Studio Walta Disneya już ładne kilka lat temu straciło prymat na rynku filmów animowanych. Po sukcesach takich obrazów jak "Król Lew" czy "Pocahontas" nastał czas produkcji o wiele słabszych, żeby nie powiedzieć, kiepskich. W dodatku Disney wyraźnie nie radzi sobie z wykorzystaniem technologii animacji komputerowej, czego dowodem może być fiasko "Kurczaka Małego". Zdaje się, że także najnowsza, produkcja tego studia – "Rodzinka Robinsonów" – w żaden sposób nie poprawi sytuacji. Pod względem wykonania jak i treści daleko tym filmom, do przebojów studia Pixar. Animacje Disney’a podupadły także pod względem muzycznym. Świetne ścieżki dźwiękowe Alana Menkena, które na początku lat 90’ zgarniały naręcza Oscarów, nie potrafią zainspirować współczesnych kompozytorów Disney’a. Zarówno muzyce Johna Debneya ("Kurczak Mały") jak i Danny’ego Elfmana ("Rodzinka Robinsonów") nie jest pisane miejsce na kartach historii muzyki filmowej.
Mimo wyraźnie spadkowej formy ścieżek dźwiękowych z animacji Disneya, jest jednak coś, co nadal wyróżnia je spośród innych tego typu. Żadna inna wytwórnia bowiem, nie fatyguje się, aby każdy kraj miał swoją wersję językową muzyki z jej filmów. Podobnie jak to miało miejsce przy okazji "Rogatego Rancza", także na płycie z "Rodzinki Robinsonów" można usłyszeć rodzimych wokalistów. Główną gwiazdą soundtracku jest Artur Rojek, znany z zespołu Myslovitz. Wykonuje on tutaj dwie piosenki w oryginale śpiewane przez Roba Thomasa i Rufusa Wainwrighta – trzeba przyznać, że są to jedne z lepszych kompozycji na całym krążku. Zresztą Rojek jest także autorem polskich tłumaczeń tych utworów. Ciekawostką jest, że oryginalne wersje tych piosenek zamieszczono na końcu płyty, jako bonus. Porównanie obu wykonań wypada naprawdę interesująco i korzystnie dla polskiego wokalisty.
Znaczną część ścieżki dźwiękowej "Rodzinki Robinsonów" stanowią piosenki – różnej jakości. W samym filmie pełnią one funkcję podobną to tej, jaką w teatrze greckim odgrywał chór. Utwory te komentują wydarzenia dziejące się na ekranie, starając się jednocześnie zachować pewną uniwersalność. Słuchając ich doskonale możemy wczuć się w sytuację głównego bohatera i poznać jego emocje czy myśli. Z drugiej strony doskonale mogłyby one radzić sobie także bez filmu, opisując problemy wielu współczesnych nastolatków.
Rolę nieco mniej dosłownego komentatora wydarzeń dziejących się na kinowym ekranie, spełnia muzyka ilustracyjna Danny’ego Elfmana. Jak zwykle temu kompozytorowi niewiele można zarzucić, jeśli chodzi o jakość techniczną partytury. Elfman stworzył ilustrację w swoim, niezwykle charakterystycznym stylu, który można rozpoznać już po kilku taktach. Większość melodii oparta jest na metrum ¾ co budzi skojarzenia z baśniowym klimatem "Edwarda Nożycorękiego" i "Charliego i fabryki czekolady". Sporo tutaj też mocno jazzujących kawałków i chórków bardzo przypominających "Facetów w czerni". Podobieństw do innych dzieł tego kompozytora jest tutaj mnóstwo, co niestety może przeszkadzać w odniesieniu pełnej satysfakcji ze słuchania tej płyty.
Przeszkadzać może też nadmiar typowego mickey-mousingu, jaki serwuje nam Elfman. W niektórych fragmentach muzyka tak bardzo przylega do obrazu, że słuchana z płyty staje się niezrozumiała. Mimo że ciągle posiada tą elfmanowską melodyjność i rytmikę, to niechętnie się do niej wraca. Podczas słuchania płyty muzyka Elfmana przemyka niepostrzeżenie a w pamięci pozostają przede wszystkim piosenki. Warte uwagi zdają się jedynie utwory "Do przyszłości" i "Wehikuł czasu" – niezwykle dynamiczne i melodyjne kompozycje ze świetnymi chórkami. Podjęty tutaj temat, jest kontynuowany w piosence "The Future Has Arrived".
"Rodzinka Robinsonów" to płyta, której słucha się przyjemnie, choć z jej słuchania niewiele wynika. Próżno szukać tutaj jakichś rewolucji, jeśli idzie o muzykę ilustracyjną Danny’ego Elfmana, a i z pojawiających się tutaj piosenek tylko nieliczne nadają się polecenia. Takimi są z pewnością popisy Tomasza Steciuka zarówno w "Pytasz mnie w kółko" jak i "Nie komplikumy". To dwa swingujące kawałki, które z łatwością wpadają w ucho i ciekawie współgrają z tą lekko jazzową partyturą Elfmana. Klasę trzyma także Artur Rojek, który dzielnie radzi sobie w piosenkach amerykańskich twórców. Na tym jednak kończy się atrakcyjność tej płyty. Soundtrack z "Rodzinki Robinsonów" to dość przeciętna pozycja, absolutnie nie zaskakująca niczym rewelacyjnym. Nawet jak na film animowany ta ścieżka dźwiękowa wydaje się do przesady przesłodzona a przez to banalna i płytka. Małoletni fani filmu zapewne będą nią zachwyceni, jednak wymagający entuzjaści muzyki filmowej kompletnie nie mają tutaj czego szukać.
0 komentarzy