Druga seria medycznego „The Knick” Stevena Soderbergha tym razem skupia się na wątku związanym z uzależnieniami. Dr Thackery (wybitny Clive Oven) zaczyna prowadzić badania w tym kierunku, ale każdy z bohaterów ma swoje problemy: eugenika, walka z rasizmem, ślepota, niewierność. Jak zawsze dzieje się wiele, zgrabnie poprowadzone intrygi zazębiają się w dramatycznym finale, czyli operacji jaką Thack przeprowadza na sobie – i to bez znieczulenia. Twórcy od początku planowali serial tylko na dwie serie, więc raczej ciągu dalszego nie będzie.
Za oprawę muzyczną ponownie odpowiada Cliff Martinez, i – tak jak zawsze – korzysta z elektronicznego podkładu. Jednak poza powtórzeniem kompozycji z poprzedniej serii, dodaje wiele nowego, pozwala sobie na większe eksperymenty. Co prawda ilustracja ogranicza się głównie do roli tła dla wydarzeń ekranowych, ale nie oznacza to, że jest ona nudna czy nieciekawa.
Słychać to już w skocznym (jak na tego typu produkcję), plastycznym „Dearest John”, gdzie tekstury nakładają się na siebie, wprowadzając zamęt. A główna, niemal basowa melodia miesza się z zapętlonymi smyczkami (wariacja tematu Thacka) i dźwiękami syreny, tylko pozornie wprowadzając w stan ukojenia. Takie "alarmowe" wstawki uzupełniają jeszcze złowrogo brzmiące flety („It’s My Eye”) lub nieprzyjemny pomruk gitarowy i theremin („If Anyman Thirst”). Czasami atmosferę łagodzą cymbałki („It’s My Eye”), kiedy indziej rytm wpada w niemal senny stan („Sonia”).
Nie zabrakło także bardziej dynamicznych fragmentów. Takie jest oparte na perkusyjno-klawiszowym duecie „I Hear a Crackle” oraz trafnie podnoszące tempo „Get Well Or Jump Off”, gdzie pojawia się dziwnie agresywny ambient z szybkimi uderzeniami perkusji, ilustrującymi z jednej strony odwyk na morzu, a z drugiej toczące się po ciemku walki zapaśnicze. Nie można zapomnieć również o specyficznie pulsujących melodiach, które budują nastrój tajemnicy („Speight Lived Here” i cały wątek prywatnego śledztwa pani z dobrego domu) i związane są z realizacją nieoczywistych badań („Pig Thermometer”).
Maestro nie zrezygnował rzecz jasna z charakterystycznych plam dźwiękowych („We’re Invisible” czy oparte na gitarze „Humilianting Savage”). Na szczęście nie ma ich na tyle dużo, by mogły zepsuć przyjemność z odsłuchu. Urozmaicają go zresztą drobne etniczne wstawki („Nicaragua 1894”) czy niespokojne klawisze („Our Usual Deal”, agresywne „Do You Smell That”). Wszystko to, tak jak w przypadku poprzedniej odsłony, tworzy niemal oniryczny klimat.
Martinez wykonał swoją robotę dokładnie w takim stylu, do jakiego nas przyzwyczaił. Jego muzyka wydaje się przy tym znacznie spójniejsza, mroczniejsza i bardziej różnorodna od tej z pierwszej serii. Do tego przystępny czas trwania oraz montaż sprawiają, że nie ma miejsca na nudę. I jestem w stanie dać pełną czwórkę, zapewniając, że te nietypowe dźwięki sprawdzą się także poza serialowym szpitalem. Jest na sali jakiś lekarz, który mógłby to potwierdzić?
0 komentarzy