Opisanie słowami ścieżki dźwiękowej Howarda Shora do filmu "Dwie Wieże" jest uproszczeniem, wręcz profanacją. Bo jak przedstawić werbalnie to, co niewerbalne? Jakich słów użyć do nazwania emocji, które towarzyszą słuchaniu patetycznego motywu Drużyny, wzruszającego tematu Rohanu czy melancholijnej melodii elfów? Podejmuję się trudnego zadania zrecenzowania tej muzyki, nawet jeśli mój opis okaże się jedynie kulawą próbą oddania jej rzeczywistego piękna, bo jest to jedyna droga aby zarażać innych miłością do tej ścieżki dźwiękowej.
Kompozytor rzuca nas w wir wydarzeń już w otwierających płytę utworach, takich jak świetne "Foundations of Stone" czy intrygujące "The Passage of the Marshes". W pierwszym, wprowadzająca melodia, przerwana nagle dźwiękami złowrogich bębnów, przypomina o losach bohaterów z poprzedniej części trylogii i przenosi widza z powrotem do Śródziemia. Podobną budowę mają utwory obrazujące drogę Hobbitów, w których po łagodnym początku następują niespokojne takty obrazujące pojawienie się Golluma.
W "Dwóch Wieżach" obok tematów znanych z "Drużyny Pierścienia" (pojawiających się np. w dynamicznym "Uruk-hai") Shore prezentuje zupełnie nowe, charakterystyczne melodie, w tym przepiękny motyw Rohanu. W moim ulubionym "The Riders of Rohan" kompozytor genialnie połączył dwa oblicza tej dzikiej krainy – królestwa ludzi dumnych i odważnych oraz państwa przepełnionego nostalgią i tęsknotą za utraconą świetnością. Słuchając wzruszającego solo na skrzypcach najpełniej odczuwamy tę złożoność. Temat ten towarzyszy nam aż do końca "Dwóch Wież". W "Powrocie Króla" ustępuje pierwszeństwa motywowi Gondoru, ale powraca w decydującej bitwie wieńczącej trylogię w najpiękniejszej, oczyszczonej z bólu i żalu formie.
Pomiędzy ciężkim "The Black Gate is Closed" i ponurymi dźwiękami Fangornu słyszymy śliczny "Evenstar". Delikatny głos Isabel Bayrakdarian wprowadza melancholijną atmosferę, przepełnioną głębokim żalem i nadzieją. Utwór ten, wraz z utrzymanym w podobnym nastroju "The Leave Taking", niesie ze sobą jednocześnie ukojenie, jak i smutek. Tak właśnie Shore, dzięki swojemu talentowi i wyobraźni, stworzył doskonały muzyczny obraz elfów.
Utwory ilustrujące wydarzenia wewnątrz dusznego, ciemnego i tajemniczego Fangornu obfitują w ponure dźwięki. "Treebeard" długo uważałam za zbyt mroczny i nudny w swej monotonii, lecz może właśnie dzięki tej ciemnej melodii widz ma wrażenie, jakby sam wkraczał do zaczarowanego lasu? Shore nie pozostawia nas zbyt długo w cieniu drzew. Pod koniec zaskakującego "The White Rider" wraz z przyjaciółmi z Drużyny wyruszamy w dalszą podróż.
Historia rozwija, się kierując bohaterów do kulminacyjnego momentu w Helmowym Jarze. Po drodze jednak czekają nas muzyczne niespodzianki w postaci świetnego "Helm's Deep" i snującego się po zakątkach Ithilien "The Forbbiden Pool". W pierwszym jesteśmy świadkami podróży Rohirrimów, którą Shore przerywa nagłym atakiem szybkiej melodii przypominającej dźwięki rogów na polowaniu. Potem motywem skrzypiec wiedzie nas za Eowiną aż do Helmowego Jaru i tam konfrontuje księżniczkę z tragicznymi wieściami w przeraźliwie smutnym, acz pięknym śpiewie. W drugim utworze, pomiędzy spokojnymi i subtelnymi dźwiękami, uważny słuchacz wyczuje zagubienie Froda i wewnętrzne rozterki Faramira.
Począwszy od niesamowitego "Breath of Life", w którym piękny głos Sheili Chandra budzi Aragorna do życia, a kończąc na poruszających śpiewach i patetycznej orkiestrze z "Isengard Unleashed", muzyka ilustrująca wydarzenia w Helmowym Jarze jest prawdziwym arcydziełem. Będący przygotowaniem i ciszą przed burzą "The Hornburg" może służyć za przykład jak doskonale kompozytor odwołuje się do zakorzenionych w widzu skojarzeń i posługuje się tematami z poprzedniego filmu. Piękny motyw muzyczny Lothlorien sygnalizuje odbiorcy, że zakapturzone postacie, nagle pojawiające się w grodzie są sprzymierzonymi elfami. Dzięki muzyce widz dowiaduje się o nadchodzącej pomocy nawet przed samymi bohaterami filmu!
W przepięknym "Forth Eorlingas" kompozytor maluje dźwiękiem odwagę, wiarę, honor, nadzieję i wreszcie niespodziewane zwycięstwo. Równocześnie muzyczna walka rozgrywa się we wspomnianym już wcześniej "Isengard Unleashed", w którym potężnym i groźnym dźwiękom Isengardu, Drzewiec przeciwstawia zgraną i harmonijną symfonię. Utwór urywa się dość nagle, co przypomina nam, że "Dwie Wieże" to jeszcze nie koniec. Również w "Samwise the Brave" złowrogi motyw muzyczny rzucający cień na wesołość Hobbitów stanowi zapowiedź dalszych wydarzeń. Zamykająca płytę, świetnie zaśpiewana przez Emilianę Torrini "Gollum’s Song" jest utrzymana w tajemniczym, pełnym melancholii i zadumy nastroju.
Mówienie, pisanie o muzyce, zwłaszcza tak doskonałej jak ścieżka dźwiękowa do "Władcy Pierścieni", nigdy nie odda w pełni jej czaru, a źle dobrane słowa mogą odebrać jej piękno. Jeśli jednak moja recenzja zachęci choć jedną osobę do uważnego przesłuchania całej płyty Howarda Shora do "Dwóch Wież", to warto było podjąć to ryzyko.
śródziemie…
Witam. Zależy mi, żeby kupić od kogoś Dwie Wieże Complete Recordings (BOX3CD) w dobrym stanie technicznym, czy ktoś może mi pomóc? o to moj mail. dakooti@wp.pl, jesli ktoś posiada ten egzemplarz i go już nie potrzebuje i chciałby go sprzedać to ja kupie.
Idealny przykład na to, jak się powinno tworzyć muzyczne sequele. Muzyka niemalże tak samo cudowna jak ta z „Drużyny”, a temat Rohanu to prawdziwe arcydzieło. Moje ulubione utwory to: „The Riders Of Rohan”, „Evenstar”, „Forth Eorlingas” i „Isengard Unleashed”.