Dwie interesujące składanki muzyki i piosenek z serialu „Mad Men” nie mogły zadowolić każdego. Dawały bowiem tylko posmak oryginalnej kompozycji Davida Carbonary – i to posmak, który budził apetyt na więcej. Wygłodniali miłośnicy muzyki filmowej dostali więc i płyty od początku do końca wypełnione muzyką Carbonary. Najznakomitszą z nich jest „Mad Men: After Hours”.
Właściwie początek nie do końca spełnia kryterium oryginalności. Opiera się bowiem na motywie zaczerpniętym z utworu Aceylone & RJD2, „A Beautiful Mine”, który tak fantastycznie wybrzmiewa w napisach początkowych. Został on jednak zaaranżowany na jazzową modłę i na pierwszy rzut ucha jest niemal nie do poznania. Nowa wersja robi przy tym doskonałe wrażenie. Uwodzi inteligentną energią, szarmanckim urokiem niczym Don Draper, gdy zaleca się do kolejnej ciemnowłosej kochanki.
Jazzowa wersja „A Beautiful Mine” jest bodaj najlepszą rzeczą na krążku. Niewiele ustępuje jej jednak ponad pięciominutowe „The Men of Sterling-Cooper” – suita przebiegająca po kilku ciekawych i zapadających w pamięć tematach. Fortepianowy początek narzuca trochę senny, przydymiony klimat, potem robi się bardziej żywiołowo, by zakończyć się niemal figlarnie, zaskakująco luzacko.
Cała płyta ma przy tym bardzo jednorodny charakter. Carbonara proponuje szereg jazzowych utworów, które z rzadka skręcają w stronę bardziej symfonicznych brzmień, a i te utrzymane są w swobodnym stylu George'a Gershwina. Drugim wielkim kompozytorem, którego duch zdecydowanie unosi się nad tą muzyką, jest Henry Mancini. Wypełnione charakterystycznym chórkiem w stylu lat 60. „These Modern Times” zdecydowanie mogłoby się zaplątać gdzieś między utworami z „Różowej Pantery”.
Jak uczciwie sugeruje tytuł płyty, znalazły się na niej kawałki do słuchania „po godzinach”. Stąd ich raczej lekki ton, tematyczna chwytliwość, miła w odsłuchu prezentacja. Wszystkie stanowią zamknięte, zwarte całości. Czasem nadają się na potańcówkę w stylu retro („Moonglow”, „Betty Walks Alone”), czasem zapraszają na wygodne umoszczenie się na kanapie z papierosem i whisky („Elevator Gossip”). Zdarzają się niespodzianki, jak śródziemnomorskie klimaty w „Giovanni's Muse”, czy motywy latynoamerykańskie w „How Mable Get Sable Cha-Cha-Cha” i „Betty's Ride”. Dodaje to jednak tylko pewnych odcieni do zasadniczej jednolitości materiału, który cechuje przyjemny, niezobowiązujący klimat, stylizowany na kompozycje sprzed 50 lat.
Kto szuka rasowej muzyki filmowej, raczej nie znajdzie jej na tej płycie. Większą przyjemność sprawi ona raczej tym słuchaczom, którzy zatapiają się w kolejnych odsłonach kompilacji „The Best Smooth Jazz… Ever!”. Tym niemniej jest to ścieżka dźwiękowa dobrze pomyślana, perfekcyjnie zmontowana i po prostu bardzo przyjemna. Trochę brakuje jej może pazura, ale kto lubi się przy muzyce odprężyć, nie będzie zawiedziony.
Warto dodać, że „After Hours” to druga z czterech płyt z muzyką Carbonary z „Mad Men”. Kolejno są to:
– „MM Original Score Vol. 1” z 2009,
– „After Hours” (2010),
– „On The Rocks” (połowa 2013),
– „Night Cap” (koniec 2013).
Doskonały zestaw zarówno do czerwonego wina jak i do pracy (przynajmniej biurowej). Z czego „OTR” jest najmniej może lekkie, ale reszta cud-miód.