Mummy, The: Tomb of the Dragon Emperor
Kompozytor: Randy Edelman
Rok produkcji: 2008
Wytwórnia: Varese Sarabande / Colosseum / Geneon
Czas trwania: 76:16 min.

Ocena redakcji:

Dla melomanów są pewniaki, czyli filmy, których partytury niemal zawsze są przynajmniej dobre. Chodzi o animacje pozwalające kompozytorom puścić wodze fantazji i stworzyć muzykę bogatą w emocje, wielobarwną i melodyczną. Czyli taką jaką kochamy najbardziej. Do niedawna filmy animowane całkiem udanie ścigało kino przygodowe, w którym dozwolone są podobne środki, jakie stosuje się w animacjach. Tak było jednak do niedawna, bo takie ścieżki dźwiękowe jak "Gwiezdne Wojny", "Indiana Jones", "Conan Barbarzyńca" czy "Wyspa piratów" już niestety nie powstają. Ostatnimi reliktami naprawdę wspaniałej muzyki przygodowej były dwie filmowe serie – "Mumia" i "Piraci z Karaibów". Przy czym co do tej drugiej, nie wszyscy są zgodni. "Beowulf" Silvestri'ego pozostawił wiele do życzenia, Williams nowym "Indianą Jonesem" niestety zawiódł, a "10.000 BC" Heralda Klosera… tu może komentarza oszczędzę. Wydawać by się mogło, że ostatnią nadzieją na powrót do starych, dobrych czasów, jest kontynuacja wspomnianych "Mumii" – "Grobowiec Cesarza Smoka". Obawiam się jednak, że podobnie jak sam film, muzyka niewiele pozytywnego wniesie do gatunku.

Pierwsze dwie części cyklu, "Mumia" i "Mumia powraca", wyreżyserował Stephen Sommers – rzemieślnik, utalentowany, ale rzemieślnik. I jego talent odwzorowywał poziom tych filmów: świetnie zrobione, z hołdem dla klasyki i w ogóle, takie fajne do pooglądania, ale niewiele ponad to. Jedną z najjaśniejszych stron tych produkcji była niewątpliwie muzyka, którą skomponowali odpowiednio Jerry Goldsmith i Alan Silvestri. Wraz z trzecią odsłoną serii na reżyserskim stołku zasiadł Rob Cohen, który wbrew nadziejom fanów nie zatrudnił ponownie Silvestri'ego, a swojego ulubieńca – Randy'ego Edelmana. A duet to znamienny dla miłośników muzyki filmowej, chyba nawet gorszy dla uszu niż Emmerich i Kloser.

edelman-5833679-1590001090Siłą muzyki do filmu przygodowego od zawsze był temat główny, który niejako wyznaczał kierunek w jakim udawała się cała partytura. Edelmanowi można wiele zarzucić, ale tematy zawsze pisał ładne, miłe dla ucha, melodyjne i chwytliwe – żeby tylko wspomnieć jego wkład dla "Ostatniego Mohikanina". Problem jednak zaczynał się, gdy zaczęło się wsłuchiwać w ten edelmanowski temat, gdyż wtedy okazywało się, że za wpadającą w ucho melodią kryje się fatalna orkiestracja, brzmienie oparte w całości na elektronicznych samplach nuta w nutę powtórka z rozrywki. Nieciekawe wrażenie potęgował fakt, że kompozytor uzyskuje taki efekt pracując niemal zawsze ze sporymi orkiestrami, często zresztą doświadczonymi i pełnymi muzycznych talentów. I w przypadku nowej "Mumii" niestety nie jest inaczej. No, może nie całkiem. Edelman napisał bowiem dla filmu kilka bardzo fajnych "na pierwszy rzut ucha" tematów, które mają w sobie jakąś tam przygodową nutkę. Niestety większość z nich brzmi jakby powstała w całości podczas nadmiernej zabawy z elektroniką, a nie owocnej pracy z orkiestrą. Żeby było śmiesznej, do nagrania muzyki zatrudniono jedną z najlepszych orkiestr symfonicznych świata, The London Symphony Orchestra, a Edelmanowi i tak udało się wypocić brzmieniową tandetę. O zgrozo, najgorzej wypada temat główny z pierwszego utworu na płycie "A Call To Adventure (Theme From Mummy 3)", gdzie już "fanfary" otwierające kompozycje brzmią, jakby zaraz miały skonać. Temat został oparty na bardzo prostych, ale w kinie przygodowym sprawdzających się instrumentalnych środkach. I gdyby tylko jakiś utalentowany orkiestrator wpuścił w te plastikowe żyły nieco prawdziwej krwi, jestem pewien, że przebolelibyśmy, że utwór bardzo przypomina "Ostatniego smoka". Na to jednak już za późno i pozostaje nam tylko zacisnąć zęby i przetrwać to tandetne brzmienie. Z radością oznajmiam, że warto, bo drugiemu na liście utworowi nie można nic zarzucić.

"Silently Yearning For Centuries" otwiera naprawdę ujmująca wiolonczela wprowadzająca nieco orientalnej charakterystyki – pamiętajmy, że "Grobowiec…" przenosi nas z piaszczystego Egiptu do Chin. Liryczny temat zaprezentowany w tym utworze przewija się jeszcze kilka razy przez soundtrack i stanowi zdecydowanie szczytowe osiągnięcie Edelmana spośród całego score’u. Tajemnica sukcesu leży w solówkach, które nie wymagają pracy z całą orkiestrą, a to, jak już wiemy, kompozytorowi za bardzo nie leży. Wspomniany temat miłosny pojawia się jeszcze na przykład w "A Family Presses Close" i "Love In The Himalayas", gdzie ładna melodia wykonywana jest na fortepianie. Dobrze wypadają też fragmenty utworów, w których pojawiają się elementy budujące dalekowschodnią melodykę solowa wiolonczela czy charakterystyczny chiński flet (bardzo przyjemne "Ancient China"). Słowem: im mniej, tym lepiej. Żeby dopełnić tę krótką listę zalet, warto zwrócić uwagę na nawet całkiem udaną muzykę akcji. Nie jest to jakiś istotny procent całości, ale już jego obecność zaskakuje (w kontekście twórczości Edelmana). W takich utworach jak "Formation Of The Terra Cotta Army" czy "Yang Follows The OConnells" Edelmanowi nie udało się roztrwonić do końca talentu muzyków z londyńskiej orkiestry i brzmią one naprawdę żywo i potężnie. Nie jest to oczywiście moc "Mumii" Goldsmitha, ani nawet zimmerowskich "Piratów z Karaibów", ale wystarczająca by na chwilę uprzyjemnić towarzystwo muzyki Randy'ego. Słownie na chwilę, bo zalety się właśnie skończy.

Raz pochwalony tu już action score nie zawsze trzyma ten same względnie pozytywny poziom. Dobry jest jeszcze "The Reign Of Terror", ale już "Shanghai Chase" wypada przy nich blado. Szczególnie wtedy, gdy temat przyjmują sekcje smyczkowe, które na całej płycie brzmią syntetycznie aż do bólu. Botoks przy nich to cud natury. "Entering The Tomb" mogło ilustrować sceny akcji w grach komputerowych sprzed dziesięciu lat, ale w filmie przygodowym jakiejkolwiek dekady tylko ośmiesza twórcę. Gdzie tylko Edelman wprowadza partie zarezerwowane u innych kompozytorów na specjalne okazje, np. puzony, waltornie czy kotły, score zamiast nabierać rumieńców, chorobliwie blednie. Jeszcze raz rzut okiem na orkiestrę, która się pod tym wszystkim podpisała i już nie tylko ręce opadają. W konfrontacji z tym kuriozum chyba tylko Tyler Bates ze swoimi wypocinami wypada gorzej.

"Mumia – Grobowiec Cesarza Smoka" to fatalnie przeciętny film, który zilustrowano jeszcze gorszą muzyką. Skłamałbym pisząc, że nie ma tu żadnych pozytywów. Edelmanowi udało się kilka tematów, które mają prawo się podobać. Jest też kilka utworów, do których byłbym nawet skłonny wracać co jakiś czas, gdyby tylko lepiej je wykonano. Weźmy takie "New Years Betrayal" – najpierw prezentuje fajny, orientalny motyw, który milknie by zastąpić go mógł równie dobry, wpadający w ucho temat. Nic wybuchowego, prosty rytm, który w finale zastępują przygodowe fanfary z "A Call To Adventure" i w końcu perkusyjny łomot charakterystyczny dla mrocznych scen akcji. Wszystko jednak brzmi jakby zostało wytłoczone na garażowym syntezatorze i zamiast pozostawić dobre wrażenie, wywołuje grymas i rozczarowanie. I taka jest właśnie ta płyta – niby coś tam próbuje przemycić ciekawego. Niby ładna wiolonczela, niby kilka niezłych solówek. Wreszcie muzycy, którzy zamiast słuchać się grzecznie kompozytora w przykładnej współpracy, muszą z nim walczyć, żeby zaiskrzyło w tym wszystkim chociaż dwa, trzy razy. Ale ostatecznie te wszystkie drobne zalety milkną przytłoczone przez tandeciarstwo Edelmana. Jeśli więc szukacie porządnego, przygodowego grania z charakterem, to już lepiej chwyćcie za "Nie wszystko złoto co się świeci" George’a Fentona. Na Edelmana szkoda czasu i nerwów.

Autor recenzji: Andrzej Szachowski
  • 1. A Call To Adventure (Theme From Mummy 3)
  • 2. Silently Yearning For Centuries
  • 3. Open Wound
  • 4. The Reign Of Terror
  • 5. A Family Presses Close
  • 6. Formation Of The Terra Cotta Army
  • 7. Reading Of The Scrolls
  • 8. Crash And Burn
  • 9. Alex And Lin
  • 10. A New Assignment
  • 11. Yang Follows The O'Connells
  • 12. Shanghai Chase
  • 13. Mother And Daughter Reunion
  • 14. Ancient China
  • 15. Rick's Long Rod
  • 16. Entering The Tomb
  • 17. Visit From A 3-Headed Friend
  • 18. Memories, Retirement And Dinner
  • 19. New Year's Betrayal
  • 20. The Emperor Versus Zi Yuan
  • 21. Love In The Himalayas
  • 22. 2nd Century B.C.
  • 23. The Museum Becomes Alive!
  • 24. Rick And Evy In Battle
  • 25. A Warm Rooftop
  • 26. Heartbreak
  • 27. Return Of The Dragon
  • 28. Shielding A Son
  • 29. Finale
  • 30. My Sweet Eternal Love - Helen Feng
2
Sending
Ocena czytelników:
2 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...