Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego tak naprawdę ludzie lubią oglądać horrory? Czy chodzi tutaj wyłącznie o zastrzyk adrenaliny wywołany strachem, czy może zobaczenie tego, czego nie jest w stanie zapewnić nam zwyczajne życie? Morderstwa, perwersja, sadyzm czy inne rodzaje przemocy zawsze były potępiane przez cywilizowane społeczeństwa. Jednocześnie były i nadal są, obiektem fascynacji większej części społeczeństwa. Być może, dlatego że odwołują się do naszych najbardziej pierwotnych instynktów, które od czasu do czasu się w nas budzą? Na ten temat z pewnością wiele autorytetów w dziedzinie psychologii mogłoby wypowiadać się godzinami. Bez wątpienia znaleźliby oni także przyczyny, dla których nadal powstają takie filmy jak "Hostel" – mroczne, przerażające i ociekające okrucieństwem horrory. Osobiście już od dawna staram się unikać takich filmów. Tak naprawdę współczesne horrory, niewiele mają wspólnego z klasykami tego gatunku jak "Omen" czy "Ptaki". Teraz liczy się tylko ilość sztucznej krwi wylana na kamerę i liczba widzów, którzy zemdleli na seansie w kinie. Co do tych ostatnich to zdaje się, że kilku ich było właśnie podczas oglądania filmu "Hostel". Reżyser – Eli Roth – w jednym z wywiadów wyraził jednak rozczarowanie tym, że żaden z jego widzów nie umarł podczas projekcji filmu… a takie rzeczy zdarzały się podobno na "Pasji".
Niemniej trzeba przyznać, że "Hostel" to kawał dobrego rzemiosła filmowego, które tylko miejscami zdradza, że budżet tego obrazu nie był zbyt wielki. Z pewnością jednym z najlepszych elementów tego rzemiosła jest muzyka. Jej komponowaniem zajął się niejaki Nathan Barr. To twórca, który nie może się poszczycić zbyt dużym dorobkiem artystycznym, ale z pewnością jeszcze wszystko przed nim. W każdym razie jego muzyka do "Hostel" pokazuje, że w przyszłości można się spodziewać po tym kompozytorze naprawdę ciekawych ścieżek dźwiękowych. Jako ciekawostkę dodam tylko, że Nathan Barr ma w swoim życiorysie krótki epizod z Hansem Zimmerem. Otóż przez zaledwie kilka miesięcy (ale zawsze…) wchodził on w skład ekipy Media Ventures. W tym czasie udało mu się współpracować z Zimmerem przy filmach "Książe Egiptu" i "Lepiej być nie może". Od kilku lat Barr skupia się tylko na swojej solowej karierze i powoli pnie się po drabinie sławy. Niedawno pisał on nawet muzykę do filmu "Diukowie Hazardu", co zdaje się nie przyniesie mu nadmiaru chwały. Okazuje się, że film ten zdobył całkiem sporą liczbę nominacji do… Złotych Malin. W każdym razie "Hostel" pokazuje, że jest to naprawdę utalentowany kompozytor, który pewnie w przyszłości będzie zatrudniany do filmów, w których będzie mógł pokazać wszystkie swoje umiejętności…
Muzyka w filmie "Hostel" to klasyczny przykład ścieżki dźwiękowej do horroru. Oznacza to tyle, że pełno jest tutaj figur muzycznych, które mając uzasadnienie na ekranie, słuchane z płyty nie do końca są zrozumiałe. W takich filmach, muzyka służy przede wszystkim do kreowania odpowiedniego klimatu i wspomagania obrazu w straszeniu widza. Z tego powodu mnóstwo jest tutaj nagłych eksplozji, zwrotów i napięcia. Jednak Barr w jakiś sposób sprawił, że to wszystko posiada bardzo ciekawy kształt. Co prawda słuchając tej płyty nie doznamy żadnych artystycznych uniesień, jednak każdego kolejnego utworu słucha się z pewnym zaciekawieniem. Już pierwszy utwór – "Suite" – pokazuje, że kompozytor stara się wzorować na klasykach gatunku z "Psycho" na czele. Znajdziemy tutaj przenikliwe smyczki znane właśnie ze ścieżki dźwiękowej Bernarda Herrmanna i dość pompatyczne orkiestracje – bardzo masywne i przerażające jednocześnie. Wszystko jest tutaj oparte niemal wyłącznie na dźwiękach orkiestry (a dokładniej Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Praskiej) co jest dość niezwykłe zważywszy na to, że większość ścieżek dźwiękowych do współczesnych horrorów dość znacząco jest wspomagana elektroniką ("Klucz do koszmaru", "Dom woskowych ciał"). Z drugiej strony jest tutaj także kilka dość świeżych i ciekawych pomysłów – jak piękna kobieca wokaliza, wykonywana z towarzyszeniem harfy w "Brothel" czy "Spa". Na płycie pojawiają się naprawdę ciekawe i melodyjne kompozycje, które wprowadzają sporo lekkości i pewnej magii w cały krążek – mam tutaj na myśli między innymi bardzo podniosłe i niemal epickie "Village".
Niestety im dłużej słucha się tej płyty, tym atmosfera zaczyna się bardziej zagęszczać i nie zachwyca już tak jak początek albumu… Pojawia się coraz więcej typowego underscore i muzycznych straszaków pozbawionych jakiejkolwiek melodii. Pojawia się także dość popularny ostatnio chaotyczny fortepian, sprawiający wrażanie jakby ktoś zwyczajnie walił pięścią po klawiaturze – podobny zabieg stosowali niedawno: James Horner w "Planie lotu" i John Williams w "Monachium". Poza tym na krążku przeważają bardzo krótkie utwory, które oderwane od obrazu nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Tylko w takich kompozycjach jak "Elevator" czy "Bugeye" można wyczuć ponownie ten klasyczny styl muzyki do horrorów, doskonale znany z "Omen" i "Psycho". Oczywiście nie ma co porównywać poziomu kompozycji Barra do Goldsmitha i Herrmanna, jednak wyraźnie widać tutaj, że młody twórca stara się nawiązywać do swoich wielkich poprzedników.
Muzyka do horrorów z pewnością nie jest szczytem marzeń żadnego kompozytora. Nie dość, że stawia ona sporo ograniczeń, to jeszcze absolutnie nie zapewnia komercyjnego sukcesu płyty z taką ścieżką dźwiękową. Ostatecznie jest to jednak doskonały trening dla młodych kompozytorów i szkoła filmowego rzemiosła. Chyba żaden inny gatunek filmowy nie zawdzięcza tyle muzyce, co właśnie horror. Odpowiednie połączenie muzyki z obrazem sprawia, że widzowie mdleją a nawet umierają oglądając takie kino… Muzyki do horrorów, można nie lubić, można jej także unikać jak ognia, ale trzeba ją doceniać. Mimo że zazwyczaj nie można w niej znaleźć artyzmu – jakiego wiele osób by oczekiwało – to jest to najbardziej filmowa muzyka z wszystkich możliwych. Tylko w ten sposób można, bowiem wytłumaczyć jej ścisły związek z obrazem. Jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową do filmu "Hostel" to z pewną ostrożnością, ale jednak ją polecę. Mimo że w większości jest to godny przedstawiciel swojego gatunku, to można znaleźć tutaj fragmenty naprawdę świetne, które sprawiają, że chce się do nich wracać.
0 komentarzy