Kermita, czy osób wychowanych na programach Jima Hensona, lecz także zupełnie nowych, potencjalnych fanów. Oczywiście znajomość dawnych programów i filmów pomaga w odbiorze ścieżki, ale nie jest konieczna. Roi się tu bowiem od piosenek dobrych samych w sobie, o wpadających w ucho melodiach, zabawnych tekstach, żartobliwych popkulturowych odniesieniach… I chociaż miejscami zawartość krążka może wydawać się dziwaczna, to jego konwencja powinna być zrozumiała nawet bez filmowego, czy „ogólnomuppetowego” kontekstu. Może nawet stanowić zachętę do jego zgłębienia, do czego zachęcam, bo tym, którzy już to zrobili, jako rekomendacja tej ścieżki nie potrzebna jest przecież taka długa recenzja. Wystarczą zaledwie dwa słowa: Mahna Mahna.
P.S. W sprzedaży znajduje się również płyta z polską wersją językową.
– Po tak pozytytwnej recenzji pewnie posłuchasz tej płyty?
– Oczywiście, ale najpierw wyłączę mój aparat słuchowy.
Znakomity soundtrack – moim zdaniem.
Oooo. Widzę, jest sposób na walkę ze spamem. Brawo.