Kiss Kiss Bang Bang
Kompozytor: John Ottman
Rok produkcji: 2005
Wytwórnia: La-La Land Records
Czas trwania: 54:35 min.

Ocena redakcji:

 

Trzeba oddać historiom Shane’a Blacka niezwykłą lotność, przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedniego dramatyzmu i względnego realizmu wydarzeń. Tym bardziej może więc dziwić, że autorowi „Zabójczej broni” i trzeciego „Iron Mana” tak długo przyszło czekać na reżyserski debiut. Tym okazał się pastisz kryminalnych historii – „Kiss Kiss Bang Bang”. Choć film powstał za niewielkie pieniądze, a w Cannes dostał owacje na stojąco, to przez ograniczoną dystrybucję nie odniósł sukcesu. Dopiero z czasem zyskał popularność i dziś uważany jest za naprawdę dobry kawałek kina.

 

Wcześniejsze ekranizacje skryptów Blacka ilustrowali Michael Kamen i Alan Silvestri. Sam tytuł nawiązuje natomiast do przygód 007 – tak bowiem zwykło wołać się we Włoszech na szpiegowską serię i jej pochodne. A więc John Barry także byłby tu dobrym wyborem. Tymczasem padło na jego imiennika – Ottmana. Trudno stwierdzić, czemu producenci sięgnęli właśnie po niego. Ponieważ przy „Kiss Kiss Bang Bang” maestro odpoczął od swojego drugiego zajęcia, czyli montażu, być może zaważył po prostu fakt, iż jest w miarę tanim, szybkim, a przy tym solidnym twórcą – co dana praca dobitnie udowadnia.

 

ottman-7049157-1590000999Choć Ottman od lat krążył wokół różnorakich kryminałów („Podejrzani”, „Goodbye Lover”, „Incognito”), a i ma na swoim koncie kilka komedii („Telemaniak”, „Bubble Boy”), to jednak nigdy nie miał do czynienia z tak osobliwym mariażem obu gatunków. Ale poradził sobie doskonale. Jego muzyka przesiąknięta jest do cna atmosferą tajemnicy i napięcia, a przy tym sporo w niej lekkości i zabawy – zarówno technicznej, jak i aranżacyjnej. W ten nastrój doskonale wprowadza nas już oniryczne, rozkoszne „The Fair” z łagodnymi chórami i jakże przyjemnymi dźwiękami saksofonu. Ten ostatni przez całą płytę będzie stosownie przypominał o konotacjach z kinem noir, jednocześnie składając mu niejaki hołd.

 

Znakomite pod tym względem jest „Main Titles”, które fenomenalnie wypada w animowanej czołówce filmu, zrobionej wyraźnie na modłę grafik Saula Bassa i bondowskich otwarć. Ciut poważniejsza (acz nigdy serio!) w wymowie od poprzedniej, jazzowa melodia, jest zarazem drapieżna, budzi niepokój, lecz i niepozbawiona rozluźniającej, salonowej stylistyki. Przywodzi zatem na myśl zarówno klasyki pokroju „Chinatown” Goldsmitha, „Anatomia morderstwa” Ellingtona lub „Body Heat” sir Barry’ego (no i, rzecz jasna, wyżej przywołane dokonania Ottmana na tym polu), jak i figlarność „Catch Me If You Can” Williamsa.

 

Tym bardziej boli więc, iż z czasem – bardzo szybko wręcz – ta struktura odrobinę się rozmywa. Kompozytor utrzymuje co prawda ten czarujący klimat do samego końca, co chwila sięgając po coraz to nowe instrumenty (nie bojąc się także używać pełnej orkiestry), które trafnie podkręcają seksualne napięcie, specyficzny, cięty humor, jak i dramatyzm kolejnych wydarzeń, przy okazji dobrze oddając również ducha zimowych świąt w tle (element charakterystyczny dla twórczości Blacka). Lecz wielce ilustracyjna natura muzyki, rozstrzelona w dodatku na sporo dość krótkich ścieżek sprawia, że to właśnie dwa pierwsze utwory są tymi najlepszymi.

 

Do ich poziomu Ottman zbliża się później jeszcze tylko parę razy – „Toy Heist”, „Whoa, Who's This?”, „Harry's Rage” czy „That's the Story” – a i tak czyni to głównie fragmentarycznie. Sporo pozycji na trackliście częściowo wypełnia bowiem niespecjalnie zajmujący, dosadny underscore. To, co w filmie sprawdza się bez pudła, na albumie zostaje dosłownie rozmienione na drobne, co nie do końca służy ilustracji – niespełna 50-minutowa prezentacja bywa nużąca i zbyt jednostajna w odbiorze, po którym niewiele zostaje w głowie.

 

Co ciekawe, podczas zdjęć gwiazdor całej produkcji, Robert Downey Jr., stworzył swój pierwszy album muzyczny, o jakże zastanawiającym tytule „The Futurist”. I piosenka z tegoż wieńczy właśnie soundtrack KKBB (towarzysząc napisom końcowym filmu). Czy aktorowi wyszło, to już każdy oceni sam. Faktem jednak, że jakkolwiek przyjemny jest to kawałek śpiewania, to niespecjalnie pasuje do tej ścieżki dźwiękowej.

 

 

Szczęśliwie ani ten przebój, ani cała reszta słabostek nie niszczy niezaprzeczalnego uroku kompozycji Ottmana. To solidna, intrygująca pozycja, do której od czasu do czasu z ochotą wracam. Stąd moja finalna nota to aż 3,5 nutki. Zdecydowanie bardziej odsyłałbym jednak wszystkich zainteresowanych do filmu Blacka, który akurat skończył 10 lat i wciąż jest tak samo zajebisty…

 

P.S. Dzwonek w komórce Perry’ego to oczywiście legendarne „I will survive” Glorii – nomen-omen – Gaynor. Z kolei TUTAJ spis wszystkich utworów źródłowych filmu.

Autor recenzji: Jacek Lubiński
  • 1. The Fair
  • 2. Main Titles
  • 3. Innocent Times
  • 4. Toy Heist
  • 5. Lovely Confessions
  • 6. Surveillance Lessons
  • 7. Harry Smartens Up
  • 8. Dead Girl in Shower
  • 9. Harmony is Dead?
  • 10. Saving Perry
  • 11. Flashback / Dropping Off Body
  • 12. They Took My Crickets
  • 13. On, Nuts!
  • 14. Whoa, Who's This?
  • 15. Harmony Lives
  • 16. Doggie Treat / First Kill
  • 17. Going Home
  • 18. Harmony Sees a Clue
  • 19. Harry's Rage
  • 20. Painful Pieces
  • 21. That's the Story
  • 22. Broken – Robert Downey Jr.
3
Sending
Ocena czytelników:
3 (2 głosów)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

„Anna” i wampir

„Anna” i wampir

„Wampir z Zagłębia” – to jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych PRL-u lat 70. Niby schwytano sprawcę i skazano go na śmierć, ale po wielu latach pojawiły się wątpliwości, co pokazały publikowane później reportaże czy nakręcony w 2016 roku film „Jestem mordercą”....

Bullitt

Bullitt

There are bad cops and there are good cops – and then there’s Bullitt Ten tagline mówi chyba wszystko o klasyce kina policyjnego przełomu lat 60. i 70. Film Petera Yatesa opowiada o poruczniku policji z San Francisco (legendarny Steve McQueen), który ma zadanie...

Halston

Halston

Roy Halston – zapomniany, choć jeden z ważniejszych projektantów mody lat 70. i 80. Człowiek niemal cały czas lawirujący między sztuką a komercją, został przypomniany w 2021 roku dzięki miniserialowi Netflixa od Ryana Murphy’ego. Choć doceniono magnetyzującą rolę...